Szef klubu PSL Stanisław Żelichowsk uważa, że prezydent Lech Kaczyński wetując najważniejsze ustawy reformujące służbę zdrowia, zgodził się na to, żeby trwał w niej nadal bałagan.

Prezydent zawetował trzy z sześciu ustaw zdrowotnych: o zoz-ach, o pracownikach zoz-ów oraz ustawę wprowadzającą reformę służby zdrowia. Tłumaczył, że "nie dopuści do prywatyzacji służby zdrowia".

"Pan prezydent godzi się na to, żeby trwał bałagan. Mamy najdroższe leki w Europie, mamy zadłużające się w postępie geometrycznym szpitale, mamy kupę sprzętu medycznego kupionego, niezainstalowanego, leżącego gdzieś tam w korytarzach szpitalnych czy w piwnicach, pacjenci czekają wiele miesięcy czy lat na spotkanie ze specjalistą, pan prezydent to po prostu zaakceptował, że tak ma być" - powiedział PAP Żelichowski.

Polityk PSL podkreślił, że koalicja zrobi wszystko, by odrzucić weto głowy państwa, a jeśli się to nie uda, rząd znajdzie plan awaryjny.

"Będziemy próbowali w tym stanie rzeczy, który jest do następnych wyborów prezydenckich, zrobić co się da, a później mam nadzieję, że społeczeństwo będzie miało prosty wybór" - stwierdził.

"Okazali się niewiarygodnymi partnerami w związku z tym nie wiem, czy jest powód, żeby z nimi dalej rozmawiać"

Żelichowski nie sądzi jednak, żeby w tej chwili Lewica chciała pomóc w odrzuceniu weta prezydenta, bo - jak podkreślił - koalicja spełniła wszystkie jej warunki, gdy negocjacjami w tej sprawie zajmował się szef klubu Lewicy Wojciech Olejniczak.

"Okazali się niewiarygodnymi partnerami w związku z tym nie wiem, czy jest powód, żeby z nimi dalej rozmawiać" - oświadczył polityk PSL.

Jak zaznaczył, używanie argumentu, że rozwiązania prawne, które proponowała koalicja mogły się zakończyć prywatyzacją szpitali można porównać do stwierdzenia, że niektóre małżeństwa mogą skończyć się rozwodem.

"Ale to nie znaczy, że wszystkie mają tak się skończyć. Nie ma obawy, nie było powodu, żeby się bać, że to się skończy prywatyzacją" - oświadczył Żelichowski.

Szef klubu PSL podkreślił, że w zawetowanych przez prezydenta ustawach chodziło o to, żeby w szpitalach był gospodarz, który by za nie odpowiadał. "Żeby nie było sytuacji takiej jak mamy obecnie - w szpitalu zadłużonym na 25 mln zł podnoszone są płace, bo zażądały tego związki zawodowe" - powiedział.