Klub Lewicy wyraził zadowolenie z deklaracji premiera Donalda Tuska, że zapłodnienia pozaustrojowe metodą in vitro powinny być refundowane ze środków publicznych.

Premier powiedział w środę, że rząd przyjmuje jako zasadny postulat refundacji metody in vitro. "Metoda in vitro powinna być metodą uregulowaną, a więc legalną, prawną, a co za tym idzie powinna być dostępna dla tych, którzy nie mają innej możliwości zapobiegania skutkom bezpłodności" - mówił szef rządu. Zaznaczył, że wszyscy powinni mieć równy i sprawiedliwy dostęp do tej metody. "Stąd przyjmujemy jako zasadny postulat refundacji. W jakim stopniu - zobaczymy" - dodał Tusk.

"Bardzo cieszymy się z tego powodu, że premier podjął taką decyzję. Martwimy się tylko tym, że być może znów będzie telefon od biskupa i znów będzie dosyć ostra rozmowa" - mówił szef SLD Grzegorz Napieralski na konferencji prasowej w Sejmie.

Jak przypomniał, rok temu o refundowaniu zapłodnienia metodą in vitro mówiła minister zdrowia Ewa Kopacz. "Po roku nic w tej sprawie się nie wydarzyło" - podkreślił szef Sojuszu.

Wyraził także nadzieję, że w przyszłorocznym budżecie państwa znajdą się środki na refundację metody in vitro.

Izabela Jaruga-Nowacka zwróciła z kolei uwagę, że projekt kluby Lewicy zakłada finansowanie zabiegów zapłodnienia pozaustrojowego. "Tam jest wszystko wyliczone: ile to kosztuje, również kto z tej metody może skorzystać i jak tę metodę trzeba przeprowadzić, aby zapłodnienie pozaustrojowe było dostępne dla osób niezamożnych" - podkreśliła posłanka Lewicy.

Jak zaznaczyła, premier nie wyjaśnił, ile cykli zapłodnienia in vitro będzie refundowanych, czy będzie to dostępne dla wszystkich par, czy tylko takich, które są w formalnym związku małżeńskim.

"Nie wiemy również, czy będzie możliwe zapładnianie zarodków" - dodała Jaruga-Nowacka. Przypomniała, że zgodnie z propozycją Lewicy to para decyduje sama, czy chciałaby zamrażać zarodki.

Projekt Lewicy nowelizacji ustawy o świadczeniach zdrowotnych zakłada refundację ze środków NFZ trzech prób zapłodnienia in vitro. Autorzy projektu szacują, że refundacja zapłodnienia in vitro może kosztować około 112,5 mln złotych rocznie. Według nich, leczenia metodą in vitro wymaga w Polsce około 25 tys. par rocznie, z czego - jak uważają pomysłodawcy projektu - nie więcej niż połowa będzie zainteresowana zastosowaniem metody pozaustrojowego zapłodnienia.

"To, o czym dzisiaj mówił premier to duży projekt, który jest ogromnym wyzwaniem dotyczącym w ogóle problematyki bioetycznej w Polsce"

Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski pytany był w środę, czy Sejm będzie pracował nad projektem Lewicy.

"To, o czym dzisiaj mówił premier to duży projekt, który jest ogromnym wyzwaniem dotyczącym w ogóle problematyki bioetycznej w Polsce. W Polsce do tej pory w tej materii była czarna dziura" - mówił Chlebowski.

Jak dodał, mimo różnych europejskich dyrektyw w tej sprawie rządy na przestrzeni ostatnich lat nic nie zrobiły. "To o czym dzisiaj mówił premier to duży przełom - bo to nie jest tylko kwestia finansowania zapłodnienia in vitro, ale funkcjonowania całego systemu. Będzie projekt fundamentalnej, ustrojowej ustawy jeżeli chodzi o tę dziedzinę" - podkreślił polityk PO.

Napieralski, komentując słowa szefa klubu PO, zadeklarował, że klub Lewicy przekaże swój projekt do Platformy, aby uniknąć sporu o "ojcostwo" pomysłu refundacji in vitro. "Dla dobra tych par, które chcą mieć dzieci przekażemy ten projekt, byle był uchwalony w tym roku i w budżecie państwa znalazły się pieniądze" - dodał szef Sojuszu.