Świadczeń społecznych nie przynosi Święty Mikołaj, ktoś musi na nie zarobić. Dlatego sprzeciw wobec podniesienia wieku emerytalnego oznacza zgodę na wyższe obciążenia dla osób aktywnych zawodowo
Kiedy młodzi Francuzi skandowali, że nie chcą podnoszenia wieku emerytalnego, tak naprawdę krzyczeli: podnieście nam podatki. Nie ma innej możliwości utrzymywania przywilejów emerytalnych niż większe opodatkowanie pracujących. Także w Polsce przeciwnicy dłuższej aktywności zawodowej powinni zdawać sobie sprawę, że świadczenia nie spadają z nieba. Pochodzą ze składek.
Moje młodsze dzieci napisały właśnie list do św. Mikołaja. Cudownie jest wierzyć, że to on przynosi prezenty. Dzieci, co oczywiste, nie muszą się martwić, skąd prezenty się biorą. Gorzej, kiedy także my, dorośli, wierzymy, że świadczenia społeczne wypłaca św. Mikołaj.
Ten sposób rozumowania najdobitniej jest prezentowany w kontekście emerytur. Uderzyło mnie, kiedy przeczytałem, że do protestów przeciwko podnoszeniu wieku emerytalnego we Francji dołączyli gimnazjaliści. Występują przeciwko sobie. Bo przecież wypłacanie emerytur 60-letnim Francuzom nie oznacza nic innego jak wyższe podatki nakładane na pracujących. Co więcej, jeśli te młode osoby liczą, że także one będą mogły odejść za około 40 lat z rynku pracy w wieku 60 lat, są w błędzie. Dotychczasowego systemu, w którym około 30 proc. życia spędza się na emeryturze, nie da się po prostu utrzymać.
Podobnie jak Francuzi rozumują Polacy, choć coraz mniej z nas jest zdecydowanymi przeciwnikami podnoszenia wieku emerytalnego. Tu znowu działa mit św. Mikołaja. Skąd ta wiara, że świadczenia spadają z nieba albo że pochodzą z jakiegoś bezosobowego budżetu? One są finansowane przez osoby pracujące i im wyższe są, tym większe muszą być podatki obciążające pracę.
Jest jeszcze inne wyjście. Większą hojność systemu emerytalnego można sfinansować wyższą dzietnością. Jeśli rodzi się bardzo dużo dzieci, wkrótce na rynku pracy pojawia bardzo dużo ludzi. Aktywni zawodowo mogą wówczas dźwigać ciężar utrzymywania hojnego systemu. Jednak dzietność w większości krajów Europy, a zwłaszcza w Polsce, jest niska. Poza tym wciąż wydłuża się długość życia i młodzi nawet z bardzo licznych roczników nie dadzą rady utrzymywać dotychczasowych systemów.
Jedynym logicznym posunięciem jest więc dostosowywanie wieku emerytalnego do wydłużającego się życia. Najnowszy raport Instytutu Badań Strukturalnych „Zatrudnienie w Polsce” wskazuje, że jeżeli w latach 2012 – 2020 podnieślibyśmy wiek emerytalny do 67. roku życia dla obojga płci, to w 2030 r. PKB byłby wyższy o 2 proc. Można uznać, że to właśnie podniesienie wieku emerytalnego do 67. roku życia najsilniej podnosi PKB i PKB per capita – zauważają autorzy tego raportu.
Taka decyzja nie służyłaby temu, aby zrobić komuś na złość. Chodzi o to, aby osoby pracujące, nie tylko młode, nie musiały płacić wyższych podatków i składek. Bo im wyższe podatki i składki, tym wolniej rozwija się gospodarka, na czym tracą wszyscy. Innego logicznego rozwiązania tej sytuacji nie ma.