Firmy eksportowe jako pierwsze mogą zwalniać pracowników. Kolejne redukcje będą w przedsiębiorstwach produkujących dobra inwestycyjne, bo wiele z nich całkowicie zahamowało wcześniej planowane inwestycje.
• Czy kryzys finansowy spowoduje zmiany na polskim rynku pracy?
- Wszystkie ostatnio opublikowane prognozy makroekonomiczne wskazują, że już w najbliższym roku czeka nas wyraźne spowolnienie gospodarcze. O ile jeszcze w I połowie tego roku polska gospodarka rozwijała się w tempie niemal 6 proc. rocznie, o tyle obecnie oczekuje się, że w latach 2009-2010 tempo wzrostu PKB obniży się w naszym kraju do około 3-3,5 proc. Kilka miesięcy temu prognozy wskazywały, że tempo wzrostu naszej gospodarki zmniejszy się tylko do około 4-4,5 proc. Jednym ze skutków nadchodzącego spowolnienia gospodarczego będzie ograniczenie popytu na pracę. W ostatnich latach przyzwyczailiśmy się, że bezrobocie może systematycznie spadać. Niebawem doświadczymy jednak wzrostu bezrobocia, choć nie oczekuję, by był dramatyczny. Pamiętajmy o tym, że Polskę czeka spowolnienie gospodarcze, a nie kryzys. Tym różnimy się np. od Stanów Zjednoczonych czy kilku krajów UE, które najprawdopodobniej doświadczą recesji. Ostatnie dane z polskiego rynku pracy nie wskazują, aby firmy już zaczęły zwalniać pracowników. Spadek krajowego popytu inwestycyjnego, a także gorsze perspektywy dla wzrostu eksportu spowodują, że już w przyszłym roku może jednak nastąpić spadek liczby pracujących. Ostatnie badania koniunktury wskazują, że silny spadek zamówień odczuwają zwłaszcza firmy eksportowe. To właśnie one jako pierwsze mogą zacząć zwalniać pracowników. Następne będą zapewne firmy produkujące dobra inwestycyjne, których sprzedaż spadnie, bo wiele z nich całkowicie zahamowało wcześniej planowane inwestycje. Październikowa projekcja inflacji NBP, w której starano się uwzględnić wpływ kryzysu na rynkach finansowych na perspektywy wzrostu PKB w Polsce, wskazuje, że w przyszłym roku odnotujemy spadek liczby pracujących. Redukcja zatrudnienia nasili się jeszcze w 2010 roku. Obecne przewidywania rozwoju sytuacji na rynku pracy w Polsce są zupełnie inne od tych, które analitycy NBP przedstawili w poprzedniej projekcji inflacji w czerwcu 2008 roku. Wtedy przewidywano, że w latach 2009-2010 firmy w Polsce wciąż będą zwiększać zatrudnienie, choć w nieco wolniejszym tempie niż ostatnich latach. Spadek liczby pracujących na pewno przyczyni się do wzrostu bezrobocia. Stopa bezrobocia BAEL może wzrosnąć z obecnych 8 proc. do nawet 12 proc. w 2010 roku.
• Co można zrobić, by uniknąć pogorszenia się sytuacji na rynku pracy? Jaki wpływ na spodziewany spadek zatrudnienia będzie miała dynamika płac?
- Liczba pracujących spada wtedy, gdy koszty pracy przewyższają korzyści, jakie pracodawca może uzyskać z tytułu zatrudnienia pracownika. Spowolnienie gospodarcze ograniczy zyski firm i zmusi je do poszukiwania oszczędności. Doświadczenia innych krajów wskazują, że gdy w okresie słabej koniunktury pracownicy akceptują niższy wzrost wynagrodzeń, to firmy mogą ograniczyć zatrudnienie w mniejszym stopniu niż gdy pracownicy nie ustępują w swoich żądaniach płacowych. Odnotowywana w ostatnich kwartałach dwucyfrowa dynamika płac będzie się stopniowo obniżać w kolejnych latach (nawet do 5-6 proc.), jednak nie zapobiegnie to spadkowi liczby pracujących i wzrostowi bezrobocia.
• Jakie branże najbardziej odczują efekt spowolnienia?
- Nie ma takiej, która może się czuć w pełni bezpieczna, wszystkie doświadczą skutków wolniejszego tempa rozwoju gospodarki, choć w różnym stopniu. Silne spowolnienie gospodarcze u naszych głównych partnerów handlowych w UE spowoduje, że duże problemy będą miały firmy nastawione na eksport. Pewną nadzieją dla nas jest jednak to, że firmy z rozwiniętych krajów UE, które będą obniżać koszty produkcji, mogą szukać dostawców lub przenosić część procesów biznesowych do krajów o niskich kosztach wytwarzania. Na tym może skorzystać Polska, gdzie koszty pracy są wciąż niższe niż w krajach Europy Zachodniej.
WIKTOR WOJCIECHOWSKI
wicedyrektor działu analitycznego Fundacji FOR