Festiwal przedwyborczych obietnic zaczął się już kilka miesięcy temu przy okazji wyborów prezydenckich i potrwa jeszcze kilka tygodni. Politycy z lewa, prawa i środka przypomnieli sobie, że są nie tylko po to, by brać poselskie gaże. Towarzystwo rozjechało się więc po Polsce i wsłuchuje się w głos ulicy, a uśmiechnięte twarze z billboardów – których z każdym dniem przybywa – obiecują nam życie w lepszej Polsce. Niestety, okrągłe słowa nic nie mają wspólnego z rzeczywistością, szczególnie dla osób mających pod swoją opieką niepełnosprawnych, którzy doznali uszczerbku na zdrowiu po ukończeniu 18. lub 25. roku życia. Od ponad roku nie mogą się one doczekać zmiany przepisów dotyczących świadczenia pielęgnacyjnego. Przepisów niezgodnych z konstytucją. Trybunał Konstytucyjny nakazał je zmienić prawie rok temu, a projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach rodzinnych (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 114 ze zm.) nawet jeszcze nie wpłynął do Sejmu.
Koszty tej opieszałości ponoszą opiekunowie niepełnosprawnych, którym odmawia się prawa do świadczenia pielęgnacyjnego. Płaci za to także państwo, bo to ono ponosi koszty dziesiątek spraw wnoszonych do sądów administracyjnych.
Problem braku realizacji orzeczenia TK dostrzegają wojewódzkie sądy administracyjne, które w tego typu sprawach stają po stronie opiekunów. Robią tak, choć wyrok trybunału nie jest dla nich wiążący, jednak w ten sposób chcą – co podkreślają w orzeczenia – zobligować Sejm do wywiązania się ze swoich powinności.
Po stronie opiekunów stają też samorządowi urzędnicy – niektórzy z nich wręczają zainteresowanym decyzję odmawiające świadczenia i po cichu instruują, że muszą je zaskarżyć. Bo to jedyny sposób, by dostać pieniądze zanim parlament łaskawie wywiąże się ze swoich obowiązków. Na marginesie tylko dodam, że nie chodzi tu o jakąś dużą nowelizację, ale zmianę jednego artykułu
– konkretnie chodzi o art. 17 ust. 1b.
Ta sytuacja nie jest ewenementem. Chyba jeszcze nigdy się nie zdarzyło, by po niekorzystnym dla parlamentu czy rządu rozstrzygnięciu Trybunału Konstytucyjnego winni takiej sytuacji od razu wzięli się do zmiany przepisów. Jeśli niekonstytucyjny artykuł traci moc za pół roku czy rok, z reguły zwlekają z pracami legislacyjnymi do ostatniej chwili. Czy tak powinna przejawiać się troska o państwo czy obywatela? Nie, ale nasi politycy zdają się tego na co dzień nie dostrzegać. Krótkie przebudzenie następuje tylko przed wyborami, po czym znów wszyscy wracają do starych nawyków. Niestety .
Dziennik Gazeta Prawna