Belka, Komorowski, Fedak, Kaczyński mówią, by zamiast podnosić wiek emerytalny, wprowadzić tzw. elastyczny wiek emerytalny. Sęk w tym, że nie da się tego zrobić
Komisja Europejska zaapelowała wczoraj o wydłużanie aktywności zawodowej. Mówi do krajów UE: nie tylko podnoście wiek emerytalny, ale też dopasowujcie go do wydłużającego się czasu trwania życia. U nas z propozycji zrównania wieku emerytalnego wycofują się po kolei członkowie rządu. Karierę robi za to formuła „elastyczny wiek emerytalny”. W ten sposób kandydaci na prezydenta unikali m.in. odpowiedzi na pytania dotyczące wieku emerytalnego.
Problem w tym, że bez podniesienia wieku emerytalnego kobiet tego rozwiązania nie da się wprowadzić. Chyba że znów chcemy dezaktywizować młode osoby. Wokół elastyczności odchodzenia na emeryturę narosło wiele mitów, które trzeba wyjaśnić.

W Szwecji od 61 lat

Mit pierwszy. Wprowadzamy bez podnoszenia wieku emerytalnego. Elastyczny wiek emerytalny to nic innego jak przywilej odejścia z rynku pracy przed uzyskaniem powszechnego wieku emerytalnego. Z zastrzeżeniem, że przyznane świadczenie jest niższe. Tak jest m.in. w Szwecji, gdzie taki wiek zaczyna się od 61 lat, ale normalny to 67 lat dla obojga płci. U nas na razie jest to 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn.
Jeśli więc rząd chciałby wprowadzić elastyczny wiek emerytalny, musiałby znów dać prawo do odchodzenia na świadczenia osobom przed ukończeniem tego wieku. Jest to nie tylko sprzeczne z apelem komisji, danymi demograficznymi czy pogarszającą się wypłacalnością systemów emerytalnych. Trzeba wszak pamiętać, że dopiero co – w styczniu 2009 roku – zlikwidowaliśmy w ZUS powszechne emerytury dla 55-letnich kobiet i 60-letnich mężczyzn.
Wprowadzenie wieku elastycznego jest więc możliwe dopiero po podniesieniu ustawowego wieku emerytalnego kobiet. Wtedy ich wiek wynosi np. 65 lat, ale mogą odejść wcześniej, godząc się na niższe świadczenie. Tym bardziej że w Polsce – ze względu na charakter systemu emerytalnego – taki quasi-elastyczny wiek emerytalny już istnieje. Nie trzeba więc wprowadzać jakichś wielkich zmian w sposobie liczenia emerytur.



Zachęty do dłuższej pracy

Mit drugi. Elastyczny wiek zachęci do dłuższej pracy. Zwolennicy elastycznego wieku mówią, że takie rozwiązanie powinno zdecydowanie promować pozostawanie na rynku pracy ze względu na wyższe świadczenie. Zgoda. Tyle że w naszym nowym systemie emerytalnym już to działa. W starym, na podstawie którego świadczenia pobierają obecnie niemal wszyscy emeryci w Polsce, moment odejścia z rynku pracy nie miał zasadniczego znaczenia dla wysokości świadczenia. Wprawdzie każdy rok pracy to dodatkowy rok składkowy, ale formuła wyliczania starej emerytury, z dużym udziałem części socjalnej wyliczanej jako 24 proc. kwoty bazowej, nie premiuje dłuższej aktywności.
Ta sytuacja zmienia się ze względu na formułę wyliczania emerytury z nowego systemu. Na jej wysokość zasadniczy wpływ ma moment odejścia z rynku pracy. Im szybciej się to zrobi, tym niższa emerytura. W nowym systemie emerytura – zarówno pochodząca z ZUS, jak i OFE, jest pochodną operacji podzielenia kapitału zgromadzonego w I i II filarze przez tzw. przeciętne dalsze trwanie życia dla osoby w danym wieku.
Emerytura będzie więc tym wyższa, im:
● wyższy jest licznik podanej wyżej operacji – stanie się tak dlatego, że każdy rok dodatkowego oszczędzania to więcej składek i szansa na dodatkowe zyski z OFE;
● niższy mianownik, który zależeć będzie od momentu przejścia na świadczenie – im zrobi się to później, tym statystycznie mniej lat do przeżycia, więc kapitał zgromadzony w OFE i ZUS będzie dzielony przez mniejszą liczbę.
Taka formuła wyliczania emerytury jest już więc silną zachętą do pozostawania dłużej na rynku pracy.

Karać nie wolno

Mit trzeci. Obniżymy emeryturę młodym. Można sobie jednak wyobrazić, że będziemy karać niższymi świadczeniami te osoby, które odejdą wcześniej na emeryturę. Ale także to jest niemożliwe. Emerytura – zarówno z ZUS, jak i OFE – ma pochodzić wyłącznie ze składek, które tam wpłaciliśmy. To są nasze pieniądze i decydując się na świadczenie, mamy do nich prawo.
Niezbyt wyobrażam sobie sytuację, w której osoby odchodzące wcześniej z rynku pracy miałyby wyliczane świadczenia na podstawie tylko części kapitału. To podważałoby podwaliny nowego systemu. Jedynym sposobem wprowadzenia elastycznego wieku emerytalnego jest więc podniesienie granicy ustawowej do 65 lat lub więcej dla obu płci. Wtedy można wpisać w przepisach prawo do odejścia z rynku pracy np. 62-letnich kobiet, i nic więcej robić nie trzeba. Nowy system sam będzie je zachęcał do dłuższej pracy.