Sejm zaczął pracę nad projektem ustawy przyznającej bezpłatne medykamenty osobom po 75. roku życia. Na liście mają się znaleźć produkty nie tylko najtańsze.
Leki w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna
Pierwszą listę leków dostępnych dla seniorów za darmo mamy poznać do września. Będzie potem zmieniana w zależności od poziomu wykorzystania zaplanowanych w budżecie państwa pieniędzy. W razie przekroczenia limitu zostanie okrojona.
Wciąż nie jest jasne, jakie będą to leki. Początkowo spekulowano, że najtańsze, by rząd mógł się pochwalić, iż pomaga, ale nie wyda na to za dużo. Wczoraj minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zapowiedział, że w pierwszej kolejności na listę „S” dla seniorów trafią drogie produkty, z dopłatami 30–40 zł. Skorzysta mniej osób, ale za to te, których faktycznie nie stać na leki.
MZ rozwiało też obawy, że w grupie tych samych lub podobnych medykamentów o różnych cenach darmowy będzie tylko najtańszy.
– Nie chcemy się ograniczać wyłącznie do leków będących podstawą limitu przy tworzeniu listy dla seniorów – tłumaczył wiceminister Krzysztof Łanda. Wyjaśnił, że jeśli jakiś lek będzie szczególnie popularny, a jego cena nie będzie znacząco odbiegać od najtańszego, będzie miał szanse na miejsce na „darmowej” liście.
Problemem, na który zwracali uwagę i eksperci, i posłowie, jest to, że ustawa nie zawiera wytycznych, w jakim trybie medykamenty będą wybierane. To umożliwia dużą uznaniowość, a w jej efekcie np. zarzuty o korupcję.
– Ustawa, która pozwala na taką dowolność w podejmowaniu decyzji przez ministra, może się dla niego źle skończyć – ostrzegał były szef resortu zdrowia Bartosz Arłukowicz. Radziwiłł zapewnił jednak, że już zwrócił się do CBA, by proces wdrażania leków dla seniorów objęło nadzorem.
Z kolei prawnicy zgłaszali brak rozwiązania kluczowej kwestii – w jakim trybie leki będą trafiać na listę darmowych medykamentów. Z pozoru błaha sprawa może mieć poważne konsekwencje i dla pacjentów, i dla firm. Urzędnicy z ministerstwa twierdzili, że wystarczy obwieszczenie – takie jak w przypadku ogłaszania listy leków objętych zakazem wywozu. Wydawania decyzji administracyjnych o objęciu leku dopłatami z budżetu państwa nie planowali. To jednak godziłoby w reguły przejrzystości decyzji dotyczących w kolejnych latach setek milionów złotych. I ani pacjenci, ani firmy nie znałyby uzasadnienia wyboru tych czy innych leków. Ministerstwo obiecało więc, że kwestię wyjaśni na piśmie i przedstawi to stanowisko ekspertom i członkom podkomisji.
Generalnie pomysł, by odciążyć seniorów choć od części kosztów zakupu leków, popierają wszystkie kluby poselskie. Ale szczegóły budzą już zastrzeżenia. Najwięcej – poza samą listą leków – to, że wypisywane one będą jedynie w podstawowej opiece zdrowotnej. Senior leczący się od lat u specjalisty (np. kardiologa) musi iść po taką receptę do lekarza rodzinnego albo od razu przenieść leczenie do medyka rodzinnego. Rząd uparł się na POZ, ponieważ nad wypisywaniem recept będzie wówczas większa kontrola. Ma to m.in. ograniczyć ryzyko nadużyć – handlu lekami i receptami. Równie ważne ma być skrócenie kolejek do specjalistów.
Co prawda wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda i wiceszef sejmowej komisji zdrowia Tomasz Latos z PiS sugerowali, że ograniczenie uprawnień do POZ spowodowane jest m.in. tym, że zapowiadany od lat system informatyczny nadal nie działa – więc jedni lekarze nie wiedzą, co przepisali drudzy. Radziwiłł stawia jednak sprawę jasno. Dopytany przez nas – już po posiedzeniu komisji – stwierdził, że nawet uruchomienie rozwiązań informatycznych nic by nie zmieniło. Gdyby bowiem recepty na leki „S” mieli wystawiać też specjaliści, to chorzy nie mieliby motywacji, by przenosić swoje leczenie do POZ, a więc nie zwolniliby miejsc u specjalistów. A obecnie jego zdaniem często blokują terminy wizyt osobom o wiele bardziej ich potrzebującym.
– Większość leków dla chorych przewlekle może wypisać lekarz POZ, a ewentualnie, gdy jest to potrzebne, kierowałby seniora do specjalisty. Teraz często się zdarza, że osoby starsze co 2–3 miesiące chodzą np. do endokrynologa tylko po to, by dostać kolejną receptę – wyjaśniał minister.
Projekt powinien przejść przez Sejm bez większych problemów, mimo zgłaszanych zastrzeżeń. W podkomisji większość ma PiS. .