Asystent dla rodzin z otyłością, grupy wsparcia, porady żywieniowe dla rodziców dzieci do 5. roku życia i etykiety na produktach ostrzegające przed niezdrową żywnością – to pomysły rządu na walkę z kilogramami.
Rodzinom z przynajmniej dwiema osobami zagrożonymi otyłością pomocą miałyby służyć zespoły terapeutyczne. Zapewniałyby profesjonalną pomoc dietetyczną, psychologiczną i medyczną. Wszystko bezpłatnie. Do takiej opieki kierowałby lekarz pierwszego kontaktu. – Widząc zagrożenie, zlecałby uczestnictwo w sesjach terapeutycznych, na których pacjent dowiedziałby się, jak schudnąć i potem tę niższą wagę utrzymać – tłumaczy prof. Mirosław Jarosz, dyrektor Instytutu Żywności i Żywienia.
Obok tego samorządy miałyby także stworzyć grupy wsparcia. – Już teraz działają kluby odchudzania, ale komercyjne, których członkowie pod okiem eksperta wspólne motywują się w odchudzaniu. Te samorządowe mogłyby działać według podobnego wzoru – przyznaje Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich.
To niejedyny pomysł. Ministerstwo Edukacji – obok klasycznej edukacji o zdrowym żywieniu – dostanie zadanie wymyślenia atrakcyjnych form zajęć sportowych, tak aby dzieci z nich nie uciekały. Do tego szkoły mają zaoferować paletę dodatkowych zajęć fizycznych. Zaś samorząd obok tego powinien wybudować system ścieżek rowerowych czy też siłowni na otwartym powietrzu.
Autorzy projektu podkreślają, że szczególnie trzeba będzie zadbać o małe dzieci, u których można działać prewencyjnie i zawczasu uchronić je przed otyłością. Dlatego do 5. roku życia dziecka rodzice powinni otrzymywać specjalne porady żywieniowe finansowane przez NFZ.
Dorosłych do pracy nad swoją kondycją mają zachęcać pracodawcy. W zakładach pracy miałyby powstać programy zdrowego żywienia i aktywności fizycznej. Zadbać o to ma minister pracy. Nad dietą Polaków czuwać miałoby Ogólnopolskie Centrum Edukacji Żywieniowej i Zdrowego Żywienia podlegające IŻiŻ.
Epidemia otyłości w Europie i w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna

Otyłość Polaków staje się bardzo poważnym problemem. W 2001 r. – jak wynika z badań – dzieci między 11. a 15. rokiem życia z nadwagą i otyłością było niewiele ponad 8 proc. W 2014 r. odsetek ten zwiększył się dwukrotnie do 15 proc. Projekt rozporządzenia wprowadzający zmiany jest obecnie w konsultacjach wewnętrznych.

Do 2020 r. walka z otyłością ma kosztować 37 mln złotych
W projektowanym właśnie Narodowym Programie Zdrowia Ministerstwo Zdrowia wyznaczyło sobie konkretny cel. Jest nim „ograniczenie presji marketingowej” kierowanej szczególnie do dzieci i młodzieży. W działania mają zostać zaangażowane Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jednak jak przyznają urzędnicy, przeznaczony na nie budżet to zaledwie ułamek tego, czym dysponują producenci słodyczy czy słodkich napojów. Tylko w 2015 r., jak podaje dom mediowy Codemedia, branża FMCG wydała na reklamę ponad 1 mld zł. Na cały program, w którym ten element jest jednym z wielu celów, będzie tymczasem przeznaczone jedynie 37 mln zł.
Jednym z pomysłów na walkę z producentami „śmieciowego” jedzenia jest zachęcanie ich do zmiany składu produktów na zdrowsze. W planach jest też skłonienie ich, by zamieszczali na opakowaniach przyjazne etykiety z prostym i czytelnym przekazem dotyczącym zawartości i wartości odżywczych.
– Zgodnie z przepisami unijnymi trzeba będzie od grudnia br. publikować tabele wartości odżywczych. Oprócz tego przemysł spożywczy w Polsce stosuje dobrowolnie system oznakowania RWS, który informuje, ile procent soli, cukru, tłuszczy jest w porcji produktu w stosunku do rekomendowanej dziennej dawki dla tych składników – uważa Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. Dlatego jego zdaniem spełnianie kolejnych wymogów nie ma sensu i nie znajdzie akceptacji branży. – Etykiety nie są z gumy. Poza tym zbyt dużo informacji na etykiecie tylko wprowadzi chaos i zdezorientuje konsumenta – przekonuje.
Walka ma mieć też swoją bardziej nowoczesną twarz – o zdrowym jedzeniu miałby mówić cyberdoradca. Zainteresowani wchodziliby na specjalną platformę, gdzie – jak to określają autorzy projektu – w czasie rzeczywistym otrzymywaliby porady. – Pracujemy nad aplikacjami, które będzie można bezpłatnie pobrać ze strony internetowej, m.in. dla kobiet w ciąży, którym podpowiedzą, jak prawidłowo odżywiać się w tym okresie – opowiada prof. Mirosław Jarosz, dyrektor Instytutu Żywności i Żywienia. To wszystko miałoby działać w ramach Ogólnopolskiego Centrum Edukacji Żywieniowej i Zdrowego Żywienia. Będzie też aplikacja asystenta zdrowego żywienia, który wesprze odchudzających się w liczeniu kalorii, doborze produktów przy komponowaniu posiłków czy wspomagająca zakupy w sklepie.
Celem centrum jest stworzenie szerokiej bazy edukacyjnej na temat znaczenia żywności i żywienia dla zdrowia, w tym zapobiegania otyłości i chorobom z nią związanym, jak nadciśnienie czy cukrzyca. Przewidziano też ogólnopolskie badania ryzyka otyłości. Mają być nimi objęte zwłaszcza dzieci w wieku 0–5 lat. Dzięki temu można by szybciej diagnozować problem i ustalić plan działania profilaktycznego.
Wreszcie osoby i rodziny, u których otyłość zostanie zdiagnozowana, mają być kierowane na sesje terapeutyczne. Pilotaż systemu już trwa. Eksperci Instytutu Żywienia i Żywności zorganizowali go niemal we wszystkich województwach – w sumie w 30 placówkach medycznych, takich jak szpitale i przychodnie mające kontrakt z NFZ na terenie całego kraju. Były prowadzone przez psychologa, dietetyka, fizjoterapeutę i lekarza. Sesje odniosły skuteczność w 90 proc., czyli taki odsetek pacjentów schudł. Średnia redukcja masy ciała na pacjenta wynosiła około 5 kg. Aby były skuteczne, powinny trwać minimum 3 miesiące.
Cele są szczytne, jednak budżet na ich realizację ograniczony. – Pieniędzy wystarczy na stworzenie struktur, opracowanie programów, ale nie na szczegółowe działania – przyznaje prof. Bogusław Samoliński, były konsultant krajowy w dziedzinie zdrowia publicznego. Pierwotnie planowano na zdrowie publiczne ponad 700 mln zł. Minister finansów się jednak na taki poziom wydatków nie zgodził.
Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich dodaje, że diabeł tkwi w szczegółach. Jest zapis, że samorządy mają tworzyć kluby wsparcia. Ale nie ma żadnych wytycznych, jakby to miało wyglądać. – Zespoły doradców się znajdą, ale za wynagrodzeniem – dodaje.
Profesor Samoliński pokazuje jeszcze jeden przykład – lekarze mają oferować porady żywieniowe. Teoretycznie już teraz przy wizytach kontrolnych powinni wypytać pacjentów czy ich rodziców, jak się odżywiają, i udzielić wsparcia. Taki zapis znalazł się także w nowej książeczce zdrowia. – Problem polega na tym, że lekarze często mają wiedzę teoretyczną. A kluczowe jest to, by jedzenie było nie tylko zdrowie, ale i smaczne – wyjaśnia prof. Samoliński. I dodaje, że powinni w tym zakresie korzystać z pomocy dietetyków czy innych ekspertów wyszkolonych w tym zakresie.
Mimo to prof. Samoliński chwali projekt. Uważa, że jeżeli program wejdzie w życie, byłoby to unikatowe na skalę europejską. Program byłby formalnie rozporządzeniem do przyjętej kilka miesięcy temu ustawy. Monitorowaniem działań miałaby się zająć powołana w resorcie zdrowia Rada ds. Zdrowia Publicznego, złożona z urzędników i ekspertów. Ale powstał także komitet sterujący, który ma zagwarantować pracę ponad podziałami. W jego skład wchodzą pracownicy resortów pracy, edukacji, kultury i sportu. ©?
Projekt jest dobry, pilotaż wypadł świetnie, ale brakuje pieniędzy
Najgrubsi są 11-letni chłopcy. I wciąż ich przybywa
Dzieci tyją. Powód? Coraz mniejsza aktywność ruchowa, wysoko przetworzona żywność, szybsze tempo życia – to najważniejsze z przyczyn. A stawka jest wysoka: gruby nastolatek to – jak potwierdzają badania – także otyły dorosły. Zaś problemem jest rozwój miażdżycy, cukrzycy drugiego typu czy chorób układu krążenia. Te zaś są najczęstszą przyczyną zgonów.
I choć w Polsce nadal nie jesteśmy bardzo grubi – nadwagę lub otyłość ma na razie tylko co siódme dziecko między 11. a 15. rokiem życia – to niepokojącym zjawiskiem jest rosnący odsetek dzieci z za dużą wagą. Podczas gdy w innych krajach ten odsetek spada, w Polsce miedzy 2001 a 2014 r. wzrósł dwukrotnie. Choć nadzieję może budzić to, że między 2010 a 2014 r. pierwszy raz od lat zaobserwowano spadek. Grubych nastolatków było o 2 pkt proc. mniej, ich odsetek spadł z 17 proc. do ok. 15 proc. Większy spadek zaobserwowano u dziewcząt (3 proc.) niż u chłopców (1,6 proc.). W ogóle dziewczynki bardziej dbają o siebie: najmniej otyłych (drugi stopień po nadwadze) dzieci było w grupie 15-latek – 0,8 proc. Najwyższy u 11-letnich chłopców – 4,2 proc. Porównując grupę 15-latków, też widać różnice – problem z tuszą dotyczył 18,4 proc. chłopców i 6,3 proc. dziewczynek. Naukowcy prowadzący badanie Health Behaviour in School-aged Children (o samym badaniu niżej) wzięli pod lupę także powody otyłości wśród dzieci, analizując, czy struktura rodziny ma jakiś wpływ, i zaobserwowali jedną zależność: nadwagę częściej mają dzieci samotnych rodziców. Jak tłumaczą, może być wzmacniane przez niski status socjoekonomiczny rodzin niepełnych.
Blisko co czwarty chłopiec między 11. a 15. rokiem życia mieszkający w niepełnej rodzinie miał problemy z utrzymaniem odpowiedniej wagi. Problem ten dotyczył 12 proc. dziewcząt. W rodzinach biologicznych odsetek ten wynosił 18,9 i 10,8 proc.
Wpływ ma także status majątkowy. W biednych rodzinach i zarabiających poniżej przeciętnej wychowywało się ponad 16 proc. otyłych dzieci. W rodzinach zamożnych dotyczyło to 12 proc. nastolatków. Mniejsze znaczenie miało miejsce zamieszkania. W dużych miastach jest to 15 proc., na wsi – 14,9 proc. dzieci.
Międzynarodowe badania nad zachowaniem zdrowotnym młodzieży Heath Behaviour in School-ages Children HBSC uwzględniają wyniki ankietowania uczniów na terenie szkół od 1982 r. cyklicznie co cztery lata. W badaniach biorą udział 44 kraje lub regiony Europy i USA. Polska bierze w nich udział od 1989 r.