Rok temu Rada Dialogu Społecznego zastąpiła Komisję Trójstronną. Miało być nowe otwarcie w relacjach rządu z pracodawcami i związkami zawodowymi. Niestety dialog wciąż jest fasadą.
Gospodarka kapitalistyczna jest zbudowana na konflikcie interesów między pracodawcami a pracownikami. Zaś państwo pełni funkcję rozjemcy. Instytucje dialogu społecznego mają sens, jeżeli efektem ich działania jest kompromis między uczestnikami rozmów. Jednocześnie dialog nie jest samoistnym celem funkcjonowania organizacji pracowniczych i biznesu, lecz środkiem do osiągnięcia konkretnych celów. Związkowcy walczą o godną pracę i płacę, a pracodawcy o wyższą stopę zysku czy większą elastyczność rynku pracy.
Dialog społeczny w większości krajów jest regulowany na trzech poziomach: zakładowym, branżowym i państwowym. Państwo tworzy ogólne ramy ustawowe, w tym np. wyznacza minimalną płacę. Kluczowy jest poziom branżowy, gdzie w większości krajów UE organizacje pracodawców i związkowców zawierają porozumienia obowiązujące wszystkich pracowników danej branży. Państwo pełni tu funkcję mediacyjną i kontrolną. Wreszcie na poziomie zakładu pracy strona związkowa dba o przestrzeganie zasad ustalonych na poziomie branżowym. Niekiedy dochodzi tu do sporów między pracodawcami a pracownikami, które wyrażają się w strajkach, pikietach czy procesach przed sądami pracy .
Za rządów koalicji PO-PSL rząd sprzyjał pracodawcom. Na dodatek poziom branżowy nie istniał, bo Polska była krajem o najmniejszym w UE odsetku pracowników objętych układami zbiorowymi. Pracodawcy byli także stroną uprzywilejowaną na poziomie poszczególnych zakładów pracy. W geście sprzeciwu wobec ścisłych powiązań między rządem a pracodawcami strona związkowa zawiesiła udział w Komisji Trójstronnej.
Po pierwsze partia
Rząd PiS dokonał radykalnej zmiany relacji na linii państwo – związki zawodowe – pracodawcy. Przede wszystkim doszło do wzrostu znaczenia państwa, które uniezależniło się od pracodawców, ale zarazem wcale nie stanęło po stronie związkowców. Model przyjęty przez ekipę Beaty Szydło można nazwać nacjonalistyczno-nomenklaturowym. W jego ramach głównym celem państwa jest narzucanie konserwatywnych rozwiązań w polityce społecznej i wzmacnianie tradycyjnej wizji rodziny. Jako przykład można podać zniesienie obowiązku szkolnego sześciolatków, obniżenie wieku emerytalnego kobiet czy wprowadzenie świadczenia 500+ jako jedynej formy pomocy, która ma zatrzymać kobiety w domach.
W polityce gospodarczej, wbrew opiniom liberalnych krytyków, państwo wcale nie dąży do nacjonalizacji, lecz wykorzystania biznesu dla celów partyjnych. Stąd presja na przedsiębiorców, aby byli posłuszni nowej władzy. Częścią tej strategii jest obsadzanie ludźmi lojalnymi kluczowych stanowisk w spółkach z udziałem Skarbu Państwa, jak też uruchomienie środków tych firm na wsparcie dla mediów i stowarzyszeń związanych z prawicą (fundacja PGiNG kupiła 4 tys. rocznych prenumerat miesięczników „Historia do Rzeczy” oraz „W Sieci Historii”, a Polska Grupa Zbrojeniowa wsparła finansowo klasztor ojców Oblatów). Ręczne sterowanie prokuraturą i pomijanie przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę formalnych procedur w postępowaniach dotyczących spraw gospodarczych ma być zarazem straszakiem dla firm prywatnych. W działaniach tych nie chodzi jednak o wsparcie praw pracowniczych, lecz o podporządkowanie biznesu partii.
Innym elementem polityki nowego rządu jest deklarowana wrogość wobec zagranicznych korporacji i wsparcie dla małych polskich firm. Na tym polu linia nowej władzy jest niespójna, gdyż część rządu wspiera porozumienia handlowe CETA i TTIP, niemniej jednak ogólny kierunek polityki gospodarczej wpisuje się w retorykę nacjonalistyczną. Podatek od handlu czy częściowy zakaz handlu w niedzielę ma osłabić duże korporacje względem małych sklepów osiedlowych. Trudno uznać te rozwiązania za propracownicze, gdyż standardy pracy i płacy najwyższe są w największych firmach z udziałem kapitału zagranicznego, a zdecydowanie najniższe w małych przedsiębiorstwach krajowych (gdzie nie istnieją też związki zawodowe). Modelowo jest to więc wizja gospodarki głęboko archaicznej, oparta na wsparciu dla najbardziej nieinnowacyjnych lokalnych mikroprzedsiębiorstw i dużych polskich firm, w których partia obsadza kluczowe stanowiska, oraz na niechęci do kapitału zagranicznego. Uzupełnieniem tego projektu jest konserwatywna wizja wsi i ustawa o obrocie ziemi rolnej, która bardzo utrudni migrację ze wsi do miast.
Na poziomie branżowym sytuacja pozostaje taka sama jak za poprzedniej ekipy, to znaczy odsetek pracowników objętych układami zbiorowymi ma pozostać na bardzo niskim poziomie. Istotnym novum jest atak na największy związek zawodowy działający w szkolnictwie, czyli zrzeszony w OPZZ Związek Nauczycielstwa Polskiego. ZNP krytycznie ocenia działania rządu i stawia opór planowanym zmianom w edukacji, których głównymi celami są wymiana stanowisk kierowniczych w szkołach wszystkich szczebli.
Wreszcie dialog na poziomie zakładu pracy jest odwzorowaniem regulacji przyjętych na szczeblu państwowym, czyli mamy do czynienia ze wspomnianym upolitycznieniem dużych polskich firm, niechęcią do firm zagranicznych i wsparciem dla drobnego rodzimego kapitału. Przyjmowane przez nową władzę regulacje dotyczące prawa pracy są zaś chaotyczne i niejednoznaczne. Z jednej strony mamy korzystne dla pracowników podniesienie płacy minimalnej, wprowadzenie minimalnej płacy godzinowej oraz wymogu zawarcia umowy z pracownikiem przed jego przystąpieniem do pracy, ale z drugiej – mamy do czynienia z zamrożeniem płac w budżetówce czy wspomnianym atakiem na nauczycieli.
Nowym istotnym elementem w dialogu społecznym jest natomiast zmiana roli Solidarności, która po wyborach bardzo się upolityczniła i wsparła autorytarny kierunek działań ekipy rządzącej. Trudno pojąć, dlaczego Solidarność wspiera drobne przedsiębiorstwa, w których nie istnieją związki zawodowe, a prawa pracownicze są najczęściej łamane. Jednocześnie coraz częściej związek Piotra Dudy wycofuje się z obrony praw pracowniczych, przyzwalając na szkodliwe zmiany w szkolnictwie, milcząc na temat konfliktów w służbie zdrowia, lekceważąc zwolnienia w służbie cywilnej czy TVP. Jednocześnie jako związek spleciony z władzą Solidarność może liczyć na awanse swoich przedstawicieli w części firm z udziałem Skarbu Państwa.
Dialogowa alternatywa
Podstawą dialogu społecznego w rozwiniętych demokracjach europejskich jest poziom branżowy, na którym związki zawodowe i pracodawcy porozumiewają się odnośnie do poziomu płac, nadgodzin czy dni wolnych. Odbudowa relacji na tym szczeblu jest najważniejszym wyzwaniem najbliższych lat. Dzięki temu polski rynek pracy stałby się bardziej stabilny i przyczynił się do poprawy sytuacji pracowników. Obowiązkiem państwa powinno być stworzenie ram prawnych, które narzucałyby stronom dialogu obowiązek zawierania takich układów. Dzięki temu też ustabilizowałaby się sytuacja na poziomie poszczególnych zakładów pracy, w których przedstawiciele związków zawodowych monitorowaliby przestrzeganie układów ponadzakładowych.
Natomiast na poziomie państwowym model promowany przez obecny rząd jest kryzysogenny i generujący mnóstwo patologii. Dezaktywizacja zawodowa kobiet i opieranie świadczeń społecznych na tradycyjnym modelu rodziny jest niesprawiedliwe, antydemokratyczne oraz szkodliwe dla rynku pracy i budżetu państwa. Najbardziej rozwinięte kraje świata wspierają aspiracje zawodowe kobiet, a znienawidzona przez polski rząd równość płci stanowi jeden z fundamentów ich rozwoju.
Podporządkowanie gospodarki interesom partii jest korupcjogenne i zwyczajnie patologiczne. Atak na przedsiębiorstwa zagraniczne połączony z odgórnym wsparciem dla małych polskich firm jest zaś sprzeczny z równym traktowaniem podmiotów gospodarczych, a zarazem antyrozwojowy. Od firm zagranicznych trzeba wymagać, aby płaciły podatki i przestrzegały przepisów polskiego prawa, ale nie ma powodów, by traktować je gorzej niż polski kapitał.
Natomiast ważnym wyzwaniem dla Polski jest radykalne ograniczenie umów cywilnoprawnych, zmniejszenie nierówności społecznych czy skrócenie czasu pracy. Zamiast podporządkowywać rozwój społeczno-ekonomiczny kraju partii, Bogu i tradycyjnej rodzinie, rząd powinien bardziej dbać o prawa pracownicze i równe prawa wszystkich obywateli, niezależnie od płci, wyznania czy światopoglądu.