Rozmowa z dr. Markiem Benio, doktorem nauk ekonomicznych na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie i współzałożycielem Inicjatywy Mobilności Pracy.
dr Marek Benio prawnik, doktor nauk ekonomicznych, adiunkt w Katedrze Gospodarki i Administracji Publicznej na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie, współzałożyciel Inicjatywy Mobilności Pracy / Dziennik Gazeta Prawna
Od stycznia 2016 r. zaczną obowiązywać nowe zasady obliczania składek od umów-zleceń, które obejmą również pracowników delegowanych. Na czym będą one polegały?
Jeżeli ubezpieczony będzie miał dwie lub więcej umowy-zlecenia i wynagrodzenie z pierwszej będzie niższe od minimalnej płacy, to pensja z drugiej także będzie podlegać oskładkowaniu. I tak dalej, aż łączna kwota płacy z takich umów osiągnie wysokość przynajmniej minimalnego wynagrodzenia (w 2016 r. wyniesienie ono 1850 zł miesięcznie). Obecnie składki są naliczane obowiązkowo jedynie od pierwszej umowy-zlecenia bez względu na to, na jaką kwotę została zawarta. Wykształciła się w związku z tym dość powszechna praktyka zawierania dwóch umów – jednej z symbolicznie oskładkowanym wynagrodzeniem, np. 100 zł, i drugiej z nieoskładkowanym wynagrodzeniem właściwym, np. 3 tys. zł. Od przyszłego roku takie zaniżanie podstawy wymiaru składek nie będzie możliwe. Już teraz, a więc jeszcze przed wejściem w życie art. 9 ust. 2c ustawy z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 121 ze zm.), który wprowadzi nowelizacja z 24 października 2014 r., pojawiła się interpretacja nowego przepisu Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, która może być niekorzystna dla niektórych usługodawców delegujących pracowników za granicę.
Z jakiego powodu?
Wynika z niej bowiem, że jeżeli z usługodawcą zawarte będą dwie umowy, np. na 1750 zł i na 10 tys. zł, to składki trzeba będzie odprowadzać od obydwu pełnych kwot, czyli łącznie od 11 750 zł. Nie wystarczy oskładkować jedynie 100 zł z drugiej umowy, tak aby składka na ubezpieczenie społeczne łącznie została odprowadzona od minimalnego wynagrodzenia. W mojej ocenie – opieram ją na uzasadnieniu projektu nowelizacji – intencja ustawodawcy była inna. Chciał zapewnić zleceniobiorcom obowiązkową minimalną składkę i zapobiec sztucznemu jej zaniżaniu, tak aby ubezpieczony miał szansę zgromadzenia uprawnień do minimalnej emerytury. Jak jednak wynika z interpretacji MPiPS, nie oparto się pokusie skorzystania z nieprecyzyjnego brzmienia przepisu do zwiększenia łącznej podstawy wymiaru, zapewne w trosce o bieżące wypłaty z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
Jakie będą konsekwencje zmiany w zasadach wyliczania składek dla firm?
Przedsiębiorcy działający tylko na terenie Polski od stycznia 2016 r. podzielą umowy na dwie – pierwsza będzie zawierana na minimalne wynagrodzenie, a druga – wolna od składek – na kwotę uzupełniającą (w przypadkujednego płatnika i jednego zleceniobiorcy). Nie jest to jednak już takie proste w przypadku firm delegujących zleceniobiorców za granicę.
Dlaczego?
Podzielenie zleceń zawartych za granicą jest trudniejsze, bo ich przedmiot zależy od zakontraktowanej usługi. Zgodnie z dyrektywą w sprawie delegowania pracowników w ramach świadczenia usług (nr 96/71/WE z 16 grudnia 1996 r., Dz.Urz. UE z 1997 r. L 18, s. 1) firma musi wypłacić co najmniej minimalne wynagrodzenie tego państwa, w którym jest ono wyższe. Jeżeli polski przedsiębiorca wysyła pracownika do Niemiec, Francji czy Wielkiej Brytanii, musi mu zapłacić przynajmniej taką pensję, jaka wynika z minimalnego wynagrodzenia w tym kraju (a z reguły jest ono kilkukrotnie wyższe niż płaca minimalna w Polsce – red.). Na taką też kwotę opiewa umowa-zlecenie. Od niej, po odliczeniu równowartości diet, należy odprowadzić składki. Aby zawrzeć dwie umowy-zlecenia, musi istnieć dla każdej z nich uzasadnienie gospodarcze. A nie jest nim przecież chęć obniżenia składek.
W jaki sposób firmy mogą poradzić sobie z tym problemem?
Lwia część firm delegujących zatrudnia pracowników na podstawie umowy o pracę i odprowadza składki od przeciętnej pensji krajowej. Dla nich ta zmiana nie ma znaczenia. Zmiana zasad oskładkowania zleceń dotyczy tylko znacznie mniejszego fragmentu rynku usług transgranicznych, do których wykonania umowa cywilnoprawna nadaje się lepiej od stosunku pracy. Te firmy delegujące będą zapewne szukać innych sposobów na optymalizację kosztów. Jeżeli tego nie zrobią, to obniży się ich konkurencyjność i zostaną wykluczone z europejskiego rynku usług.
Jak można optymalizować koszty?
Najbardziej naturalnym sposobem, który sam się nasuwa, jest zawarcie dwóch umów: pierwszej na pracę w Polsce na 1850 zł i drugiej – nieoskładkowanej – za płacę minimalną w innym państwie członkowskim. To oczywiście podnosi koszty pracy, ale nieznacznie, a zapewni ochronę społeczną pracownika.
Jak pan ocenia nowe przepisy?
Spodziewam się, że nowe regulacje wyeliminują przypadki, w których pracownicy delegowani jadą za granicę i mają opłacane jedynie groszowe ubezpieczenie, co potem odbija się chociażby na wysokości zasiłku chorobowego. Jednak jednocześnie za próbę wyeliminowania nadużyć, które miały miejsce na terenie Polski, zapłacą przedsiębiorcy delegujący zleceniobiorców za granicę, którzy będą uiszczać wyższe składki. Są przecież firmy, w przypadku których pierwsza umowa-zlecenie na kwotę niższą od płacy minimalnej ma uzasadnienie biznesowe. Trudno je odróżnić od tych podmiotów, które zawierają dwie umowy dla pozoru, wyłącznie w celu obniżenia składek do FUS. Według mnie zamiast zmieniać i uszczelniać prawo, lepiej byłoby je dobrze egzekwować – przeprowadzać kontrole i podważać fikcyjne umowy zawierane np. na 100 zł wyłącznie w celu zaniżenia składek. To jest jednak trudniejsze od zmiany przepisów.
W najbliższym czasie firmy delegujące będą się musiały też zmierzyć z jeszcze jednym problemem związanym z wyliczaniem składek. W wyroku z 28 października 2015 r. (sygn. akt SK 9/14) Trybunał Konstytucyjny orzekł bowiem, iż niezgodna z ustawą zasadniczą jest reguła, z której wynika, że jeśli pracownik delegowany zarabia np. 2 tys. zł, to po odliczeniu diet i tak powinien mieć odprowadzone składki od przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce (czyli od ok. 3,9 tys. zł).
Za niekonstytucyjny został uznany właśnie par. 2 ust. 1 pkt 16 rozporządzenia ministra pracy i polityki socjalnej z 18 grudnia 1998 r. w sprawie szczegółowych zasad ustalania podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe (Dz.U. nr 161, poz. 1106 ze zm.), który reguluje zasadę wyliczania składek od przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Obawiam się, że to dopiero początek problemów firm delegujących związanych z tą niekonstytucyjną regulacją. Przedsiębiorcy delegujący pracowników są teraz w ogromnej niepewności co do prawa. Cała odpowiedzialność za wyliczenie składek zawsze spoczywa na płatniku. Trybunał dał 12 miesięcy na wygaśnięcie tej regulacji. W wyroku z 28 października 2015 r. podważył dwie kwestie. Po pierwsze uznał, że składka na ubezpieczenie społeczne jest daniną publiczną, zatem nie można określać jej wysokości w rozporządzeniu, lecz w ustawie. Po drugie nie można wymagać, aby składka była odprowadzana od kwoty zawyżonej do przeciętnego wynagrodzenia, jeżeli pracownik faktycznie zarabia mniej. Z pytaniem, jak płacić składki po orzeczeniu TK, zmierzą się przedsiębiorcy już w grudniu. Mają tutaj dwie możliwości.
Jakie?
Część firm może zacząć płacić składki na ubezpieczenie społeczne od faktycznego wynagrodzenia, a część, ze strachu lub ostrożności, będzie je nadal uiszczać od przeciętnej płacy w gospodarce. ZUS będzie musiał zareagować na tę sytuację. Albo zacznie domierzać składki (to jednak okaże się dopiero podczas kontroli danej firmy przez zakład), albo stanie na stanowisku, że prawo daje możliwość płacenia składek w niższej wysokości, ponieważ przepis, mimo iż obowiązuje, jest niekonstytucyjny. Aby jak najszybciej usunąć ten stan niepewności, konieczne jest bardzo pilne działanie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Powinno teraz zakwestionowany przepis zmienić, a nie czekać 12 miesięcy, aż sam straci moc.
W jaki sposób ustawodawca może rozwiązać ten problem?
Istnieją dwie możliwości. Jeden scenariusz, który wprowadziłby najmniej zamieszania, jest taki, że ustawodawca zlikwidowałby mechanizm korygujący polegający na odprowadzaniu składek od przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, mimo że faktycznie otrzymywana pensja jest niższa. Wówczas MRPiPS musiałoby uznać, że podstawą wymiaru składek jest wynagrodzenie pracownika pomniejszone o diety, które ma prawo odliczyć od płacy. W tym celu wystarczy, że minister pracy znowelizuje rozporządzenie, które zawiera niekonstytucyjny zapis. To jednak może zmniejszyć wpływy do FUS. A skoro teraz jest tendencja, by je pozyskiwać, to odwlekanie jego wygaśnięcia bardziej się opłaca. Szybkie usunięcie z obrotu prawnego tej regulacji byłoby i prawe, i sprawiedliwe, zaś czekanie do listopada 2016 r., kiedy on sam wygaśnie, będzie oznaczało, że rząd szuka pieniędzy dla funduszu. Czasem warto jednak zaryzykować, ponieważ pewność prawa zachęca przedsiębiorców do rozwijania swojej działalności, a rozwój usług transgranicznych, nawet przy niższych składkach, jest gwarancją zwiększenia wpływów do FUS przez proste zwiększenie zatrudnienia.
A druga możliwość?
Ta jest zdecydowanie bardziej niebezpieczna. Zakłada, że resort pracy zlikwiduje całą regulację adresowaną do pracowników delegowanych i w pełni zrówna ich z innymi ubezpieczonymi. A jest taka pokusa, ponieważ może się wydawać, że zwiększy to wpływy do FUS za pracowników delegowanych.
Na czym dokładnie by to polegało?
Obecnie mechanizm korygujący działa w dwie strony. Z jednej jest niekorzystny dla firm, bo wymaga, aby składki płacić od przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej, nawet jeżeli płaca faktyczna jest niższa (to ta niekonstytucyjna część). Z drugiej jednak pracodawca odlicza od podstawy wymiaru składki równowartość diet i dopiero od tej kwoty uiszcza zobowiązanie do FUS.
Minister pracy może dojść do błędnego wniosku, że nie ma podstaw, aby obniżać wymiar składki osobie, która za granicą zarabia równowartość np. 8 tys. zł, a oskładkowanie całej kwoty niepomniejszonej o równowartość diet jest zgodne z zasadą równego traktowania ubezpieczonych. Tymczasem możliwość odejmowania od podstawy wymiaru składek (nie od wynagrodzenia) równowartości diet jest ważna. Trzeba pamiętać, że pracownik, który wyjeżdża do pracy za granicę, ponosi większe koszty utrzymania nie dlatego, iż tam jest drożej, ale dlatego, że czasowy charakter jego pracy wymaga utrzymania mieszkania i płacenia rachunków również w kraju. Przecież nie likwiduje swojego mieszkania w Polsce i w praktyce musi utrzymywać oba.
Zlikwidowanie całego mechanizmu korygującego (nie tylko części zakwestionowanej przez TK) mogłyby skutkować tym, że praca transgraniczna wróciłaby do podziemia i pracownicy delegowani ponownie zaczęliby pracować na czarno. Naturalnie składki do FUS wówczas nie wpłyną – ani wysokie, ani niskie.
Jeżeli z usługodawcą zawarte będą dwie umowy-zlecenia, np. na 1750 zł i na 10 tys. zł, to składki trzeba będzie odprowadzać od obydwu pełnych kwot, czyli łącznie od 11 750 zł. Nie wystarczy oskładkować jedynie 100 zł z drugiej umowy, tak aby składka na ubezpieczenie społeczne łącznie została odprowadzona od minimalnego wynagrodzenia