Polska, ale także siedem innych państw należących od Unii Europejskiej, nie zgadza się na uchwalenie przepisów, które umożliwiałyby pacjentom swobodny wybór kraju, w którym chcą się leczyć. Rząd tłumaczy tę decyzję obawą przed wzrostem wydatków NFZ.
Argument ten wydaje się jednak mało trafiony. Po pierwsze, jeżeli nawet więcej Polaków leczyłoby się za granicą, to dla NFZ oznaczałoby to zwiększenie wydatków tylko o mniej więcej 100 mln zł rocznie.
Po drugie Ministerstwo Zdrowia nie podkreśla faktu, że dzięki unijnej dyrektywie NFZ płaciłby za leczenie Polaków tylko tyle, ile kosztuje ono w Polsce, a resztę dopłacałby sam pacjent. Zresztą już teraz Fundusz płaci za leczenie Polaków za granicą i to po znacznie wyższych, bo zagranicznych stawkach.
Na dodatek, nawet jeżeli unijna dyrektywa zostanie zablokowana, to zmianę przepisów dotyczących leczenia za granicą i tak wymuszą na polskim rządzie orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. A ten już wielokrotnie przyznawał rację pacjentom, którzy nie czekając na pozwolenie krajowego ubezpieczyciela, decydowali się na leczenie w innym kraju. Najpierw płacili za to z własnej kieszeni, a potem domagali się zwrotu tych wydatków przed Trybunałem. I przeważnie wygrywali.