Program „Rodzina 500 plus” może spowodować chwilowy wzrost liczby urodzeń w niektórych grupach społecznych, lecz nie wpłynie na stałe podniesienie współczynnika dzietności. Zwiększy się natomiast dezaktywizacja zawodowa kobiet a tradycyjny model rodziny w Polsce ulegnie umocnieniu – to główne wnioski z debaty „500 złotych a polityka rodzinna” organizowanej przez Towarzystwo Ekonomistów Polskich.

Przyznanie wsparcia finansowego dla rodzin w oderwaniu od innych elementów polityki społecznej może spowodować zmarnowanie ogromnej sumy pieniędzy, którą rząd przeznaczy na program „Rodzina 500 plus”. Zgodnie z wyliczeniami polityków i ekspertów kwota ta waha się bowiem miedzy 22 a 25 mld zł rocznie. I to tylko w pierwszych czterech latach funkcjonowania programu. Suma ta, zgodnie z założeniami, ma bowiem podlegać waloryzacji.

500+: Poradnik dla dzieci i opiekunów >>>

Projekt, jak proponuje rząd, ma rozwiązać kilka kwestii, w których jednak widać pewną niespójność.

- Przy pierwszym dziecku nie wspieramy rodzin, które mają zaplecze ekonomiczne do poradzenia sobie. Jednak już przy pozostałych nie jest to żaden argument. PiS mówi, że wspiera rodziny w kosztach ponoszonych na dzieci, lecz nie dotyczy to pierwszego potomka. Mówi się o podniesieniu poziomu życia, ale równocześnie także o podniesieniu dzietności. Jedna ustawa ma rozwiązać wszystkie problemy. Może okazać się, że zmarnujemy bardzo dużą sumę pieniędzy na bardzo niepewne efekty ekonomiczne, które z resztą nie będą policzalne, ponieważ projekt nie ma podstawowych założeń – wyjaśniał dr Paweł Kubicki ze Szkoły Głównej Handlowej.

Analiza założeń i efektów polityki społecznej krajów europejskich pokazuje, że są podstawy, by twierdzić, iż samo przyznanie rodzinom 500 zł nie zmieni sytuacji demograficznej, a co za tym idzie również gospodarczej Polski.

- Same transfery pieniężne do rodzin nigdzie nie sprawdziły się jako instrument, który podnosiłby dzietność. Badania wskazują, że wsparcie może powodować jedynie przyspieszenie decyzji (tzw. tempo efect) o pierwszym lub kolejnym dziecku. Oznacza to, że za rok lub dwa, trzy lata może faktycznie wzrosnąć dzietność. Długofalowo wsparcie finansowe nie przełożyło się to jednak na całkowitą liczbę dzieci posiadanych przez tę kobietę, co jest celem polityki demograficznej – tłumaczyła dr Anna Kurowska z Instytutu Polityki Społecznej UW.

Jak wynika z badań, problemem w Polsce nie jest to, że kobiety nie chcą mieć dzieci. Polki chcą pracować, godząc jednocześnie aktywność zawodową z wychowaniem potomków. Nasz kraj jest jednak na szarym końcu jeśli chodzi o opiekę instytucjonalną dzieci do lat 3. To właśnie zbyt mała ilość klubów malucha i żłobków jest jednym z czynników, za którymi stoi brak decyzji o zachodzeniu w ciążę. Dochodzi do tego stosunkowo niskie zaangażowanie mężczyzn w opiekę nad dzieckiem.

- Kobieta dzięki „500 plus” nie powie, że chce mieć trzecie dziecko. Decyzje o macierzyństwie podejmowane są bowiem przede wszystkim w zależności od możliwości godzenia ról zawodowych i rodzinnych. Pokazują to również najnowsze badania realizowane na SGH. 76 proc. kobiet chciałoby pracować nawet gdyby nie musiało tego robić ze względów finansowych, a 56 proc. kobiet stwierdziła, że idealny model rodziny jest taki, w którym kobieta i mężczyzna mają być odpowiedzialne za pracę zawodową i opiekę na dziećmi – tłumaczyła podczas spotkania Kurowska.

Tylko 9 proc. kobiet w Polsce, niezależnie od sytuacji materialnej, chciałoby żyć w tradycyjnym modelu rodziny z wyznaczonym podziałem ról

Podczas panelu wyjaśniono, że możliwość godzenia ról zawodowych i rodzinnych oraz pewna opieka instytucjonalna przekładają się na wzrost poziomu dzietności. Wskazują na to przykłady takich krajów jak Belgia, Dania, Norwegia czy Szwecja. W państwach tych istnieje wysoka aktywność zawodowa kobiet z dziećmi do lat 6 oraz powszechny dostęp do opieki instytucjonalnej do lat 3.

Dr Paweł Kubicki wskazał również, że w Polsce istnieją grupy społeczne, które bardzo dobrze funkcjonują w tradycyjnym, rodzinnym modelu wsparcia. W jego opinii, to głownie do tych osób skierowany jest program „500 plus”. Takie ukierunkowanie wiąże się jednak z pewnymi konsekwencjami.

- Dodatek 500 zł daje bardzo wysoki próg wejścia na rynek pracy kobiet nisko wykwalifikowanych. Biorąc pod uwagę wszystkie dodatki, które otrzyma kobieta uboga z jednym dzieckiem powyżej 5 roku życia kwota ta wyniesie blisko 1000 zł. Wliczając koszty alternatywne, koszty podjęcia pracy, dojazdy i zwiększone wydatki, patrząc rynek pracy w obszarach wiejskich, projekt ten wesprze dezaktywizację części kobiet, tradycyjny model rodziny i w związku z tym w tej grupie wzrośnie dzietność – tłumaczył.

Uczestniczy panelu „500 złotych a polityka rodzinna” zgodzili się jednak co do faktu, że dzięki programowi „Rodzina 500 plus” w mediach i wśród polityków pojawiła się dyskusja o prowadzeniu kompleksowej polityki rodzinnej. Zaznaczono również, że skutki „500 plus” mogą być trudne do zweryfikowania, ponieważ nie są jeszcze znane badania które pokazałyby efekt zmian wprowadzonych przez PO takich jak np. wydłużenie urlopów macierzyńskich. Wskazano, że brak wprowadzenia do programu zasady złotówka za złotówkę, dla rodzin, które znajdą się tuż nad progiem uprawniającym do przyznania świadczenia, stanie się bodźcem ekonomicznym do niepodejmowania lub rezygnacji z pracy.

W trakcie panelu w opozycji postawiono Węgry, które mają bardzo wysokie świadczenia rodzinne. Dzietność tam co prawda jest nieco wyższa niż w Polsce (1,42 – Węgry, 1,33 – Polska), lecz znacznie niższa niż w Danii (1,73), Szwecji (1,88), Norwegii (1,86) czy Belgii (1,65). Gdy polskie 500 zł wejdzie w życie, będzie nominalnie jedynym z najwyższych świadczeń w Europie, co jak widać jednak nie przekłada się długofalowo na wzrost na dzietność.