Pracownicy zatrudnieni przez agencje pracy tymczasowej i pracownicy zatrudnieni na stałe na tych samych stanowiskach będą mieli takie same prawa i przywileje już od pierwszego dnia zatrudnienia.
Po sześciu latach impasu, w jakim znalazły się prace nad unijną dyrektywą dotyczącą pracowników tymczasowych, Parlament Europejski przyjął w końcu prawo zakazujące dyskryminacji osób zatrudnionych przez agencje pracy tymczasowej w stosunku do pracowników zatrudnionych na tych samych stanowiskach na stałe.
Nowe przepisy zakładają pełną ochronę pracowników agencji już od pierwszego dnia ich pracy u zleceniodawcy, a nie jak, chciała Komisja Europejska, dopiero po sześciu tygodniach. Ochrona jest kompleksowa i obejmuje m.in. pełne prawo do korzystania z przepisów prawa pracy, równego wynagrodzenia na tych samych zasadach jak pozostali zatrudnieni oraz ochrony socjalnej.
Na wdrożenie nowych przepisów kraje członkowskie mają trzy lata.

Europa solidarna

Nowo uchwalone prawo będzie poważnym wyzwaniem dla pracodawców, gdyż nakazuje im identyczne traktowanie zarówno osób spoza firmy, jaki własnych pracowników. Oznacza to, że pracownicy tymczasowi już od pierwszego dnia swojej pracy będą mieli identyczne warunki pracy jak zatrudnieni pracownicy. Należeć się im będzie identyczna płaca, urlop, przerwy, szkolenia oraz dostęp do świadczeń socjalnych, a nawet swobód wywalczonych przez lokalne związki zawodowe.
- Takie zrównanie praw ma chronić pracowników agencji tymczasowych w całej Europie przed wykorzystywaniem ich jako taniej siły roboczej - mówi wprost eurodeputowana, prof. Genowefa Grabowska, współtwórczyni projektu dyrektywy.
Zdaniem prof. Genowefy Grabowskiej pracownicy agencji tymczasowych, których według statystyk Eurostatu w Europie jest już ponad 3 miliony, wykonują na ogół pracę w bardziej niekorzystnych warunkach niż ich koledzy na stałych etatach. Są też od nich bardziej eksploatowani czasowo i gorzej opłacani.
- W świetle nowych przepisów takie traktowanie będzie niedopuszczalne - zapewnia eurodeputowana.

Podzielona Unia

Praktycznie poza Danią, w której pracownicy pracy tymczasowej od 1990 roku uznawani są za pracowników zatrudnionych na umowę o pracę i w związku z tym posiadają pełną ochronę wynikającą z praw pracowniczych, nie ma w UE kraju, który nie stosowałby wobec pracowników tymczasowych jakichś ograniczeń prawnych czy restrykcji. Ograniczenia w negocjowaniu płac stosują na przykład m.in. Belgia, Francja, Hiszpania, Luksemburg i Włochy. Wyłączenie z dotacji - Austria, Belgia i Hiszpania. Dostęp do poszczególnych branż utrudniają natomiast Francja (sektor publiczny), Hiszpania i Niemcy (budownictwo) czy Holandia (żegluga morska).
Wielka Brytania i Irlandia nie stosują żadnych z tych ograniczeń, bo pracowników tymczasowych traktują jako osoby zatrudniane na umowy zlecenie. Odpowiedzialność pracodawcy wobec takiego pracownika sprowadza się tam więc jedynie do przepisów bhp oraz wypadków przy pracy. Cały ciężar związany z wypłatą pensji oraz opłacaniem składek na ubezpieczenia społeczne za pracownika tymczasowego scedowane jest na agencję pracy tymczasowej.

Szkoła polska

Takie samo rozwiązanie, jakie mają Brytyjczycy, obowiązywało w Polsce aż do 2003 roku. Zmieniło się wraz z uchwaleniem ustawy o zatrudnianiu pracowników tymczasowych.
- Nakazuje ona równe traktowanie pracowników tymczasowych w zakresie warunków pracy i innych warunków zatrudnienia. Jedynie w zakresie dostępu do szkolenia w celu podnoszenia kwalifikacji zawodowych, organizowanego przez pracodawcę użytkownika, pracownik tymczasowy wykonujący pracę na rzecz pracodawcy użytkownika krócej niż 6 tygodni może być traktowany gorzej - przypomina Sławomir Paruch, kierownik Departamentu Prawa Pracy w kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak.
Jego zdaniem w świetle nowej dyrektywy to właśnie ten przepis, jeśli poprą go partnerzy społeczni (czytaj związki zawodowe), będzie musiał ulec u nas zmianie.