Wsparcie państwa należy się nie tylko tym, którzy rezygnują z zatrudnienia z powodu nagłego pogorszenia się stanu zdrowia członka rodziny. Tak wynika z wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Sprawa dotyczyła pracownicy opiekującej się matką, która od 1999 r. nie była zdolna do samodzielnej egzystencji. W czerwcu 2012 r. nad zakładem pracy kobiety zawisła groźba masowych zwolnień. I choć jej nazwisko nie znalazło się na liście osób, które stracą pracę, to uznała, że planowana restrukturyzacja jest dobrym momentem, by z niej zrezygnować i poświęcić więcej czasu matce. O swojej decyzji poinformowała pracodawcę, a ten zgodził się na jej dobrowolne odejście. W świadectwie pracy wpisał, że rozwiązanie umowy nastąpiło za porozumieniem stron w ramach zwolnień grupowych i z przyczyn niedotyczących pracownika. Właśnie ten zapis legł u podstaw sporu z wójtem.
Wkrótce po odejściu z pracy kobieta zarejestrowała się bowiem jako bezrobotna i złożyła wniosek o przyznanie zasiłku opiekuńczego, o którym mowa w art. 16a ust. 1 ustawy o świadczeniach rodzinnych (Dz.U. z 2016 poz. 1518). Wójt nie wyraził na to zgody. Stwierdził, że taka pomoc przysługuje jedynie osobom, które zrezygnowały z zatrudnienia, by zajmować się chorym członkiem rodziny, a nie tym, którzy zostali z niej zwolnieni. W jego ocenie za tym, że kobieta nie zakończyła aktywności zawodowej z własnej woli, przemawiało m.in. to, iż zarejestrowała się w urzędzie pracy.
Kobieta nie zgadzała się z tym stanowiskiem. Podkreśliła, że zarejestrowała się jako bezrobotna, bo potrzebowała ubezpieczenia zdrowotnego. Przekonywała też, że odeszła z pracy z własnej woli z racji na pogarszający się stan matki. Dodała, że nie była typowana do zwolnienia, co poświadczył sam pracodawca. Dowodem było wystawione przez niego zaświadczenie, które dołączyła do odwołania. Argumentowała, że jej były pracodawca rozwiązał z nią umowę w ramach zwolnień grupowych, uznając, że będzie to dla niej najbardziej korzystne rozwiązanie. Nie mógł przypuszczać, że może to zostać zinterpretowane na jej niekorzyść w przyszłości.
Samorządowe kolegium odwoławcze nie przychyliło się jednak do jej argumentacji. Wskazało ponadto, że nawet jeżeli kobieta odeszłaby z pracy z własnej woli, to i tak nie mogłaby jeszcze liczyć na zasiłek. Przysługuje on bowiem wyłącznie tym, którzy rezygnują z zatrudnienia, by opiekować się chorym członkiem rodziny. Natomiast w ocenie organu nie sposób było uznać, że takimi motywami kierowała się córka. To dlatego, że matka jest niepełnosprawna od wielu lat, a więc jej stan zdrowia nie mógł być powodem nagłej rezygnacji z zatrudnienia – uznało SKO.
Do takich samych wniosków doszedł też WSA w Gliwicach. W ocenie sądu kobieta nie zrezygnowała z pracy z własnej woli, tylko została z niej zwolniona. Podkreślił też, że podjęła działania, by ten stan rzeczy zmienić, czyli zarejestrowała się jako bezrobotna. W tej sytuacji zdaniem składu orzekającego nie wystąpił związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy rozwiązaniem stosunku pracy a chorobą matki. Z tych wszystkich powodów sąd uznał, że zasiłek jej nie przysługuje.
Powódka złożyła kasację do NSA, a ten przyznał jej rację. Sędzia Maciej Dybowski wskazał, że kobieta spełniła kryterium dochodowe, o którym mowa w przepisach. Nie miał też wątpliwości, że powódka nie próbuje wyłudzić pieniędzy, bo materiał dowodowy jednoznacznie wskazuje, iż faktycznie pełni opiekę nad matką, w czym – jak stwierdził sędzia – „widać jej wkład i serce”. NSA nie zgodził się również z organami i sądem I instancji, że długi okres pomiędzy wydaniem orzeczenia o niepełnosprawności matki a rezygnacją z pracy córki uzasadnia odmowę udzielenia wsparcia.
ORZECZNICTWO
Wyrok z 18 października 2016 r., sygn. akt I OSK 1236/15.