Średnio co dziesiąty pacjent leczący się w europejskim szpitalu doznaje szkody w wyniku złej organizacji pracy, błędów medycznych oraz zaniechań, których można by uniknąć.
Podczas konferencji w Wyższej Szkole Handlu i Prawa im. Łazarskiego Barbara Kutryba, prezydent Europejskiego Towarzystwa Jakości w Opiece Zdrowotnej przedstawiła wyniki europejskich badań, przeprowadzonych przez organizację HOPE (European Hospital and Healthcare Federation). Według nich co pięć dni na 30-łóżkowym oddziale dochodzi do jednego poważnego zdarzenia niepożądanego.
Badania nad bezpieczeństwem pacjentów w szpitalach jako pierwsze zrobiły Stany Zjednoczone w latach 90. Wynikało z nich, że w wyniku różnych zdarzeń niepożądanych, jakie wystąpiły podczas leczenia, umiera tam co roku co najmniej 48 tys. pacjentów. Badania te wstrząsnęły środowiskiem medycznym na całym świecie. Spowodowały, że opracowane zostały kolejne narodowe analizy dotyczące tego problemu. Jedną z nich przeprowadzili Holendrzy pod koniec lat 90.
- Nasz wskaźnik śmiertelności wyniósł około 1,7 tys. w ciągu roku - mówi Piet-Hein Buiting, zarządzający szpitalem w Rotterdamie.
Badania te zapoczątkowały debatę na temat bezpieczeństwa pacjentów w szpitalach. Ich efektem było powstanie pilotażowego programu dla dziesięciu holenderskich szpitali. Jego celem była poprawa bezpieczeństwa pacjentów w szpitalach poprzez m.in. wprowadzenie obowiązku raportowania o powstałych zdarzeniach niepożądanych (przy czym najważniejsze to niekaranie zgłaszającego takie zdarzenie). Ponadto miał analizować przyczyny tych zdarzeń i sposoby ich eliminacji oraz wprowadzić wytyczne postępowania medycznego. Na podstawie pilotażu, który trwał dwa lata, opracowano narodowy program. Szpitale holenderskie mają czas na wprowadzenie jego postanowień do końca tego roku.
- Nie mamy jeszcze danych o śmiertelności, ale już wiemy, że przed wprowadzeniem programu wskaźnik występowania odleżyn w holenderskich szpitalach wynosił od 10 do 20 proc., a obecnie od 3 do 5 proc. - powiedział Piet-Hein Buiting.
- Polska nie ma żadnych danych na temat bezpieczeństwa pacjentów - ubolewa Barbara Kutryba.
Jednak szpitale starają się o akredytacje i certyfikaty jakości. Dzięki temu poprawia się jakość świadczonej tam opieki. Na przykład, w szpitalu Gruźlicy i Chorób Płuc w Olsztynie podczas ubiegania się o akredytację brano pod uwagę np. wkłucia dożylne. W wyniku monitoringu okazało się, że ponad 31 proc. tych wkłuć trzeba było usunąć pacjentom z powodu powikłań. Dlatego został wdrożony program zawierający nowe wytyczne dla pielęgniarek oraz wymieniono część sprzętu. Efekt? Wskaźnik powikłań obniżył się w ciągu zaledwie kilku miesięcy niemal o połowę.