Rząd w ramach ofensywy legislacyjnej chce pomóc pracującym rodzicom i poprawić sytuację dzieci. Jej koszty będą jednak ponosić głównie gminy. Będą się więc one po raz kolejny gimnastykować, aby dzielić te same pieniądze na zwiększoną liczbę zadań.
Samorządy mają już bogate doświadczenia na tym polu. Od lat mają problem z finansowaniem wynagrodzeń dla nauczycieli, do których muszą dokładać ze swoich budżetów. Obecnie większość gmin zastanawia się też, jak dobrze zrealizować ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. To właśnie o tę ustawę rząd toczył wielomiesięczną batalię z przeciwnikami. Ostatecznie obronił swoją propozycję dotyczącą szybkiej interwencji pracownika socjalnego, gdy rodzice stosują przemoc wobec dziecka, i tworzenia w gminach zespołów przeciwdziałających przemocy domowej. Przeciwnicy tych rozwiązań mogą jednak odczuwać satysfakcję. Przepisy te są stosowane w minimalnym zakresie, bo za ustawą nie poszły do gmin dodatkowe pieniądze. A te nie mają własnych środków na dyżury pracowników socjalnych, więc może się okazać, że bite dzieci będą lepiej chronione tylko do godz. 16. Bez sobót, niedziel i świąt. Członkowie zespołów interdyscyplinarnych też będą wykonywać swoje zadania społecznie. Trudno więc będzie nakłonić do uczestnictwa w ich pracach dobrych specjalistów – lekarzy czy prawników.
Kolejną okazję do finansowej gimnastyki przyniesie rozpoczęta właśnie legislacyjna ofensywa rządu. Jednym z jej elementów jest tzw. pakiet społeczny. Przewiduje on ważne i oczekiwane od lat zmiany, m.in. rozwój rodzinnej opieki zastępczej nad dziećmi, ułatwienia w zakładaniu żłobków i innych miejsc opieki nad małymi dziećmi. Wszystko na razie brzmi dobrze. Ale także tu jest haczyk. Pojawia się w punkcie, który mówi o finansowaniu nowych rozwiązań. Tu rząd postanowił nie wykazywać się szczególną oryginalnością i wykorzystać sprawdzony schemat. Zmiany sfinansują gminy ze swoich budżetów.
Minister pracy co prawda obiecuje specjalny program rządowy i finansową pomoc dla samorządów na zakładanie żłobków, ale na razie jest to myślenie życzeniowe. Nie ma konkretnej deklaracji Ministerstwa Finansów, czy znajdą się pieniądze na ten cel. Co więcej, optymizmem nie napawają też dotychczasowe działania resortu, który alergicznie reaguje na hasło: wydatki na politykę rodzinną, np. świadczenia dla rodzin. Ma oczywiście wygodną wymówkę w postaci konieczności oszczędzania i zaciskania pasa, którą będzie mógł stosować przez kilka kolejnych lat. Jednak nie powinno to stanowić pretekstu dla rządu, aby na gminy spychać odpowiedzialność za funkcjonowanie nowych przepisów.