Niby to oczywiste i banalne, ale warto powtórzyć, że wiedza ma niewiele wspólnego z mądrością. Trzeba to powtarzać, gdyż świat zachodni, a razem z nim Polska, uległ przekonaniu, że w szkołach, a przede wszystkim na wyższych uczelniach trzeba uczyć wiedzy, która potem się przyda do praktycznych zastosowań.
Nie neguję takiej potrzeby, trzeba budować mosty i pisać programy komputerowe, trzeba mierzyć stężenie szkodliwych składników w żywności oraz radzić, jak najlepiej zainwestować pieniądze. Jednak od tego mądrości nie przybędzie, a mądrość jest nam może bardziej potrzebna niż kiedykolwiek indziej, w każdym razie od bardzo dawna nie była potrzebna aż tak jak teraz. Dlaczego mądrość jest nam potrzebna i trzeba jej uczyć? Jak jej uczyć? Dodajmy od razu, że z głupiego nie zrobimy mądrego, ale mądrego bardzo łatwo zmarnować przy pomocy wiedzy.
Mądrość jest potrzebna przede wszystkim w życiu publicznym, a zatem i w polityce. Jest ponadto przydatna w życiu prywatnym, by umieć szanować swoje związki uczuciowe, nie marnować życia. Pozostańmy jednak przy poziomie publicznym. Polityk naturalnie musi dysponować odpowiednią dawką wiedzy, jednak kompletnym nieporozumieniem jest przekonanie, że na podstawie samej wiedzy będzie mógł podjąć sensowne decyzje. Decyzja to nie suma wiedzy, lecz suma mądrości. W świecie zachodnim narasta niebezpieczna tendencja pokładania wszelkich nadziei w ekspertach, czyli ludziach wiedzy, ale krach gospodarczy nas, na szczęście, przywołał do porządku. Eksperci może i wiedzą, ale niekoniecznie są mądrzy.
A jak i gdzie można uczyć mądrości? Oczywiście zdobywanie doświadczenia życiowego jest tu ważne i nie przypadkiem przez wiele stuleci ceniono ludzi starszych nie dlatego po prostu, że byli starsi, ale dlatego że na ogół byli mądrzejsi. Teraz, w czasach wiedzy, bardziej cenieni są młodzi, bo uważa się, zapewne słusznie, że lepiej potrafią wykorzystać postępy wiedzy. Jednak poza zwyczajnym doświadczeniem życiowym mądrości uczy się na uniwersytecie. Tyle że na uniwersytecie z prawdziwego zdarzenia, a nie na uczelni produkującej ludzi wiedzy. A z tym jest coraz trudniej ze względu na lekceważenie uniwersytetów czy raczej tych przedmiotów, które nie przynoszą żadnej wiedzy bezpośrednio, a nawet pośrednio przydatnej nowoczesnemu społeczeństwu. Wielu uczonych broniło dobrych uniwersytetów, wielu to robi i dzisiaj, ale wydaje się, że dopóki nie zmieni się mentalność społeczna, rządowa i polityczna w świecie zachodnim, dopóty znakomite uniwersytety będą nieuchronnie coraz gorsze.
Uczenie filozofii, matematyki teoretycznej czy historii idei (mój zawód) lub historii jako takiej rzeczywiście na pozór nie służy niczemu (pisał o tym niedawno znakomicie Karol Modzelewski). Jednak dziedziny te, podobnie jak wiele z socjologii czy języków starożytnych, służą tylko i wyłącznie rozwijaniu myślenia, co czasami, a może często powoduje postępy mądrości. Dlatego nie można sobie darować tego nauczania i trzeba mu poświęcić odpowiednio dużo uwagi i pieniędzy. Dziedziny, w których powstaje mądrość, są z reguły dziedzinami samotniczymi. Pisze się artykuły i książki, na które nie dostanie się grantu, gdyż grant musi być zbiorowy, a najlepiej międzynarodowy. Występuję w roli eksperta gdzieś tam w Brukseli przy przyznawaniu takich grantów i widzę, jak aplikacje mądrych i wybitnych humanistów upadają, bo nie są składane przez pięć uniwersytetów z trzech kontynentów, a to jest cenione.
Bez uczenia mądrości polityka stopniowo padnie łupem prawników i innych ekspertów, a my będziemy mieli za swoje. Rozumiem, że w wielu społeczeństwach ceni się praktykę, a nie teorię, a więc wiedzę, a nie mądrość, bo są to społeczeństwa ludzi z pierwszego etapu awansu, ale Polska ma wielkie tradycje mądrości i humanistyki, a zatem nie musi do tych krajów koniecznie równać kroku. Postawmy na mądrość, nie zaniedbując wiedzy, a za kilka, najwyżej kilkanaście lat zobaczymy, jak wspaniałe są tego rezultaty.