Premier Tusk, publicznie krytykując otwarte fundusze emerytalne, strzelił sobie w stopę.
Premier Donald Tusk obronił OFE przed zakusami ministrów pracy i finansów, co oznaczałoby demontaż reformy emerytalnej. To dobra wiadomość. Zła jest taka, że dalej nie wiemy, jaka jest przyszłość systemu emerytalnego. Widzimy tylko premiera łajającego publicznie zarządców OFE niczym Putin sklepikarzy.
Premier roztoczył parasol ochronny nad funduszami jedynie warunkowo: „albo zmienicie sposób swojego działania i zaczniecie stawiać dobro klienta na pierwszym miejscu, albo rząd zastanowi się nad zmianą systemu emerytalnego w Polsce”. Najważniejsze, że odłożono na półkę groźny pomysł ministra finansów Jacka Rostowskiego i minister pracy Jolanty Fedak, którzy chcieli zmniejszyć składki przekazywane do OFE z 7,3 do 3 proc. pensji pracownika, zwiększając równocześnie wpłaty do ZUS. Ostatnio Fedak forsowała też alternatywne rozwiązanie – zawieszenie wpłat do OFE na 2 lata.
Niestety Tusk poza krytyką OFE nie zaproponował żadnych konkretnych rozwiązań. Wspomniał tylko o potrzebie zmiany sposobu waloryzacji emerytur z ZUS z procentowej na kwotową, co uderzy w osoby otrzymujące wyższe świadczenia.
Tymczasem co trzeba robić z systemem emerytalnym, z grubsza wiadomo. Po pierwsze trzeba w OFE ograniczyć ryzyko osób, które przechodząc na emeryturę w czasie bessy, mogłyby dostać nędzne grosze. W tym kierunku idzie projekt przygotowany przez prof. Marka Górę dla ministra Boniego. Zakłada stworzenie dwóch subfunduszy: dynamicznego i przedemerytalnego. Ten ostatni inwestowałby głównie w bezpieczne obligacje.
Po drugie należy obniżyć prowizje, które wciąż są powyżej średniej w Europie. OFE mają z czego schodzić, bo tylko w ubiegłym roku na akwizytorów wydały pół miliarda złotych. Niech w zreformowanym systemie prowizje będą też uzależnione od wyników OFE i sytuacji na rynku kapitałowym.
Po trzecie fundusze powinny więcej inwestować za granicą i na giełdach, by wypracować więcej pieniędzy dla przyszłych emerytów.
Premier Tusk nie uniknie też decyzji o wydłużeniu wieku emerytalnego, nawet – jak w przypadku Niemiec – do 67 lat, choć może być to bardzo kosztowne politycznie. O reformie KRUS, dopóki PSL jest w koalicji, nie ma w ogóle co marzyć.
Rząd po zasięgnięciu opinii ekspertów powinien szybko ogłosić, co dalej z reformą emerytalną. Tymczasem premier wolał publicznie zażądać, by propozycje rozwiązań przedstawiły mu... OFE. Kiepski to pomysł, bo zarządzający funduszami nigdy nie będą zainteresowani tym, by prowizje były niższe.
Tusk, publicznie krytykując OFE, które przecież działają tylko w systemie stworzonym przez poprzednie rządy, strzelił sobie w stopę. Już pojawiły się porównania z Putinem, który niedawno beształ sklepikarzy za wysokie ceny mięsa, a nawet Łukaszenką udzielającym reprymendy kierownikom kołchozów za niskie zbiory.
Jednak w przeciwieństwie do Tuska Putinowi PR-owskie zagrywki można wybaczyć, bo jest skuteczny. W czerwcu skrytykował publicznie oligarchę Olega Dieripaskę, że w jego fabryce pod Petersburgiem pracownicy nie otrzymują wynagrodzeń. I pensje natychmiast wypłacono. Szkoda, że po krytyce przez Tuska szefowie OFE nie reagują równie szybko. Bo jak krytykować, to skutecznie.