Rząd Beaty Szydło nie zamierza upublicznić audytu o stanie systemu informatycznego ZUS. Eksperci są zaniepokojeni, tym bardziej że wkrótce zakład będzie największym dysponentem dokumentacji pracowniczej w Polsce.
Zgodnie z projektem ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku ze skróceniem okresu przechowywania akt pracowniczych oraz ich elektronizacją firmy będą miały obowiązek przechowywania dokumentacji pracowniczej (w formie papierowej lub elektronicznej) tylko przez 10 lat po zakończeniu zatrudnienia danej osoby. Po tym okresie akta zostaną zniszczone, a część z nich przekazana do ZUS. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby zakład był gotowy pełnić funkcję największego w Polsce archiwum akt pracowniczych. Niestety nie jest to pewne. Kolejna bowiem ekipa rządowa nie zamierza ujawnić wyników kontroli systemu ZUS, która została przeprowadzona w latach 2008–2013.
Zaniepokojeni eksperci
Audyt systemu informatycznego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, którego utworzenie kosztowało budżet państwa 3 mld zł, został przeprowadzony na zlecenie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Jego wyniki zostały jednak utajnione przez poprzedni rząd, w efekcie osoby, które miały do nich dostęp, musiały się zobowiązać, że nie upublicznią żadnych informacji.
Zadania ZUS / Dziennik Gazeta Prawna
Tymczasem w kontekście ostatniej propozycji Ministerstwa Rozwoju, które chce skrócić okres przechowywania dokumentacji pracowniczej przez pracodawców z 50 do 10 lat, audyt nabiera zupełnie nowego wymiaru. Tego typu propozycja jest krytykowana zarówno przez związkowców, jak i ekspertów.
– Pracodawcy powinni przechowywać dokumenty swoich pracowników przez 30 lat. Jeśli ten okres będzie krótszy, wiele osób może dostać zaniżone emerytury – niepokoi się Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ, członek Rady Nadzorczej ZUS.
Wtóruje jej Andrzej Strębski, niezależny ekspert ubezpieczeniowy. – Tak krótki okres przechowywania dokumentacji może zagrozić przyszłym emerytom. Nie wiadomo bowiem, czy system ZUS jest odpowiednio przygotowany na zmiany – zauważa.
Niepokój jest tym bardziej uzasadniony, że kolejny rząd nie zamierza podzielić się wynikami audytu. Odpowiedź przygotowana dla DGP przez Centrum Informacyjne Rządu nie pozostawia w tym zakresie żadnych wątpliwości. Otóż poinformowano nas, że „wystąpienie pokontrolne dotyczące audytu ZUS w zakresie wybranych aspektów zarządzania systemami i zasobami informatycznymi w latach 2008–2013 zostało utajnione na podstawie art. 5 ust. 4 ustawy z 5 sierpnia 2010 r. o ochronie informacji niejawnych”.
Zgodnie z tym przepisem informacjom nadaje się klauzulę zastrzeżone, jeżeli ich ujawnienie może mieć szkodliwy wpływ na wykonywanie przez organy władzy publicznej lub inne jednostki organizacyjne zadań w zakresie obrony narodowej, polityki zagranicznej, bezpieczeństwa publicznego, przestrzegania praw i wolności obywateli, wymiaru sprawiedliwości albo interesów ekonomicznych.
DGP próbował się dowiedzieć więcej o utrzymaniu klauzuli, ale okazało się to niemożliwe. Bowiem „opisanie ustaleń uzasadniających spełnienie przesłanek ustawowych w sprawie nadania wystąpieniu pokontrolnemu klauzuli tajności mogłoby spowodować ujawnienie informacji prawnie chronionych”.
– Zastanawiające jest, dlaczego kolejny rząd wyciągający brudy poprzedników, tym razem zgodził się na dalsze ukrywanie prawdy o ZUS. Przecież każdy obywatel ma prawo wiedzieć, co się dzieje w instytucji, która jest utrzymywana z naszych pieniędzy. Co więcej, skoro kolejny rząd nie chce opublikować tego dokumentu, to musi to być coś niewyobrażalnie strasznego – mówi Dorota Wolicka, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Embargo będzie trwać
Okazuje się, że tajemnic ZUS szybko nie poznamy. Informacje te, jak się dowiedzieliśmy, podlegają ochronie „(...) do czasu zniesienia lub zmiany klauzuli tajności. W przypadku ZUS będzie to możliwe po ustaniu okoliczności stanowiących przesłanki do jej nadania”.
Przy czym zniesienie klauzuli będzie możliwe wyłącznie po wyrażeniu pisemnej zgody przez obecną szefową KPRM Beatę Kempę lub premier Beatę Szydło. Obowiązujące przepisy obligują przy tym kierowników jednostek organizacyjnych do przeprowadzenia co najmniej raz na pięć lat przeglądu materiałów w celu ustalenia, czy spełniają ustawowe przesłanki ochrony. Ponadto dowiedzieliśmy się, że „szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów monitoruje wykonanie wniosków i zaleceń pokontrolnych z kontroli w ZUS w zakresie wybranych aspektów zarządzania systemami i zasobami IT w latach 2008–2013”.
– To w praktyce oznacza, że rząd może odtajnić dane z kontroli dopiero wtedy, kiedy upora się z problemami systemu informatycznego ZUS. I ani godziny wcześniej – podsumowuje Andrzej Strębski.
Okazuje się, że do kontroli oraz zaleceń pokontrolnych dostępu nie mają także posłowie. Poseł Tomasz Jaskóła z Klubu Kukiz`15, któremu KPRM już raz odmówiła informacji o wynikach kontroli, zapowiada jednak, że jego ugrupowanie będzie domagało się odtajnienia dokumentu. Parlamentarzysta twierdzi bowiem, że Polacy powinni wiedzieć, czy dane gromadzone w systemie są bezpieczne.
Wyniki audytu utajnił poprzedni rząd. Obecny też nie zamierza go odtajnić