Program powszechnych świadczeń ma spowodować zwiększenie wskaźnika dzietności i zmniejszenie poziomu ubóstwa wśród najmłodszych Polaków. Jednak zdaniem uczestników naszej debaty, aby jego cele zostały osiągnięte, nie można zapominać o inwestycji w edukację i instytucje opieki. Potrzebny jest też monitoring ustawy, bo kumulowanie pomocy finansowej może grozić biernością zawodową rodziców
1 kwietnia zacznie obowiązywać ustawa z 11 lutego 2016 r. o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci, która zakłada wypłacanie wszystkim rodzicom 500 zł świadczenia na drugie i każde kolejne dziecko, a na pierwsze pod warunkiem spełnienia kryterium dochodowego. Rząd na każdym kroku podkreśla, że jest to przełom w polityce rodzinnej. Czy rzeczywiście tak jest?
Marek Rymsza
Uchwalenie programu 500+ jest krokiem w dobrym kierunku. Patrząc na niego z dłuższej perspektywy czasowej, nie jest to jakieś pojedyncze szarpnięcie, ale dokonanie pewnego zwrotu w polityce rodzinnej, poprzedzonego jednak działaniami przygotowującymi grunt pod tę zmianę, jak chociażby poprzez wprowadzenie karty dużej rodziny. Przełomowy charakter programu 500+ polega na odejściu od pewnego redukcjonizmu sprowadzania polityki rodzinnej do polityki społecznej, a tej ostatniej do pomocy społecznej. To zakwestionowanie przekonania, że najlepszym sposobem wspierania rodzin są działania selektywne, czyli programy z użyciem testu dochodowego, adresowane do najuboższych. Nowa ustawa uruchamia program po części powszechny, skierowany do wszystkich rodzin wielodzietnych. Wychowywanie dzieci potraktowane jest tu jako tworzenie korzyści dla całego społeczeństwa: rodzące się dzisiaj dzieci będą w przyszłości utrzymywać starsze pokolenia.
Dorota Szelewa
Dr hab. Marek Rymsza Uniwersytet Warszawski, koordynator sekcji Polityka społeczna, rodzina w Narodowej Radzie Rozwoju / Dziennik Gazeta Prawna
Jeżeli popatrzymy na politykę rodzinną i międzynarodowe rankingi wydatków na ten cel, to Polska we wszystkich zestawieniach była na końcu lub na prawie samym ich końcu. Tylko przez krótkie momenty wybijała się w debacie publicznej na pierwsze miejsce. Natomiast od kilku lat mówi się o niej w kontekście demograficznym, chociaż kolejne rządy dość późno zauważyły problem, bo największy spadek dzietności miał miejsce w latach 90. Program 500+ jest trochę rewolucją, bo wcześniej często pojawiał się argument, że nie mamy pieniędzy, nie stać nas na tak kosztowne świadczenia. Ta bariera w myśleniu została teraz przekroczona. Polityka rodzinna musi być kosztowna, a wprowadzenie uniwersalnego świadczenia, które funkcjonuje w większości krajów UE, wypełnia lukę występującą u nas do tej pory w tym zakresie.
Iga Magda
Zdecydowanym plusem programu 500+ jest na pewno to, że pozwoli silnie obniżyć ubóstwo wśród rodzin z dziećmi, a to jest jeden z najważniejszych problemów, który nie został przezwyciężony dotychczasowymi działaniami związanymi z realizacją polityki społecznej. Z dużo większą ostrożnością patrzę na zakładany w ustawie skutek w postaci wzrostu wskaźnika dzietności. Faktycznie wśród deklarowanych przez rodziców barier związanych z posiadaniem dzieci na pierwszym miejscu wymieniane są te ekonomiczne. Są one nie tyle związane z dochodem jako takim, ale potrzebą zabezpieczenia jego stabilności, czyli utrzymaniu zatrudnienia i powrocie na rynek pracy.
Piotr Broda-Wysocki
Po stronie pozytywów należy zauważyć przede wszystkim, że program 500+ został wprowadzony, bo do tej pory zapowiedzi zmian kończyły się na samych rozmowach. Wszystkie linie ubóstwa wskazują, że to dzieci są najbiedniejszą grupą społeczną. Nie emeryci, nie bezrobotni, ale właśnie dzieci. Program 500+ stanowi odejście od redukcjonizmu w postrzeganiu działań wspierających rodziny wychowujące potomków jako wyłącznie działań pomocy społecznej. Musi być jednak wpisany w projekt szerszej polityki społecznej i oddzielony od haseł wyborczych. Trzeba też zrobić wiele, aby zapewnić jego kontynuację w każdych warunkach. Natomiast jeżeli chodzi o wpływ na demografię, to należy pamiętać, że posiadanie dzieci jest niekoniecznie skorelowane z ubóstwem. Przeciwnie, im bardziej dbamy o kapitał ludzki i społeczny, tym mniej jest dzieci.
Dr Dorota Szelewa Uniwersytet Warszawski, Fundacja ICRA / Dziennik Gazeta Prawna
Joanna Krupska
Dla rodzin, zwłaszcza tych wielodzietnych, program 500+ to szansa wyjścia ze strefy ubóstwa. Jego skala jest porażająca, bo wg danych za 2014 r. aż 27 proc. rodzin z czwórką dzieci żyło poniżej granicy ubóstwa skrajnego i o ile wśród innych grup jego wskaźnik malał, to w tym przypadku wzrósł o 3 proc. w porównaniu do 2012 r. W polskiej polityce rodzinnej ostatnich lat zaszło kilka pozytywnych zmian: choćby ulgi podatkowe na dzieci, dłuższe urlopy macierzyńskie – od tego roku dla wszystkich, a nie tylko zatrudnionych matek, działa karta dużej rodziny. Ale program 500+ jest na pewno krokiem milowym. Umożliwi wielu rodzinom godne życie i zaspokojenie potrzeb dzieci, np. wyjazdy na wakacje, dodatkowe zajęcia czy wynajęcie większego mieszkania. Wprowadzenie powszechnego świadczenia dla wszystkich rodzin z potomkami jest po pierwsze rozwiązaniem sprawiedliwym, bo funkcjonowanie systemu emerytalnego oraz podatków pośrednich stawia je w gorszym materialnie położeniu, w sytuacji dyskryminacji. Po drugie wyraża zaufanie do rodzin, to one będą decydować o przeznaczeniu środków na potrzeby związane z wychowaniem dzieci. Będą też miały trochę więcej swobody w wyborze formy opieki nad maluchami. Dla części kobiet będzie to oznaczało możliwość dłuższej osobistej opieki.
Bartosz Marczuk
Bartosz Marczuk wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej / Dziennik Gazeta Prawna
Program 500+ ma trzy główne i równorzędne cele. Pierwszy z nich to osiągnięcie efektu pronatalistycznego, czyli spowodowanie, że będzie rodzić się więcej dzieci. Drugi cel to oczywiście redukcja ubóstwa, nie bez powodu powstało powiedzenie, że polska nędza ma twarz dziecka. Jego wskaźnik wśród najmłodszych jest absurdalnie wysoki, a do tej pory nie było takiego programu, który w tak znaczący sposób doprowadzi do zredukowania poziomu biedy. Wreszcie trzecie założenie, które towarzyszy programowi, to inwestycja w kapitał ludzki. Rodzice uzyskane pieniądze zainwestują w rozwój swoich dzieci, jest to dla nas oczywiste. Badania GUS pokazują, jak wiele rodzin rezygnuje z wakacyjnych wyjazdów, dodatkowej edukacji, dobrej jakości jedzenia. Jako wspólnocie po prostu opłaca się nam ponosić takie koszty. To inwestycja. Oprócz tego chcemy osiągnąć też cele poboczne. W sposób symboliczny doceniamy młodych Polaków, pokazujemy, że są dla nas ważni. Do tej pory polityka społeczna była do nich odwrócona plecami. Ponadto konkurujemy o nich z innymi krajami UE, bo skoro wiele z nich już na starcie oferuje im świadczenia o charakterze powszechnym, to bardziej kalkuluje się im tam zostać. Biorą to także pod uwagę, rozważając swój wyjazd.
To były pozytywne strony świadczenia 500 zł na dziecko. A jakie są minusy rządowego programu?
Marek Rymsza
Ze względu na kryterium dochodowe obowiązujące przy pierwszym dziecku można uznać, że program 500+ ma trochę hybrydowy charakter, chociaż wydaje się, że decyzja o wprowadzeniu testu dochodu jest raczej związana z koniecznością dostosowania się do możliwości finansowych budżetu państwa. Potrzebna jest jednak dyskusja, jaki docelowy model ustalania uprawnień i wypłaty powinien zostać przyjęty. Uważam, że powierzenie obsługi tego zadania służbom społecznym nie jest dobrym rozwiązaniem. Program 500+ powinien być realizowany z ominięciem aparatu pomocy społecznej. Jest to ważne, aby uniknąć kontekstu jego funkcjonowania jako wsparcia skierowanego do osób najuboższych.
Dorota Szelewa
Nie jestem do końca przekonana, czy program odpowiada na potrzeby rodzin i będzie miał skutek w postaci długotrwałego stopniowego wzrostu wskaźnika dzietności. Jednym z najważniejszych argumentów za wprowadzeniem świadczenia 500 zł za dziecko było to, że z rozmaitych badań opinii i postaw Polaków dotyczących tego, co pomogłoby im w podjęciu decyzji o posiadaniu pierwszego czy kolejnego dziecka, wychodziło, że najważniejszym czynnikiem, który przed tym powstrzymuje, jest obawa o sytuację materialną. Program odpowiada więc na tę niepewność, bo kompensuje potencjalną lub rzeczywistą utratę dochodu po urodzeniu dziecka. Ale jest to bardzo ogólna teza. Gdy patrzy się dokładnie, jakie są potrzeby rodziców, to trzy są wymieniane najczęściej. Dwie pierwsze to dostęp do dobrej jakości zatrudnienia, które będzie utrzymane oraz do instytucji opieki. Dotyczy to głównie placówek dla dzieci poniżej 3. roku życia, czyli żłobków i klubów dziecięcych. To ich brakuje najbardziej, tylko 7 proc. maluchów korzysta z instytucjonalnej opieki, a w 80 proc. gmin w ogóle ich nie ma. Wreszcie niezbędne jest włączenie ojców w opiekę nad dziećmi. W badaniach opinii publicznej przeprowadzonych w 2010 i 2013 r. wyraźnie widać różnice w deklaracjach kobiet i mężczyzn. Połowa więcej ojców niż matek, którzy mają już potomka, chce mieć jeszcze kolejne. Co więcej, jest trzykrotnie większe prawdopodobieństwo posiadania dziecka przez kobietę, której partner aktywnie włącza się w opiekę.
Dr Iga Magda Szkoła Główna Handlowa, Instytut Badań Strukturalnych / Dziennik Gazeta Prawna
Iga Magda
Skala wydatków w ramach programu 500+ – 17 mld zł w tym roku, 23 mld zł w kolejnych latach – będzie znacznym kosztem dla budżetu państwa, który ma wiele sztywnych wydatków. Tak szerokie adresowanie świadczenia wychowawczego może więc znacznie ograniczyć możliwość inwestowania w inne obszary polityki społecznej. I to takie, które są bardziej potrzebne i mogłyby być bardziej efektywne. W sytuacji, gdy świadczenie jest w jednej wysokości 500 zł na drugie i każde następne dziecko, nie uwzględniamy tzw. korzyści skali w wydatkach na potomków, czyli tego, że koszty posiadania każdego kolejnego nie rosną liniowo. Dlatego może sensowniejsze byłoby uwzględnienie jakiejś formy ekwiwalentności, tak aby wraz z kolejnym dzieckiem świadczenie było niższe. Takie rozwiązanie pozwalałoby na znalezienie oszczędności pozwalających na zainwestowanie pieniędzy w inne działania prorodzinne. Na pewno potrzebne jest lepsze wsparcie dobrej jakości edukacji, i to od najmłodszych lat, bo tu jest ciągle wiele luk. Dostęp do żłobków i przedszkoli jest istotny nie tylko z perspektywy rodziców, którzy chcą wrócić na rynek pracy, ale również dzieci, zwłaszcza tych pochodzących ze środowisk o gorszym statusie społecznym i ekonomicznym. Mając to na uwadze, można było więc zaprojektować to świadczenie w inny sposób.
Piotr Broda-Wysocki
Wydaje się, że nie została do końca przedyskutowana granica wypłaty świadczenia wychowawczego. Jeśli jest nią osiągnięcie przez dziecko 18 lat, czyli w czas, gdy mija połowa nauki w liceum, to rodzi się pytanie o precyzję jej postawienia. Oczywiście nawet gdyby granica została określona w innym miejscu, zawsze znajdą się osoby poszkodowane, które ją przekroczą, ale w sytuacji gdyby była ona zdroworozsądkowa i logiczna, byłoby łatwiej uzasadnić jej postawienie w tym właśnie miejscu.
Joanna Krupska
Joanna Krupska prezes Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus” / Dziennik Gazeta Prawna
Rzeczywiście wiele rodzin podnosi kwestię tego, że mają dzieci, które skończyły już 18 lat, i nie będą mogły skorzystać ze świadczenia wychowawczego lub wkrótce osiągną ten wiek i w konsekwencji szybko wypadną z systemu wsparcia. Można się więc zastanowić, czy nie należałoby wprowadzić jakiejś formy progresywności, aby umożliwić objęcie pomocą finansową również starszych, kontynuujących naukę dzieci. Dzięki temu mogą powstać dodatkowe zachęty dla rodzin do dalszego ich kształcenia. Nasze obawy również budzi powierzenie wypłaty świadczeń wychowawczych ośrodkom pomocy społecznej. Związek Dużych Rodzin uważał od samego początku, że jeżeli zależy nam na tym, aby program nie był zbyt kosztowny, to trzeba szukać oszczędności w obszarze obsługi. Tymczasem powoduje on konieczność zatrudnienia 7 tys. nowych pracowników. Naszym zdaniem lepiej, gdyby wypłatą pieniędzy zajmowały się urzędy skarbowe. Trochę wątpliwości budzi też kwestia tego, że świadczenie wychowawcze nie będzie wliczane do dochodu przy składaniu wniosków o inne świadczenia. To może zniechęcać do podejmowania pracy. Niemniej plusy programu zdecydowanie przewyższają minusy, które w nim dostrzegamy.
Bartosz Marczuk
Jeżeli chodzi o zwiększenie wskaźnika dzietności, to trudno jest powiedzieć bardzo precyzyjnie, ile faktycznie będzie to urodzeń. Warto jednak spojrzeć na polski fenomen – różnicę między deklaracjami Polaków o chęci posiadania dzieci a tym, ile mają ich w rzeczywistości. Widać, że ta luka jest jedną z największych na świecie. Z kolei wiele badań dotyczących barier, także te prowadzone przez prof. Irenę Kotowską, która sceptycznie odnosi się do programu 500+, pokazuje, że powody materialne są najważniejsze. Dostęp do miejsc opieki czy większe włączanie się ojców w wychowanie dzieci – choć oczywiście ważne – to ok. 10 proc. wskazań, dlaczego Polacy nie mają pierwszego lub następnego dziecka. 60 proc. to wskazania związane z bezpieczeństwem materialnym. Zgadzam się, że tworzony przez nas system jest lekką hybrydą, ale wspominana jako wzór polityki rodzinnej Francja w ogóle wypłaca świadczenia dopiero od drugiego dziecka. Z kolei brak górnego kryterium dochodowego powoduje, że gdy rodzic zacznie w pewnym momencie lepiej zarabiać, to zostanie ukarany odebraniem świadczenia. Nie demonizowałbym też obaw o stygmatyzację naszego programu pomocą społeczną. Trzeba pamiętać, że nikt tej ustawy, w takiej formie, w jakiej została przyjęta, poza gminami, nie dałby rady zrealizować. Poza tym w przypadku, gdy do ośrodków pomocy społecznej, bo to one pewnie w 70 proc. samorządów będą wypłacać świadczenia, zgłosi się 2,7 mln rodzin, to trudno mówić o stygmatyzacji. Trafią tam prawie wszystkie rodziny. Uruchamiamy także elektroniczny kanał składania wniosków, dlatego spodziewam się, że już niedługo większość osób będzie robić to online i w ogóle nie będzie odwiedzać ośrodka.
Odnosząc się do uwag o koszt programu, 23 mld zł to faktycznie duża kwota, ale biorąc pod uwagę, że nasze PKB w 2017 r. wyniesie 2 bln zł, czyli 2 tys. mld zł, a 42 proc., czyli 850 mld zł, są wydatkami sektora publicznego, to wspomniana kwota nie jest już tak oszałamiająca. Tym bardziej że jesteśmy maruderami, jeśli weźmiemy pod uwagę wsparcie kierowane do rodzin. Dzięki 500 zł na dziecko jego udział w PKB wzrośnie do ok. 3 proc., będziemy się więc mieścić w średniej unijnej.
Dr hab. Piotr Broda-Wysocki Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Instytut Pracy i Spraw Socjalnych / Dziennik Gazeta Prawna
Wreszcie sprawa aktywności zawodowej. W trakcie konsultacji resortowych i społecznych zagrożenie dezaktywizacją było wiele razy podnoszone, jednak ostatecznie przyjęty został model, w którym świadczenie nie będzie wliczane do dochodu upoważniającego do innych świadczeń. Zobowiązaliśmy się natomiast do tego, że nie później niż w ciągu 12 miesięcy dokonamy przeglądu całego systemu wsparcia, i chciałbym, aby jego głównym elementem było sprawdzenie, jak nowe świadczenie wpłynęło na rynek pracy. Myślę też, że samo 500 zł bez kumulacji z innymi zasiłkami będzie działać raczej aktywizująco.
Czy program 500+ przyniesie zakładane efekty?
Iga Magda
Jednym z zakładanych celów ma być wzmocnienie kapitału ludzkiego, ale obawiam się, że nierówności społeczne, zwłaszcza na poziomie edukacji, jeszcze bardziej wzrosną. Pieniądze wśród rodzin o niższym poziomie dochodów i kapitału społecznego mogą zostać wydane na inne cele. Jeśli więc chcemy faktycznie zwiększać i wyrównywać szanse dzieci, konieczne jest wsparcie gmin, tam gdzie nie ma dobrej oferty zajęć edukacyjnych, a rodzic nie ma np. samochodu, aby zawieźć dziecko tam, gdzie takie usługi są zapewniane.
Piotr Broda-Wysocki
Nie każda powszechność prowadzi do spójności i likwiduje pewne elementy trwałego ubóstwa. Możemy bowiem mieć do czynienia z dwiema rodzinami. Pierwsza z nich utrzymuje się ze świadczeń, jej członkowie nie są aktywni zawodowo. Z kolei w tej drugiej jest praca (choć nisko płatna), ale nie korzysta się z zasiłków. Lepszą sytuację materialną mogą więc mieć te rodziny, które nie są silnie związane z rynkiem pracy, niż te, które mają niskodochodowe zatrudnienie. Zasadnym wydaje się, aby dając rodzicom pieniądze, powiedzieć, jaki jest ich cel.
Dorota Szelewa
Instytut Badań Edukacyjnych przeprowadził badania, jaka grupa rodziców posyła dzieci do przedszkola, i na ich podstawie widać, że relacja między wykształceniem rodziców a odsetkiem dzieci była wprost proporcjonalna. Wśród tych rodziców, którzy mają wyższe wykształcenie, wynosił 90 proc. W najniższych grupach dochodowych było to 10 proc. Problem z utrzymującymi się nierównościami w korzystaniu z wczesnej edukacji jest cały czas aktualny, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. Te dysproporcje pogłębiają zmiany wprowadzone już przez aktualny rząd, czyli likwidacja obowiązku przedszkolnego dla pięciolatków czy wycofanie sześciolatków do przedszkoli. Ta ostatnia zmiana już zaowocowała tym, że dla trzylatków zabraknie miejsc.
Bartosz Marczuk
Nie zgadzam się z tymi zarzutami. Obecnie 80 proc. czterolatków jest objętych opieką przedszkolną, wśród trzylatków jest to 64 proc., a przecież od 2017 r. wszystkie dzieci w tym wieku pójdą do przedszkoli. Nie cofamy tych zmian. Dostęp do opieki przedszkolnej jest bardzo ważny, standardem powinno być, że każdy rodzic może zapisać dziecko do niedrogiego, przyjaznego dla niego i dziecka, przedszkola.
Marek Rymsza
Warto poczekać, aż system świadczeń powszechnych zadziała, pamiętając przy tym, że jego filozofia oparta jest na podmiotowym traktowaniu rodzin. Dajemy rodzicom wybór, na co przeznaczyć transferowane środki. Ich decyzje niekoniecznie muszą odpowiadać preferencjom decydentów politycznych. Część osób pewnie nie wykorzysta świadczeń właściwie, ale taka jest cena, którą trzeba zapłacić za to, że większość osób będzie miała sposobność dokonać wyborów racjonalnych i trafnych. Poczekajmy więc na efekty i dopiero potem korygujmy program. Po pierwsze, przez uzupełniające programy selektywne i pracę socjalną z rodzinami problemowymi, niepotrafiącymi racjonalnie zarządzać budżetami domowymi. Po drugie, inwestujmy środki publiczne bezpośrednio w infrastrukturę opiekuńczo-edukacyjną, tam, gdzie jest to potrzebne.
Piotr Broda-Wysocki
Również opowiadam się za podmiotowością rodzin. Należy przede wszystkim obserwować, jak będzie funkcjonował ten dodatkowy strumień pieniędzy zwłaszcza w tych rodzinach, które mogą go niewłaściwie wykorzystywać. Każdy z trzech celów wskazanych przez ministra Bartosza Marczuka jest możliwy do realizacji, ale może potrzebować trochę innych instrumentów. Dlatego trzeba przygotować się także na inne działania niż samo świadczenie wychowawcze. Warto też pomyśleć o wskaźnikach, które informowałyby o stopniu realizacji 500+ i jego priorytetów.
Rząd wielokrotnie zapewniał, że program 500+ to początek. Jakie będą kolejne elementy polityki rodzinnej?
Bartosz Marczuk
W planie przygotowanym przez premiera Mateusza Morawieckiego jest jasno powiedziane, że mamy stworzyć Kompleksowy Program Demograficzny. Zadbanie o demografię to jedno z pięciu głównych wyzwań, jakie stoją przed Polską, i będzie obejmowało wiele obszarów. Wśród nich jest opieka instytucjonalna nad dzieckiem, rynek pracy, kwestia budownictwa mieszkalnego, zachęt do powrotu do zatrudnienia, dostępności do dobrej jakości usług edukacyjnych i zdrowotnych, a także zmiana postrzegania społecznego dużej rodziny. To nie jest tak, że wprowadzamy 500 zł i na tym kończymy, bo nie wystarczy pieniędzy na inne polityki na rzecz demografii. Wydaje się, że program demograficzny będzie wprowadzany etapami przez następne lata. Będziemy oczywiście przyglądać się też rozwojowi programu 500+ i eliminować niedoskonałości, które się w nim pojawią.
Marek Rymsza
Dalszym pracom nad polityką rodzinną i programem demograficznym powinno towarzyszyć nastawienie na szukanie przestrzeni dla rozwiązań konsensualnych. Ustawa wprowadzająca 500 zł była uchwalona w szybkim tempie, a gra polityczna w parlamencie wyraźnie zdominowała debatę merytoryczną. W dalszych pracach warto jednak szukać rozwiązań powszechnie akceptowalnych, bo katalog rozwiązań, które można uzgodnić, jest naprawdę duży. Mają one wtedy wyższy poziom społecznej oraz politycznej legitymizacji i są w związku z tym bardziej trwałe. Prowadzenie horyzontalnej polityki rodzinnej przynosi zaś owoce w dłuższej perspektywie czasowej. Jeszcze raz powtórzę, że dobrze by było, aby środowiska eksperckie poczekały na wyniki monitoringu, a w środowisku rządowym była gotowość wprowadzenia poprawek i korekt. W moim przekonaniu prawdopodobne jest np. ujawnienie się efektu ubocznego w postaci pułapki bezrobocia, w wyniku niewliczania nowego świadczenia do dochodu przy ustalaniu prawa do zasiłku rodzinnego. Ale zgodnie z przedstawionym tu postulatem poczekam na rezultaty badań monitoringowych.
Iga Magda
Zapowiedź kompleksowego programu demograficznego cieszy, zwłaszcza że na brak skoordynowanych działań w zakresie polityki rodzinnej wskazywał NIK. Hasło afirmowania rodzin jest dobrym pomysłem, ale w tym względzie warto o nią apelować szczególnie w odniesieniu do ojcostwa. Z ich dyskryminacją również mamy do czynienia. Otóż badania PIP pokazują, że mężczyźni, którzy korzystali z urlopu rodzicielskiego, byli potem znacznie częściej zwalniani niż matki wracające z urlopu do pracy. Dodam, że badania pokazują, że ojcowie, którzy opiekowali się dziećmi w pierwszym okresie ich życia, znacznie częściej angażują się w opiekę w późniejszych okresach wychowywania potomków.
Dorota Szelewa
Program 500+ poprawi sytuację finansową rodzin, a pozycja Polski skoczy we wszystkich rankingach z uwagi na przeznaczanie większej części PKB na politykę rodzinną. Ale trzeba zacząć mówić o tym, jakie będą łączne efekty działań rządu: przy wciąż ograniczonym dostępie do usług wczesnej edukacji dla dzieci z rodzin z niższymi dochodami i w mniejszych miejscowościach, program może zadziałać tak, że część matek wycofa się z rynku pracy. Wtedy ich dzieci trafią do systemu edukacji dopiero w wieku 6 lat. Nie możemy więc zaniedbać wzmocnienia kapitału kulturowego od najmłodszych lat, bo może się okazać, że będziemy w tyle, jeśli chodzi o usługi opiekuńcze i wczesną edukację, a to może jeszcze bardziej pogłębić nierówności społeczne. Tracimy na tym wszyscy jako społeczeństwo. Nie możemy też ignorować roli mężczyzn. Bez aktywnych ojców możemy zapomnieć o trwałym wzroście dzietności.
Joanna Krupska
Dla rodzin wielodzietnych ustawa wprowadzająca świadczenie wychowawcze jest dużym wydarzeniem i dobrym początkiem na to, aby budować lepszą ich pozycję. Czekamy więc na kolejne działania wspierające demografię. Liczymy też na działania afirmujące rodzicielstwo: nie tylko ojcostwo, ale też macierzyństwo.
Bartosz Marczuk
Mogę zapewnić, że kompleksowy program będzie szeroko konsultowany, chociaż o konsensus w jego sprawie może być trudno. Zwłaszcza po tym, z czym mieliśmy na poziomie politycznym do czynienia przy okazji wprowadzenia 500+. Wszyscy powinni mieć świadomość, że inwestycja w rodzinę to nasza racja stanu. Dlatego świadczenie wychowawcze nie zamyka działań na rzecz demografii.