Walcząc z brakiem lekarzy na rynku, dyrektorzy szpitali stosują nawet kreatywną księgowość. Dzięki temu jeden specjalista może pracować w tym samym czasie nawet w kilku przychodniach czy oddziałach.
Pół biedy, jeżeli tylko spóźnia się godzinę czy dwie, bo musi dojechać z miejsca X do miejsca Y oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów. Sprawny specjalista w krótszym czasie i tak przyjmie zapisanych do niego pacjentów. Gorzej, jeżeli w ogóle tam nie pracuje. Taka sytuacja to już nie tylko zwykła nieuczciwość, ale igranie z ludzkim zdrowiem. Pacjent ma bowiem prawo oczekiwać od lekarza nie tylko udzielenia mu porady, ale również potraktowania jego problemów zdrowotnych ze zrozumieniem i szacunkiem. Inaczej zawód lekarza pozostanie zawodem zaufania publicznego jedynie z nazwy.