Programy dla długotrwale bezrobotnych będą mogły trwać nawet pół roku. Bez prac społecznie użytecznych.
Przeciwdziałanie bezrobociu / Dziennik Gazeta Prawna
Ponad 5,5 tys. osób objętych było w ubiegłym roku Programem Aktywizacja i Integracja (PAI), który jest organizowany przez powiatowe urzędy pracy razem z ośrodkami pomocy społecznej. Skala wykorzystania tego instrumentu, w założeniu ułatwiającego powrót na rynek pracy osobom najbardziej od niego oddalonym, jest jednak niższa od tej zakładanej przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS). Dlatego resort planuje wprowadzenie zmian, które mają zlikwidować bariery przeszkadzające samorządom w rozwijaniu współpracy w tym zakresie.
Wspólny klient
PAI został wprowadzony do ustawy z 20 kwietnia 2004 r. o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 645 ze zm.) w maju 2014 r. Jest to specjalna forma wsparcia przewidziana dla osób bezrobotnych z trzecim profilem pomocy, czyli długotrwale pozostających bez pracy, które dodatkowo korzystają ze świadczeń pomocy społecznej i są objęte kontraktem socjalnym. Ze względu na to, że są one klientami zarówno PUP (podlegają powiatom), jak i OPS (które są w gestii gmin), podjęcie przez oba szczeble wspólnych działań ma przynosić lepsze efekty w doprowadzeniu ich do zatrudnienia. Co do zasady PAI składa się z dwóch komponentów. Za ten związany z aktywizacją zawodową odpowiedzialny jest pośredniak, a za drugi – obejmujący psychologiczne i motywacyjne przygotowanie do podjęcia pracy – OPS (chociaż może to być również inny podmiot). Po zakończeniu jego realizacji bezrobotny może być skierowany do udziału w kolejnej edycji programu, do zatrudnienia wspomaganego u pracodawcy albo podjęcia pracy w spółdzielni pracy.
Specyfika PAI oraz jego konstrukcja wymaga ścisłego partnerstwa pośredniaków z gminami. Problem w tym, że jak pokazują statystyki MRPiPS, że samorządy niezbyt chętnie podejmowały wspólne działania. Resort rodziny szacował bowiem, że tym instrumentem objętych będzie ok. 180 tys. osób. W rzeczywistości w 2015 r. do udziału w programach skierowanych zostało zaledwie 5,5 tys. osób.
– Powodem mogą być bariery administracyjne. O ile powiat grodzki zawiązuje współpracę z jednym OPS, o tyle na terenie ziemskiego działa ich kilka. W tym drugim przypadku skorelowanie działań między urzędami bywa już trudne – mówi Jerzy Kędziora, dyrektor PUP w Chorzowie.
Dodaje, że nie bez znaczenia są też kwestie finansowe, bo gmina uczestniczy w kosztach realizacji PAI. W efekcie wiele z nich nie jest chętnych do podejmowania współpracy.
Dłuższa realizacja
Z uwagi na małe zainteresowanie PAI resort rodziny planuje zmiany w przepisach regulujących jego realizację. Jedną z nich jest rozszerzenie grupy docelowej bezrobotnych, którzy mogą w nich uczestniczyć. Resort proponuje, aby do PAI mogły być skierowane osoby korzystające z pomocy społecznej bez względu na ustalony dla nich profil pomocy. Kolejna z rozważanych modyfikacji zakłada odejście od obowiązku realizowania prac społecznie użytecznych.
– To nie jest tak, że gminy nie chcą ich w ogóle organizować, ale gdy są elementem programu, mają mniejszą swobodę w tym zakresie. Ograniczeniem jest chociażby wymiar prac społecznie użytecznych w ramach PAI, który wynosi 10 godzin tygodniowo, czy tylko dwumiesięczny czas jego realizacji – wskazuje Tomasz Zawiszewski, dyrektor PUP w Bydgoszczy.
Potrzebę wydłużenia tego okresu zauważa zresztą ministerstwo, które zapowiada, że maksymalnie mógłby on wynosić sześć miesięcy.
– Dwa miesiące to zdecydowanie zbyt krótki czas, aby pracować z osobą, która często przez wiele lat była bezrobotna. Wprawdzie teraz może być skierowana do kolejnej edycji PAI, ale jej aktywizacja jest wtedy prowadzona z przerwami – podkreśla Jerzy Kędziora.
Resort rodziny proponuje wreszcie, aby finansować koszty przejazdu i wyżywienia bezrobotnego podczas udziału w zajęciach integracji społecznej. Przy czym jest jeszcze kwestia, kto miałby je ponosić – powiat czy też gmina?
– Jest to dobra propozycja, która może zachęcać samych bezrobotnych do udziału w PAI, bo z tym też jest problem – stwierdza Maria Michaluk, zastępca dyrektora PUP w Gdańsku.