Firmy transportowe negatywnie oceniają projekt nowelizacji dyrektywy 96/71/WE o pracownikach delegowanych, opracowany przez Komisję Europejską. Zgodnie z nim wszystkie zasady dotyczące wynagrodzenia (stawki minimalne, dodatki, ale też wymiar urlopów) obowiązujące w danym kraju muszą być stosowane także do pracowników delegowanych i tymczasowych. Kłopot w tym, że kierowcy w transporcie międzynarodowym, którzy według naszego prawa są w podróży służbowej, w myśl dyrektywy są pracownikami delegowanymi. Stosowanie przepisów o delegowaniu wobec nich – zdaniem związku pracodawców Transport i Logistyka Polska – może doprowadzić do upadku zwłaszcza mikro i małych firm. A takich w branży jest zdecydowana większość (ok. 95 proc.) Dlaczego?
Zgodnie z proponowanym brzmieniem dyrektywy kierowcy w przewozie międzynarodowym mają zostać objęci normami prawa oraz zasadami obowiązującymi w państwie, przez które jadą, w zakresie m.in. maksymalnych okresów pracy i minimalnych okresów wypoczynku, minimalnego wymiaru urlopu czy wynagrodzeń wraz ze stawką za godziny nadliczbowe.
– W dodatku poprzez wynagrodzenie trzeba rozumieć wszystkie elementy wynagrodzenia wynikające z krajowych przepisów ustawowych, wykonawczych, administracyjnych, układów zbiorowych lub orzeczeń arbitrażowych, które zostały uznane za powszechnie stosowane. Ustalenie zasad obowiązujących w różnych państwach dla firm transportowych będzie się wiązało z dodatkowym nakładem pracy, a co za tym idzie z większymi kosztami – tłumaczy Maciej Wroński, prezes TLP.
– W przypadku samych tylko firm wykonujących transporty z i do Niemiec koszty działalności mogą wzrosnąć o ok. 30 proc. – szacuje.
W projekcie znalazł się też przepis, zgodnie z którym gdy rzeczywisty okres delegowania przekracza dwa lata, stosuje się prawo kraju, do którego pracownik został delegowany.
– W praktyce przepis ten nie będzie możliwy do zastosowania w międzynarodowym transporcie drogowym, charakteryzującym się znaczną mobilnością trwającą dłużej niż dwa lata. Przecież w tym okresie kierowca może wykonywać przewozy po terytorium większości państw UE – mówi Wroński.
Jak przekonuje, wybór prawa w przypadku konkretnego pracownika będzie mieć w efekcie charakter losowy.
– Pracownicy w tej samej firmie mieliby być zatrudnieni na podstawie przepisów obowiązujących w różnych państwach, do których przedsiębiorca wykonywał przewozy – tłumaczy Wroński.
Dlatego przewoźnicy w piśmie skierowanym m.in. do Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa, premiera i MSZ domagają się, by rząd naciskał na jasne zapisanie w dyrektywie, że nie ma ona zastosowania do transportu międzynarodowego – z wyłączeniem kabotażu niebędącego następstwem wykonywania przewozu transgranicznego. Na podobnej zasadzie unijne prawo przewiduje wyłączenia dla pilotów czy marynarzy.