Emeryci, którzy nie otrzymują z ZUS emerytur, bo nie zwolnili się z pracy, będą otrzymywać to świadczenie. ZUS poinformuje o możliwości otrzymania emerytury pracowników, którzy obecnie mają ją zawieszoną. Opozycja złożyła w Sejmie projekt ustawy całkowicie znoszący limity dorabiania emerytów.
Osoby, które ukończą wiek emerytalny i chcą dalej pracować, nie będą już musiały zwolnić się z pracy. Zyskają możliwość otrzymywania emerytury i kontynuowania zatrudnienia. Dotyczy to także tych osób, które obecnie nie mają wypłacanej emerytury, bo nie rozstały się z firmą. Zakłada to uchwalona przez Sejm ustawa, którą w środę zajmie się Senat.
Takie rozwiązanie to pierwszy krok w kierunku znoszenia ograniczeń, które dotykają pracujących emerytów. Opozycja i eksperci postulują, aby zmiany poszły dalej. Domagają się, aby mogli dorabiać bez żadnych limitów.

Albo emerytura, albo pensja

Ustawa z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (t.j. Dz.U. z 2004 r. nr 39, poz. 353 z późn. zm.) wskazuje, że prawo do emerytury ulega zawieszeniu bez względu na to, ile dorabia emeryt, jeśli pracuje na rzecz pracodawcy, nie rozwiązawszy z nim wcześniej stosunku pracy (art. 103 ust. 2a). Pracownik, który chce otrzymać emeryturę, bo ma już do niej prawo, musi więc najpierw zwolnić się z pracy (choćby na jeden dzień) i dopiero wtedy złożyć wniosek do ZUS o świadczenie. Jeśli tego nie zrobi, ZUS, mimo że emeryturę przyzna, nie będzie jej wypłacać. Zawiesi ją do momentu rozwiązania przez niego stosunku pracy.
- Takie rozwiązanie usztywnia sytuację na rynku pracy. Często przepis ten jest też omijany, bo osoby fikcyjnie rozwiązują stosunek pracy, a następnie wracają do tej samej firmy - mówi Agnieszka Chłoń-Domińczak, wiceminister pracy i polityki społecznej.
Wskazuje też, że często pracownik wybiera emeryturę i aby ją otrzymać, musi zrezygnować z pracy, a później do niej nie wraca. A to powoduje wczesną dezaktywizację starszych osób.
Dlatego w ustawie z 17 października 2008 r. o emeryturach kapitałowych, która ma wejść w życie 14 dni od daty ogłoszenia (czyli na przełomie listopada i grudnia), rząd zaproponował uchylenie art. 103 ust. 2a. Pracownicy będą więc mogli ubiegać się w ZUS o emeryturę, mimo że wciąż pracują. Jeśli ZUS im ją przyzna, otrzymają ją równolegle z pensją. Takie rozwiązanie będzie też dotyczyć osób, które obecnie mają zawieszone prawo do emerytury, bo nie zwolniły się z pracy.
Agnieszka Chłoń-Domińczak przekonuje, że takie rozwiązanie jest zgodne z filozofią nowego systemu emerytalnego, w którym świadczenie pochodzi ze składek, a nie jest żadnym przywilejem. Dlatego państwo nie powinno uzależniać jego wypłaty od tego, czy ktoś pracuje.
Wraz z uchyleniem przepisu utrudniającego łączenie pracy i pobierania emerytury posłowie zobowiązali ZUS do poinformowania osób, które mają obecnie zawieszone prawo do świadczeń, że mogą je otrzymać. Ustawa przewiduje, że emerytura, do której prawo zostało zawieszone, zostanie wypłacona po złożeniu do ZUS wniosku. Aby taka osoba wiedziała, że ma do niej prawo, ZUS ją o tym poinformuje.

Emeryt bez limitu

Eksperci dobrze oceniają pomysł, aby emerytury były wypłacane bez względu na fakt rozwiązania stosunku pracy. Postulują jednak dalsze zmiany i całkowite zniesienie limitów dorabianiania dla emerytów, którzy nie ukończyli wieku emerytalnego.
- Rząd powinien znieść limity nie tylko dla emerytów, ale także dla osób otrzymujących zasiłki i świadczenia przedemerytalne - mówi Bogna Nowak-Turowiecka z Konfederacji Pracodawców Polskich.
Tłumaczy, że ich utrzymywanie jest bezcelowe, bo firmy narzekają na brak rąk do pracy, a prawdziwym rezerwuarem siły roboczej są osoby w wieku przedemerytalnym. Dodaje, że oprócz polepszenia sytuacji firm leży to też w interesie państwa.
- Legalizując pracę w szarej strefie lub podejmując ją legalnie, osoby takie będą odprowadzać do ZUS i NFZ składki, a do budżetu podatki - wskazuje Bogna Nowak-Turowiecka.
Podobnie uważa Joanna Kluzik-Rostkowska, była minister pracy i polityki społecznej. Mówi, że jej klub złożył w piątek do marszałka Sejmu projekt ustawy realizujący program aktywizacji osób po 50. roku życia. Znajduje się tam m.in. propozycja całkowitego zniesienia limitów dorabiania.
- Emerytura to świadczenie wynikające z pracy i państwo nie powinno się wtrącać, czy taka osoba dorabia czy nie - wskazuje Joanna Kluzik-Rostkowska.
Eksperci podkreślają jednak, że zniesienie limitów musi być powiązane z uchwaleniem ograniczonych emerytur pomostowych i wygaszeniem przywilejów emerytalnych.

Więcej pracy

Likwidacja limitów spowodowałaby też większe zainteresowanie pracą świadczeniobiorców.
- Ludzie często nie podejmują pracy, obawiając się nie tylko utraty świadczenia, ale samych rozliczeń z ZUS - wskazuje Paweł Wypych, były prezes ZUS.
Agnieszka Chłoń-Domińczak odpowiada, że rząd chce (Sejm przyjął już odpowiedni projekt ustawy), aby od nowego roku bez ograniczeń dorabiali renciści. Na razie limity mają dotyczyć pozostałych świadczeniobiorców. Tłumaczy, że osoba w wieku przedemerytalnym świadomie podejmuje decyzję o wcześniejszym kończeniu aktywności i nie powinno być tak, że z jednej strony otrzymuje emeryturę, a z drugiej dorabia bez ograniczeń.
Obecnie ZUS zmniejsza emerytury i renty, jeśli kwota dodatkowego przychodu przekroczy 70 proc. przeciętnego wynagrodzenia (od 1 września 2066,00 zł). Jeśli przekroczy 130 proc. średniej płacy (3836,80 zł), ZUS w ogóle zawiesza wypłatę emerytury. Jeszcze bardziej restrykcyjne zasady dotyczą osób otrzymujących zasiłki i świadczenia przedemerytalne. W 2007 roku ZUS zmniejszył lub zawiesił wypłatę 47 tys. świadczeń. Stanowi to zaledwie 0,6 proc. spośród 7,45 mln emerytur i rent przez niego wypłacanych.
Emeryci, którzy nie otrzymują z ZUS emerytur, bo nie zwolnili się z pracy, będą otrzymywać to świadczenie. ZUS poinformuje o możliwości otrzymania emerytury pracowników, którzy obecnie mają ją zawieszoną. / ST