Nowa podstawa programowa przewiduje, że sześciolatki uczęszczające do zerówek nie mogą uczyć się czytać i pisać. Może taki był cel rządu.
Gdyby dzieci wczytały się w nowe przepisy, dowiedziałyby się, że nauka w przedszkolu ma trwać tylko 1/5 czasu przebywania w placówce, czyli tyle samo, ile zabawa. Dowiedziałyby się też, że mogą uczyć się czytać i pisać, tylko gdy wykazują takie zainteresowanie. Dzięki rządowi pozostaną w nieświadomości i niewiedzy. Kilka roczników sześciolatków może więc stracić rok nauki, bo będą realizować dwukrotnie program pięciolatków. Najgorsze jest to, że rząd zdaje się tego nie widzieć i nie zapowiada zmian. Łatwiej jest zamieść ten kłopot pod dywan, bo sześciolatek nie wyjdzie na ulicę protestować, nie bierze udziału w wyborach ani sondażach badania opinii publicznej.