Nowy system emerytalny ma działać na prostej zasadzie: ile wpłaciłeś, tyle dostaniesz. Takie są przynajmniej jego założenia. Okazuje się jednak, że praktyka ZUS od nich odbiega.
Osoby, które przed 1999 rokiem opłacały składki na emeryturę, ale miały tego pecha, że robiły to krócej niż 6 miesięcy, wpłaciły je na przysłowiowy Berdyczów. ZUS – na podstawie własnej interpretacji przepisów – nie wlicza im ich do kapitału początkowego, od którego zależy wysokość emerytury. Co ciekawe, w tej sprawie już 5 lat temu interweniowali resort pracy i rzecznik praw obywatelskich. I co? Proceder wciąż trwa.
Ktoś może powiedzieć, o co ten szum? Przecież to nie są wielkie pieniądze i ile jest osób, które znalazły się w takiej sytuacji. Nic bardziej mylnego. Chodzi o zasady. Ich łamanie, zwłaszcza przez instytucje publiczne, powoduje psucie państwa. A to zaraźliwa choroba. Jeśli władze publiczne postępują z nami nie fair, obywatele zaczynają myśleć, że to norma. Nie tylko więc wykorzystują wszelkie możliwe okazje, aby oszukać państwo, ale także zachowują się tak wobec siebie.
Polaków – po prawie 200 latach zaborów, okupacji i sowieckiej dominacji – trudno jest przekonać, że żyją we własnym kraju. Że to ich państwo. Tym bardziej takie praktyki, jakich dopuszcza się ZUS, są niedopuszczalne. Resort pracy powinien więc je zmienić, a nie wysyłać oszukanych ludzi do sądu, aby tam na własną rękę szukali sprawiedliwości.