13 zł za godzinę pracy nie będzie przysługiwać samozatrudnionemu, który przyjął choćby jednego zleceniobiorcę albo zarejestrował działalność np. w Czechach lub na Słowacji.
Kto nie dostanie minimalnej stawki / Dziennik Gazeta Prawna
Od 1 stycznia 2017 r. zleceniobiorcy i samozatrudnieni zostaną objęci minimalną stawką godzinową w wysokości 13 zł. W praktyce część z nich nie skorzysta jednak z tego rozwiązania. Powodem są nieprecyzyjne i nieszczelne definicje osób, którym ma przysługiwać płacowe minimum. Otrzyma je np. samozatrudniony, który sam korzysta z usług kilkudziesięciu dziełobiorców, ale już nie ten, który zatrudnia choćby jednego pracownika albo zleceniobiorcę. Stawka godzinowa nie będzie też przysługiwać, jeśli osoba z firmą zarejestruje działalność w kraju należącym do UE (innym niż Polska). Pracodawcy mogą wykorzystywać te rozwiązania do obchodzenia nowych wymogów. Ale wszystkie te niejasności uderzą także w nich – nie zawsze bowiem będą wiedzieć, czy muszą wypłacać danej osobie 13 zł za godzinę pracy.
Ustawodawca zapomniał?
W praktyce najwięcej wątpliwości będzie wywoływała definicja prowadzącego działalność gospodarczą (samozatrudnionego), którego obejmie godzinowe minimum. Zgodnie z przepisami będzie to osoba fizyczna zatrudniona na umowie-zleceniu lub umowie o świadczenie usług, wykonująca działalność gospodarczą zarejestrowaną w RP albo w państwie niebędącym państwem członkowskim UE lub państwem Europejskiego Obszaru Gospodarczego, niezatrudniająca pracowników lub niezawierająca umów ze zleceniobiorcami.
– Definicja obejmuje zatrudnionych na zleceniu lub umowie o świadczenie usług, a pomija np. umowę agencyjną – wskazuje Adam Kraszewski, radca prawny z kancelarii Gessel.
Firmy mogą więc tym razem starać się wykorzystywać ten kontrakt na potrzeby zatrudnienia, bo nie będą musiały płacić minimalnej stawki godzinowej. Z podobnych przyczyn (chęć obniżenia kosztów pracy) wcześniej stosowali umowy zlecenia zamiast tych o pracę, a te kontrakty z kolei coraz chętniej zastępują umowami o dzieło (głównie ze względu na oszczędności składkowe; one także nie będą objęte płacowym minimum).
– Oczywiście takie kontrakty nie zawsze mogą być stosowane przez zatrudniających. Umowa agencyjna dotyczy stałego pośredniczenia przy zawieraniu z klientami umów na rzecz dającego zlecenia i tylko w tym celu może być stosowana – tłumaczy Adam Kraszewski.
Zatrudniający mogą jednak dość elastycznie kształtować treść umów, tak aby mogły być one stosowane w jak najszerszym zakresie. Już teraz w podobny sposób starają się rozszerzać możliwość korzystania z umów o dzieło (w warunkach, w których – co do zasady – powinni raczej zawierać zlecenia).
Bez podwykonawców
Jeszcze więcej problemów spowoduje wymóg, zgodnie z którym stawka godzinowa przysługuje samozatrudnionemu, jeśli sam nie zatrudnia nikogo na umowie o pracę lub zlecenia. Ustawodawca pominął w tym przypadku wszelkie inne kontrakty, na podstawie których w praktyce zatrudnia się osoby, w tym nie tylko umowę agencyjną albo o dzieło, ale także tę o świadczenie usług.
– Wydaje się zatem, że samozatrudniony, który korzysta z usług innych samozatrudnionych, będzie objęty stawką godzinową. Nie otrzyma jej natomiast, jeśli przyjmie zleceniobiorcę – zauważa Robert Lisicki, ekspert Konfederacji Lewiatan.
Co więcej osoba z firmą, która przyjęła np. 20 innych samozatrudnionych oraz 20 dziełobiorców (a więc w domyśle całkiem dobrze radzi sobie na rynku), będzie miała prawo do 13–złotowej stawki. Nie otrzyma jej natomiast ten samozatrudniony, który zatrudni choćby jednego zleceniobiorcę. Pojawia się też pytanie: w jaki sposób zatrudniający mają wiedzieć, czy ich usługobiorca zatrudnia inne osoby na zleceniu lub umowie o pracę?
– W umowie można oczywiście zawrzeć oświadczenie w tej sprawie. Ale rzetelność przekazywanych w ten sposób informacji może budzić wątpliwości. Tymczasem od tego, czy dana osoba sama zatrudnia pracowników lub zleceniobiorców, będzie zależeć to, czy należy jej wypłacać co najmniej 13 zł za godzinę wykonywania obowiązków – zauważa Adam Kraszewski.
Oświadczenia nie zawsze będą więc skutecznym zabezpieczeniem dla firm.
– W razie sporów w tym zakresie sądy będą zapewne badać, czy zatrudniający nie miał podstaw do kwestionowania oświadczeń, czy też jednak wiedział o tym, że jego kontrahent zatrudniał zleceniobiorców lub pracowników – zauważa Robert Lisicki.
Dodatkowe wątpliwości wywołuje brak dookreślenia w przepisach rodzaju zawieranych zleceń, jakie będą uwzględniane przy ustalaniu prawa do stawki godzinowej. Wydaje się, że nie każda tego typu umowa będzie jej pozbawiać. Z przepisów można wyinterpretować, że chodzi jedynie o zlecenia zawierane przez samozatrudnionego w ramach prowadzonej przez siebie działalności.
– Nawet w takim przypadku będą pojawiać się jednak problemy. Na przykład: czy jeśli samozatrudniony krawiec skorzysta z usług hydraulika, to będzie zleceniodawcą w rozumieniu omawianych przepisów i nie będzie mu przysługiwać minimum godzinowe? – wskazuje Robert Lisicki.
Za granicą
Wątpliwości wywołują też kwestie formalne związane z prowadzeniem działalności gospodarczej. Z przepisów wynika, że stawką godzinową nie będą objęci ci samozatrudnieni, którzy zarejestrowali firmę w kraju członkowskim UE (innym niż Polska) albo w Islandii, Norwegii lub Liechtensteinie. Nie jest to przeoczenie ustawodawcy. Przyjęcie takiego rozwiązania jest wymuszone dyrektywą 2006/123/WE z 12 grudnia 2006 r. dotyczącą usług na rynku wewnętrznym (Dz.Urz. UE L 376/36 z 27 grudnia 2006 r.). W praktyce umożliwi ono jednak obchodzenie krajowego minimum.
– Zatrudniający mogą preferować osoby z firmą zarejestrowaną np. w Czechach. A Państwowa Inspekcja Pracy nie jest w stanie zbadać wszystkich przypadków świadczenia usług przez przedsiębiorców, którzy zakładają działalność za granicą – podsumowuje Adam Kraszewski.