Wypłata po 500 zł na dziecko to sztandarowy element programu polityki rodzinnej rządu PiS. Ma on zmniejszać obciążenia finansowe związane z wychowywaniem potomków oraz zachęcać do posiadania ich większej liczby.
Prof. Irena Kotowska Szkoła Główna Handlowa / Dziennik Gazeta Prawna
Dr hab. Piotr Broda-Wysocki Instytut Pracy i Spraw Socjalnych / Dziennik Gazeta Prawna
Podstawową cechą nowego świadczenia jest skierowane go do najszerszej grupy rodzin. Z tego powodu wzorem wielu krajów UE dostęp do niego nie będzie uzależniony od wysokości dochodów. Będą one ważne jedynie w przypadku osób z jednym dzieckiem oraz takich, które będą się starały o świadczenie na pierwsze dziecko w rodzinie. Na drugie i kolejne otrzymają 500 zł na pewno, o ile złożą wniosek w gminie. Sposób ubiegania się o wsparcie w stosunku do osób, które nie będą starały się o pomoc na pierwsze dziecko, ma być zresztą maksymalnie uproszczony. Nie będzie więc wymagać składania wielu dodatkowych zaświadczeń i oświadczeń.
Prace nad projektem ustawy wprowadzającej 500 zł są prowadzone w szybkim tempie, bo rząd chce, aby wypłata świadczeń ruszyła już w kwietniu 2016 r. Szacuje, że skorzysta z nich ok. 2,7 mln rodzin, w których wychowuje się 3,7 mln dzieci. Rząd liczy też, że dzięki dodatkowemu wsparciu do 2026 r. nastąpi wzrost urodzeń o 278 tys. Jednocześnie Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zapowiedziało rozpoczęcie prac nad całościowym programem polityki rodzinnej, który ma być długofalową strategią koordynującą działania różnych resortów w tej dziedzinie. Na razie nie wiadomo więc, jakie inne zmiany zostaną w niej wprowadzone.
Potrzebny rozwój usług edukacyjno-opiekuńczych, a nie transfery finansowe
Program 500 zł na dziecko nie zwiększy liczby urodzeń. Doświadczenia z innych krajów pokazują, że wyższe bodźce finansowe nie mają na zachowania prokreacyjne prostego przełożenia. Niemcy i Austria w połowie ubiegłej dekady zainwestowały duże środki w zwiększenie transferów do rodzin i do tej pory nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. Polacy, pytani o bariery decyzji o dzieciach, do najważniejszych zaliczają sytuację materialną rodziny i wysokie koszty ich utrzymania. Takie opinie wyrażają zarówno osoby z rodzin o niższych dochodach, jak i lepiej sytuowanych. Wyniki Diagnozy Społecznej wskazują, że w latach 2009–2015 r., a szczególnie w okresie 2013–2015 w gospodarstwach domowych wychowujących dzieci nastąpiła poprawa sytuacji dochodowej (chociaż w nierównym tempie). Wyjątek stanowią rodziny niepełne. Nadawanie wysokiej rangi czynnikowi materialnemu może wynikać z obawy o obniżenie poziomu konsumpcji związanej z pojawieniem się dziecka (kolejnego dziecka). Zmniejszanie kosztów ponoszonych przez rodziców jest potrzebne, ale nie musi się odbywać poprzez bezpośrednie transfery finansowe. Lepiej jest te pieniądze przeznaczyć na rozwój niedopłatnych lub niskopłatnych usług edukacyjno-opiekuńczych – na wspieranie rozwoju klubów malucha, żłobków i przedszkoli, dofinansowanie świetlic w szkołach podstawowych. Wprawdzie w ostatnich latach wiele się w tej kwestii poprawiło, ale wciąż niedobór takich miejsc jest znaczny. Pamiętajmy, że to rozwiązanie obniża nie tylko bezpośrednie wydatki na dzieci, lecz także koszty pośrednie, wynikające z konieczności ograniczania lub rezygnacji z niektórych aktywności, w tym głównie zawodowej ze względu na opiekę nad dziećmi. Należy też rozważyć wprowadzenie płatnych urlopów wychowawczych – rodzice otrzymywaliby świadczenie stanowiące określoną część ich wynagrodzenia niezależnie od sytuacji dochodowej rodziny, ale jego wysokość zależałaby od czasu przebywania na urlopie. Wysokość tego świadczenia mogłaby być ograniczona od góry.
Nowe świadczenie pokryje bieżące braki dochodowe w rodzinach
Program 500 zł na dziecko należy ocenić pozytywnie. W polskiej polityce rodzinnej brakowało silnego postawienia na akcent finansowy, rozumiany jako bezpośrednie wsparcie rodzin wychowujących dzieci. Jego założenia budzą jednak wątpliwości. 500 zł to chwytliwe hasło polityczne powstałe na potrzeby kampanii wyborczej, które nie wynika z jakiegoś wyliczenia. Natomiast polityka społeczna nie opiera się na prostych cyfrach. Kwoty minimum socjalnego, egzystencji czy badania progu dochodowego rodzin, które są wykorzystywane na potrzeby określania kryteriów dochodowych przy świadczeniach z pomocy społecznej i świadczeniach rodzinnych, są oparte na koszykach dóbr i usług. Nie jest też do końca jasne, czy 500 zł na dziecko ma przyczynić się do tego, że w Polsce będzie się rodzić więcej dzieci i uda się odwrócić negatywne tendencje demograficzne, czy ma poprawiać sytuację dochodową rodzin. Ten drugi powód również pojawia się w wypowiedziach polityków. Tyle tylko że taki efekt może nie nastąpić w rodzinach o najniższych dochodach, które korzystają z pomocy społecznej. Stracą one prawo do zasiłków, w zamian zyskując 500 zł na dziecko, które będzie w rzeczywistości służyć pokryciu kosztów utrzymania gospodarstwa domowego. Rodziny wypadną więc ze statystyk pomocy społecznej. Ich sytuacja materialna nie ulegnie natomiast znaczącej poprawie. Zmieni się jedynie struktura osiąganych przez nie dochodów. Przy tej okazji należałoby też określić, jakie potrzeby dziecka powinny być z nowego świadczenia zaspokajane, inaczej będzie ono traktowane jako wyrównanie bieżących braków i biedy. Kwestią wymagającą rozważenia jest zastosowanie dodatkowego kryterium, które powodowałoby, że zamożne rodziny nie otrzymywałaby 500 zł. Zastrzeżenia budzi ponadto tempo wprowadzania świadczenia, które nie jest poparte szczegółową analizą czy przeglądem obecnego systemu wspierania rodzin – może się on okazać niespójny, a przez to nieefektywny.