To sądy zweryfikują liczebność organizacji związkowych. Prawo przystępowania do nich zyskają np. wolontariusze.
Negocjacje reformy związkowej przynoszą pierwsze efekty. Zgodnie z zapowiedziami rząd uwzględnił niektóre propozycje partnerów społecznych i zmodyfikował projekt nowelizacji ustawy o związkach zawodowych (jego głównym celem ma być umożliwienie zrzeszania się osobom zatrudnionym na innej podstawie niż umowa o pracę, np. zleceniobiorcom i samozatrudnionym). Ostatnia, robocza wersja zmian, która będzie podstawą do dalszych konsultacji, przewiduje m.in., że prawo przystępowania do związków zyskają także wolontariusze, stażyści i inne osoby wykonujące pracę osobiście, ale bez wynagrodzenia (propozycja central związkowych). Nie zawiera ona już też definicji podmiotu zatrudniającego, która miała zastąpić pojęcie pracodawcy (zabiegały o to organizacje zrzeszające tych ostatnich). Doprecyzowane zostały też zasady udzielania zwolnień z obowiązku świadczenia pracy przez działaczy na czas dokonania doraźnych czynności związkowych. Niektóre z nich będą limitowane.
Wielka reforma uprawnień związkowych / Dziennik Gazeta Prawna
Mała rewolta
W porównaniu z pierwotnym projektem najbardziej gruntowny charakter mają dwie zmiany zaproponowane w ostatniej wersji nowelizacji. Pierwsza z nich zakłada, że to sądy, a nie Państwowa Inspekcja Pracy będzie badać liczebność danego związku na wniosek pracodawcy lub innej organizacji zakładowej (będzie można go złożyć w ciągu 30 dni od przedstawienia przez związek informacji o liczbie członków). – W tej kwestii nie ma spornych stanowisk. Sądy już teraz badają reprezentatywność organizacji związkowych, więc rozwiązanie to jest spójne z obecnymi przepisami i nie wywołuje sprzeciwu pracodawców. Z kolei związkom zawodowym zależy na tym, aby informacje o ich członkach nie były udostępnianie zbyt wielu podmiotom zewnętrznym – wyjaśnia dr hab. Monika Gładoch, radca prawny z kancelarii M. Gładoch Specjaliści Prawa Pracy, ekspert Pracodawców RP.
Druga istotna poprawka zakłada zmiany w zakresie zwolnień od pracy na dokonanie doraźnych czynności związkowych przez działaczy (poza zakładem pracy). Ostatnia wersja projektu przewiduje ich podział na dwie kategorie. Pierwsza będzie dotyczyć zwolnień na czas niezbędny do dokonania zadań wynikających z funkcji związkowej (np. przewodniczący organizacji będzie zwolniony na czas uczestnictwa w zjeździe organizowanym przez związkową centralę). Ich wymiar nie będzie ograniczony. Druga kategoria obejmie czas na wykonanie czynności związanych ze statutową działalnością związku (np. udział w strajku solidarnościowym). Ten rodzaj zwolnienia będzie limitowany (projekt zakłada, że wymiar zwolnienia w danym okresie czasu zostanie uzgodniony z partnerami społecznymi). Zastrzeżenia do tych propozycji zgłaszają zarówno pracodawcy, jak i związkowcy.
– Nie jesteśmy zwolennikami ryczałtowego modelu zwolnień – wskazuje prof. Jacek Męcina, przewodniczący zespołu ds. prawa pracy Rady Dialogu Społecznego, ekspert Konfederacji Lewiatan.
– Na pewno niełatwo będzie ustalić jednolity wymiar takiego uprawnienia, bo związki mają różne potrzeby, w zależności m.in. od wielkości organizacji i firmy, w której działają – dodaje Paweł Śmigielski, dyrektor wydziału prawno-interwencyjnego OPZZ.
Związkowe postulaty
Zmodyfikowany projekt uwzględnia wiele propozycji wskazanych we wspólnym stanowisku central związkowych (przygotowano je w odniesieniu do pierwotnej wersji zmian). Jedna z najważniejszych umożliwi przystępowanie do związków osobom wykonującym obowiązki bez wynagrodzenia. Pierwotna wersja projektu zakładała, że uprawnienie takie będzie przysługiwało wyłącznie osobom wykonującym pracę zarobkową.
– Konwencja nr 87 Międzynarodowej Organizacji Pracy nie uzależnia prawa do zrzeszania się od zarobkowania. Dlatego nie zgadzamy się na takie ograniczenie ustawowe – tłumaczy Paweł Śmigielski.
Po zmianach pracujący bez wynagrodzenia zyskają możliwość przystępowania do istniejących już związków (nie będą mieli prawa tworzyć samodzielnie organizacji), o ile statuty tych ostatnich będą przewidywać taką możliwość.
W zakresie prawa koalicji rząd uwzględnił też częściowo propozycję central dotyczącą minimalnego stażu zatrudnienia w firmie dla zarobkujących na innej podstawie niż umowa o pracę. Pierwotnie osoby te miały zyskać możliwość zrzeszania się, o ile świadczą obowiązki przez co najmniej 6 miesięcy. Wersja projektu uwzględniająca uwagi partnerów społecznych przewiduje inne warianty tego rozwiązania, które mają być podstawą do dalszej dyskusji (np. jeden z nich zakłada, że będą to tylko 3 miesiące).
Istotne znaczenie dla reprezentacji załogi może mieć też wydłużenie czasu na zawiadomienie sądu o zmianie statutu związku. Działacze będą mieć na to 30, a nie 7 dni (jak przewidywał pierwotny projekt).
Pracodawcy zostają
Z punktu widzenia zatrudniających najistotniejsze znaczenie ma rezygnacja z wprowadzenia do ustawy związkowej definicji podmiotu zatrudniającego, która miała zastąpić pojęcie pracodawcy. Ich zdaniem takie rozwiązanie oznaczałoby zbytnią ingerencję w zasady zrzeszania się firm (a są one – jako pracodawcy – stroną dialogu społecznego). – Wystarczającym rozwiązaniem jest modyfikacja samego pojęcia pracodawcy w rozumieniu ustawy o związkach zawodowych – tłumaczy prof. Jacek Męcina.
Ostatnia wersja projektu zakłada właśnie takie unormowanie. Pojęcie pracodawcy – na użytek ustawy związkowej – będzie obejmować nie tylko stosujących umowy o pracy, lecz także tych zatrudniających na innych podstawach (np. umowach cywilnoprawnych). W ten sposób np. zleceniobiorcy nie utracą możliwości założenia związku w firmie zatrudniającej wyłącznie na kontraktach cywilnoprawnych, a jednocześnie ograniczona zostanie ingerencja w prawo zrzeszania się pracodawców.
– Nie jesteśmy przeciwni takiemu rozwiązaniu, ale czekamy na opinię Rządowego Centrum Legislacji. W obrocie prawnym będą bowiem funkcjonować dwie odmienne definicje pracodawcy – podkreśla Paweł Śmigielski.
Pracodawcy nie ukrywają, że chcieliby także dyskutować na temat zakresu ochrony, jaka ma przysługiwać działaczom związkowym zatrudnionym na innej podstawie niż umowa o pracę.
– Jeżeli strona związkowa uznaje, że zapewnienie im wyłącznie ochrony antydyskryminacyjnej jest niewystarczające, możemy rozmawiać na temat zabezpieczenia trwałości ich umów. Nie będzie to jednak proste, bo przecież to kontrakty regulowane przez kodeks cywilny, którego naczelną zasadą jest swoboda umów – zauważa prof. Jacek Męcina.
Zatrudniający znacznie bardziej sceptycznie oceniają propozycję, aby wspomnieni działacze mieli także prawo do zwolnień ze świadczenia obowiązków na wykonywanie działalności związkowej (tzw. etaty związkowe).