Marian Zembala zostawił prezent szpitalom klinicznym i instytutom. Od 2016 r. NFZ może im zwiększyć wycenę punktu za każde z realizowanych świadczeń
Sytuacja finansowa instytutów medycznych i szpitali resortowych / Dziennik Gazeta Prawna
138 mln zł w przyszłym roku mogą otrzymać dodatkowo szpitale nadzorowane przez ministra zdrowia oraz podlegające rektorom uniwersytety medyczne. Będzie to możliwe dzięki rozporządzeniu, które pod koniec swojego urzędowania podpisał były minister zdrowia Marian Zembala. Samorządowcy są oburzeni, że ich szpitale zostały potraktowane przez odchodzący rząd jako placówki drugiej kategorii. Preferencyjnemu potraktowania wysokospecjalistycznych placówek sprzeciwia się także część lekarzy.
Walczyli o lepszą stawkę
Instytuty nadzorowane przez ministra zdrowia oraz szpitale podlegające rektorom uniwersytetów medycznych od dawna domagały się poprawy finansowania. Argumentowały to tym, że to do nich trafiają najcięższe przypadki, ponadto to na ich barkach spoczywa kształcenie przyszłych lekarzy. Tymczasem są opłacane według takiej samej kalkulacji punktowej, jak np. mały szpital powiatowy. NFZ bowiem za każdą procedurę płaci określoną liczbę punktów. Ta oczywiście jest wyższa w przypadku świadczeń wysokospecjalistycznych niż np. prostego zabiegu, ale wartość pojedynczego punktu (52 zł) jest zawsze taka sama.
Na apele klinik i instytutów o zwiększenie finansowania zareagował dopiero minister Zembala. W rozmowie z DGP przyznał, że zapewnił na 2016 r. dodatkowe 138 mln zł na zwiększenie wyceny punktu o 1 zł tylko dla tej grupy szpitali. Muszą one mieć m.in. odpowiednio wykwalifikowaną kadrę, sprzęt, a także prowadzić oddział geriatryczny oraz telekonsultacje dla lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej.
Zwiększenie finansowania będzie możliwe dzięki rozporządzeniu w sprawie ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej (Dz.U. z 2015 r. poz. 1400), które były szef resortu podpisał na miesiąc przed wyborami parlamentarnymi.
Zdecyduje prezes NFZ
I choć nowe przepisy zaczną obowiązywać od 1 stycznia 2016 r., to preferencyjna wartość punktu dla wysokospecjalistycznych placówek nie jest jeszcze pewna. Zgodnie z tym aktem to prezes NFZ będzie ustalał nowe współczynniki korygujące, pozwalające zwiększyć finansowanie za określone świadczenia, wybranym grupom pacjentów, osobom wykonującym dany zawód medyczny, a także grupom świadczeniodawców.
Zapytaliśmy więc w NFZ, czy już trwają prace nad zarządzeniem prezesa w tym zakresie. W odpowiedzi biuro prasowe centrali NFZ stwierdziło jedynie, że przepis jeszcze nie obowiązuje.
O rozporządzeniu pozostawionym przez Mariana Zembalę bardzo ostrożnie wypowiada się także resort zdrowia. – Jeśli prezes NFZ wyda takie zarządzenie, zostanie ono zbadane w trybie nadzoru nad działalnością NFZ – podkreśla Danuta Jastrzębska, naczelnik w Ministerstwie Zdrowia.
Kliniki liczą na poprawę
Tymczasem szpitale uniwersyteckie i instytuty już otrzymały propozycje kontraktów na 2016 r., w których wycena punktu nie została zmieniona. Ich dyrektorzy liczą, że nowy minister zdrowia Konstanty Radziwiłł przejmie pomysł po poprzedniku. Bo choć podwyżka punktu o 1 zł byłaby raczej kosmetyczna, to jest dla nich istotna. Jej wprowadzenie to poważna zmiana systemowa – oznacza bowiem odejście od płacenia za takie samo świadczenie wszystkim po równo.
Piotr Pobratyn, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, tłumaczy, że jest to niezbędne, bo obecny system finansowania krzywdzi wysokospecjalistyczne placówki, które wiele świadczeń wykonują w trybie ratującym życie.
– Procedurę pękniętego tętniaka aorty wykonuje zwykle jeden, co najwyżej dwa ośrodki w regionie, ale taki pacjent trafia tam np. raz lub trzy razy w miesiącu. Natomiast gotowość do udzielenia świadczenia musimy utrzymywać codziennie przez całą dobę. To kosztuje – podkreśla Pobratyn.
Lekarze krytykują
Faworyzowanie klinik i instytutów nie podoba się samorządom. Ich placówki przez ostatnie lata zanotowały najniższy przyrost kontraktów. – To nie jest dobry kierunek zmian. Nowe rozwiązania powinny obejmować wszystkich, a nie tylko wybranych. Ostatnio dokładano pieniędzy podstawowej opiece zdrowotnej czy w specjalistyce. Szpitale powiatowe były tym niekochanym dzieckiem, jak w rodzinie wielodzietnej, której nie stać, żeby wszystkim kupić nowe obuwie i czapki. My też chcemy dostać nowe buty i okrycie głowy na zimę – uważa Marek Wójcik, ekspert Związku Powiatów Polskich.
Pomysł Mariana Zembali dzieli także środowisko medyczne. – Procedura wycięcia pęcherzyka żółciowego jest wszędzie taka sama. Mój pogląd jest taki, że nie byłoby właściwe, gdyby szpital uniwersytecki dostawał za nią inne pieniądze niż prywatny czy publiczny. Placówki uniwersyteckie powinny dostawać większe środki z tytułu prowadzenia badań klinicznych oraz dydaktyki, ale nie metodą ręcznego sterowania przez zmianę wysokości punktu, bo to nie będzie uczciwe – uważa Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.