ZUS karze za wcześniejszy powrót z chorobowego, a Sąd Najwyższy to kwestionuje.
Nadgorliwość nie popłaca. Przekonali się o tym pracownicy, którzy mimo stwierdzonej przez lekarza grypy wrócili do pracy wcześniej, skracając zwolnienie lekarskie np. o połowę. Choć formalności stało się zadość (poinformowali o tym pracodawcę, ten ZUS, a lekarz potwierdził, że są zdrowi), to organ rentowy szybko sprowadził ich do parteru, odbierając zasiłek chorobowy za cały okres zwolnienia! Tak, również za ten czas, gdy na termometrze 40C, a na ciele dreszcze.
No i za co ta kara? Jak to, za co? Za nadgorliwość! Na drugi raz, pracowniku, zamiast myśleć o pracodawcy (wiadomo, gdy sezon grypowy w pełni, to każde ręce do pracy są na wagę złota), siedź w domu i niech wszyscy sądzą, że jesteś słaby i wycieńczony, a jak przyjdzie kontrola z ZUS, to udowodnij, że aktorstwo masz we krwi i umiesz się wcielić w rolę rekonwalescenta.
No, ale żarty na bok. ZUS odbiera świadczenie za cały okres choroby, bo, po pierwsze, w ustawie zasiłkowej nie ma trybu, w którym zwolnienie lekarskie mogłoby zostać częściowo anulowane, a po drugie, jest art. 17 ustawy zasiłkowej, który każe odebrać zasiłek, gdy w czasie zwolnienia chory wykonuje pracę bądź wykorzystuje je niezgodnie z celem. I z tego właśnie przepisu, interpretując go literalne, korzysta ZUS.
Czy słusznie? Nie. W przełomowej uchwale z 17 lutego Sąd Najwyższy przesądził bowiem, że w razie wcześniejszego powrotu zatrudnionego do pracy ZUS nie może odebrać mu zasiłku za okres choroby. Można zatem uznać, że mimo nieprecyzyjnych przepisów sąd daje przyzwolenie na wypracowanie innych, bardziej sprawiedliwych zasad. Ale czy organ rentowy z tego skorzysta? Powinien, bo jeśli będzie uwzględniał uchwałę i pozwoli wracać wcześniej ze zwolnień, to może na tym finansowo zyskać. Przecież od zasiłku nie są odprowadzane składki, więc im szybciej pracownik wróci do pracy, tym szybciej będzie je płacił. Szczerze jednak wątpię, że coś się w tej materii zmieni. W końcu ZUS nieraz dał dowód na to, że z judykaturą mu nie po drodze.
Przykład? Odbieranie zasiłku za sam wpis w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. Jeżeli w trakcie zwolnienia lekarskiego upłynie np. okres wypowiedzenia umowy o pracę i tym samym wygaśnie tytuł do ubezpieczenia chorobowego, a ZUS widzi, że ktoś ma jeszcze zarejestrowaną firmę, to odbiera mu świadczenie z automatu, zakładając z góry, że jest aktywnym przedsiębiorą. ZUS forsuje swoje stanowisko wbrew wykładni sądów. Dla zakładu sprawa jest prosta. Przepisy nakazują odebrać świadczenie, gdy działalność może stanowić tytuł do ubezpieczeń, więc idziemy po linii najmniejszego oporu i sprawdzamy tylko wpis w ewidencji. A że ktoś jest obłożnie chory i o biznesie nawet nie myśli, to już nie ma znaczenia.