Pracownicy cywilni na pewno przez wiele ostatnich lat byli niedoceniani, nawet w pewnym sensie płacowo dyskryminowani, jednak to nie jest dostateczny argument w dyskusji dotyczącej podwyższenia im pensji do takiego poziomu, jaki mają żołnierze - mówi w wywiadzie dla DGP gen. Waldemar Skrzypczak, były wiceminister obrony narodowej.



W MON trwają rozmowy o podwyżkach dla pracowników cywilnych i żołnierzy. Ci pierwsi żądają wzrostu pensji nawet o tysiąc złotych. Czy proporcje między zarobkami wojskowych i cywili powinny się zacierać?
Nie. Wynika to przede wszystkim ze specyfiki pracy obu tych grup. Pamiętajmy, że żołnierze są na służbie, co oznacza, że nie mogą odmówić wykonania powierzonych im zadań, nawet jeśli zagraża to ich życiu czy zdrowiu. I choć cywile też nie mają łatwo w wojsku, to jednak ich praca jest mniej uciążliwa dla nich samych czy rodzin. Pracownicy cywilni na pewno przez wiele ostatnich lat byli niedoceniani, nawet w pewnym sensie płacowo dyskryminowani, jednak to nie jest dostateczny argument w dyskusji dotyczącej podwyższenia im pensji do takiego poziomu, jaki mają żołnierze.
Czy tworzone oddziały terenowe powinny otrzymywać uposażenie za gotowość, czy też inne gratyfikacje? Jeśli tak, to ile i w jakiej formie?
Uważam, że problem rozwiązać trzeba inaczej, bo utrzymanie dodatkowo 35 tys. żołnierzy będzie bardzo dużym obciążeniem dla budżetu MON. Koszty te w ramach świadczeń dla potrzeb obronności państwa należy przenieść na samorządy i pracodawców. Jeśli nie całkowicie, to przynajmniej w części. Przy czym każdy pracodawca, który by zatrudniał żołnierza OT, powinien mieć proporcjonalnie do liczby zatrudnionych obniżony obowiązek podatkowy maksymalnie do 15 proc. Z kolei samorządom płacącym zasiłki dla bezrobotnych żołnierzy OT należy zwiększyć dotacje lub zmniejszyć obowiązkowe odprowadzenie podatków do Skarbu Państwa. Można szukać innych, podobnych rozwiązań. Proste, ale realne.
Dla żołnierzy istotne są nie tylko zarobki, ale także możliwość podnoszenia swoich kwalifikacji. Od października ma powstać Akademia Sztuki Wojskowej. Co więcej, każdy oficer chcący awansować będzie musiał zdobyć tytuł oficera dyplomowanego. Czy te zmiany idą we właściwym kierunku?
Akademia Sztuki Wojennej budzi nadzieję, że w zakresie edukacji dowódców i oficerów sztabów jest to powrót do sposobów podobnych do stosowanych w przedwojennej Wyższej Szkole Wojennej, jak i powojennej Akademii Sztabu Generalnego. W WSW i ASG stawiano na doświadczonych i wykształconych dowódców. Zmiany idą w dobrym kierunku, o ile wrócimy do tych wzorców. Niestety resort obecnie stawia w edukacji na majorów, którzy niczym poważnym nie dowodzili. Wątpię, by byli oni w stanie rozwijać polską sztukę wojskową.