Nie ma się co obawiać, że obcokrajowcy zabiorą nam miejsca pracy. Raczej uzupełnią braki na polskim rynku. O ile potrafimy ich przyjąć.
Jacek Krajewski GoldenLine / Dziennik Gazeta Prawna
Mariusz Zielonka naczelnik Departamentu Analiz Ekonomicznych, Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej / Dziennik Gazeta Prawna
Agnieszka Chłoń-Domińczak Instytut Badań Edukacyjnych, b. wiceminister pracy i polityki społecznej / Dziennik Gazeta Prawna
Monika Zaręba Pracodawcy RP / Dziennik Gazeta Prawna
Andrzej Nitecki dyrektor zarządzający, Pion Kapitału Ludzkiego, Poczta Polska / Dziennik Gazeta Prawna
Dominika Staniewicz Business Centre Club / Dziennik Gazeta Prawna
Jacek Falkowski zastępca dyrektora Departamentu Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego, Ministerstwo Edukacji Narodowej / Dziennik Gazeta Prawna
Dariusz Górski Departament Legalności Zatrudnienia, Główny Inspektorat Pracy / Dziennik Gazeta Prawna
DEBATA: RYNEK PRACY PRZYSZŁOŚCI
Skądinąd wiadomo, że już w tej chwili brakuje nam programistów. Skoro brakuje nam pracowników lokalnie, to czy wkrótce będzie nam ich brakowało globalnie?
Monika Zaręba, Pracodawcy RP: Niedobory są tak duże, że musimy coraz częściej ściągać programistów z zagranicy i rywalizujemy na tym polu z państwami Europy Zachodniej. Pracodawcy decydują się także na zatrudnianie studentów, a ponadto pasjonatów, którzy nigdy nie studiowali informatyki i są samoukami. Czasem nawet zatrudniane są osoby bez specjalnego informatycznego doświadczenia, które dopiero w firmie są szkolone. W konsekwencji pracownicy w tym sektorze mogą sobie pozwolić na wyższe oczekiwania związane nie tylko z zarobkami, ale w ogóle z warunkami zatrudnienia.
Jacek Krajewski, GoldenLine: Z programistami jest też tak, że pracodawcy mają problem z dotarciem do nich. Część firm tkwi bowiem w przekonaniu, że wciąż wystarczą standardowe formy rekrutacji. Tymczasem w przypadku tej grupy ogłoszenia się nie sprawdzają. Jest to grupa – jak my ich nazywamy – „pasywnych kandydatów”, do których trzeba dotrzeć w niestandardowy, spersonalizowany sposób, bo otrzymują nawet kilka ofert tygodniowo. Nie boją się też relokacji do innego kraju.
Mariusz Zielonka, naczelnik Departamentu Analiz Ekonomicznych, Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej: Z programistami sytuacja jest o tyle szczególna, że już dzisiaj uważamy, że powinni być wynagradzani na odpowiednim poziomie – więc może outsourcowanie ich prac za granicę to może nie tylko kwestia braku rąk do pracy.
Andrzej Nitecki, dyrektor zarządzający, Pion Kapitału Ludzkiego, Poczta Polska: Problem dotyczy nie tylko programistów. W dużych miastach, ale też w miejscowościach nadmorskich odczuwamy brak rąk do pracy – mamy problemy ze znalezieniem osób na podstawowe stanowiska takie jak listonosz czy asystent. Nie ma chętnych na te stanowiska, a nawet jak ktoś podejmie się pracy, to często odchodzi po jednym dniu, bo otrzymał ofertę lepszą o 100 zł, mimo że jako Poczta Polska zatrudniamy pracowników na umowę o pracę zgodnie z kodeksem pracy. Nawet umowa nie jest w takiej sytuacji gwarantem chęci zatrudnienia.
Agnieszka Chłoń-Domińczak, Instytut Badań Edukacyjnych, b. wiceminister pracy i polityki społecznej: Demografia jest nieubłagana. Już w tym momencie widać, że zasób osób w wieku produkcyjnym, czyli 24–65 lat, zaczyna się kurczyć. Coraz mniej młodych osób wchodzi na rynek pracy. To pociąga za sobą także zmianę struktury rynku pracy, np. funkcjonuje na nim coraz więcej osób w wieku 50 plus. Z drugiej strony, spośród osób w wieku produkcyjnym aż jedna trzecia nie pracuje. Mamy więc jeszcze wolne zasoby do wykorzystania, co jednak kieruje nas w stronę refleksji o niedopasowaniu między umiejętnościami oferowanymi przez poszukujących pracy a potrzebami pracodawców.
Jacek Falkowski, zastępca dyrektora Departamentu Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego, Ministerstwo Edukacji Narodowej: Jednym z problemów jest również to, iż wciąż jeszcze pokutuje przekonanie, że jeśli wykształciłem się w jakimś zawodzie, to powinienem przepracować w nim kolejnych 40 lat, a to nieprawda. My jako społeczeństwo ciągle nie chcemy się owych rzeczy uczuć.
Monika Zaręba: Wśród nieaktywnych zawodowo są także osoby, które charakteryzuje wyuczona bezradność – one nie wrócą na rynek pracy bez względu na okoliczności. W przypadku takich osób i ich rodzin największy nacisk należy położyć na aktywizację społeczną, aby dzieci wychowujące się w takim środowisku nie dziedziczyły ani ubóstwa, ani bezradności.

Zajmijmy się problemem imigracji. Czy istnieje możliwość, żeby obcokrajowcy zaczęli pracować na Poczcie?
Andrzej Nitecki: Tak, oczywiście. Nie dalej jak wczoraj podpisałem pełnomocnictwo, żeby nasi rekrutujący mogli występować o pozwolenie na pracę dla osób z zagranicy, bo funkcjonujemy na bardzo konkurencyjnym rynku. Sytuację na rynku pracy widzimy jak w zwierciadle, bo jesteśmy w każdej gminie. Są takie miejscowości, gdzie mamy kolejkę chętnych do pracy, i takie, gdzie ludzie mogą przebierać w ofertach. Jeśli nasz listonosz na dzień dobry dostaje 1750 zł płacy zasadniczej, to z dodatkami zarobi 2,1 tys. zł – nie jest to najlepsza oferta na rynku, ale nie jesteśmy w stanie więcej płacić na tym stanowisku. To rodzi konsekwencje: w Warszawie podczas rekrutacji 300 kierowców musieliśmy przez sito przepuścić kilka tysięcy osób. Konkurencja jest tak duża, że ludzie zwracają uwagę nawet na różnicę 100 zł w wygrodzeniu.
Monika Zaręba: Nieuzasadniona jest obawa, że imigranci wypchną nas z rynku pracy, bo oni z jednej strony podejmują się prac, których my coraz częściej nie chcemy wykonywać, a więc prac nisko płatnych czy mało prestiżowych – w rolnictwie, jako pomoce w gospodarstwach domowych etc. Z drugiej strony pracownicy z zagranicy uzupełniają deficyty kadrowe w zawodach, gdzie wymagana jest wysoko specjalistyczna wiedza. Poza tym skala migracji do Polski pozostaje ciągle na bardzo niskim poziomie.
Dominika Staniewicz, Business Centre Club: Mało jednak mówi się o tym, że jesteśmy krajem wciąż nieprzygotowanym na imigrację. Odmienność dalej traktujemy jako zło konieczne, w związku z czym minie dużo czasu zanim będziemy w stanie przyciągnąć wysokiej klasy specjalistów z inną kulturą. Spotkałam się kiedyś z sytuacją, kiedy pracodawca, rekrutując, nie widział swoich kandydatów. Wybrał czterech, ale nie zatrudnił żadnego, bo wszyscy byli innego koloru skóry. Nie podobał mu się szczególnie Arab, który w formularzu rekrutacyjnym zaznaczył, że jest bardzo wierzący. Pracodawca pomyślał pewnie o ekstremiście, a tak naprawdę jedyne, co musiał zrobić, to zaplanować mu jedną przerwę na modlitwę.

Od czasu do czasu w debacie publicznej pojawia się kwestia doradztwa zawodowego.
Jacek Falkowski: Stworzyliśmy ramy prawne oraz materiały dla doradztwa zawodowego. Proszę tylko pamiętać, że taki doradca nie musi funkcjonować fizycznie w szkole. Są takie samorządy, które tworzą zespoły doradców mające pod opieką kilka szkół. Nie przeceniajmy jednak roli doradców, bo przecież bardzo ważną rolę w decyzjach zawodowych pełni również otoczenie, czyli rodzina i znajomi. Przypuśćmy, że dziecko z kontaktu z doradcą dowiaduje się, że najlepszym rozwiązaniem, biorąc pod uwagę lokalną specyfikę, byłoby pójście do szkoły zawodowej. Ale rodzic, widząc taką diagnozę, myśli sobie: nie ma mowy, żeby moje dziecko poszło do zawodówki.
Dominika Staniewicz: Mogę z doświadczenia podać przykład, jak funkcjonuje doradztwo zawodowe w USA. W Stanach w każdej szkole pracuje kilku doradców, którzy mają pod sobą około 150 uczniów i są z nimi przez 4 lata. Dokonują diagnozy ich potencjału i mówią np.: matematykiem może nie będziesz, ale kompetencje matematyczne pomogą ci w takim i takim zawodzie. Jako absolwentka liceum otrzymałam wielką mapę obszarów, które nakładają się na moje kompetencje. Doradca zawodowy nie mówi, do jakiej szkoły mamy iść, tylko wskazuje nasze mocne strony i podpowiada, w jakich obszarach mogą się przydać.
Agnieszka Chłoń-Domińczak: Warto byłoby również skorzystać z doskonałych doświadczeń francuskich i szwajcarskich, a mianowicie miasteczek zawodów. To są takie miejsca, gdzie przychodzą rodzice z uczniami i tam są doradcy, a także przedsiębiorcy, którzy bardzo często przynoszą ze sobą sprzęt, aby młodzi ludzie mogli zobaczyć, na czym konkretnie polega dany zawód. Wyobrażenie na temat tego, jak dany zawód wygląda, bardzo często jest kształtowane przez rodziców, którzy mają wiedzę sprzed 20–30 lat. To także może wpływać na atrakcyjność danej profesji w oczach młodego człowieka.
Jacek Falkowski: W trakcie spotkań z pracodawcami mam wrażenie, że znajduję się w lekko schizofrenicznym stanie. Słyszę tam bowiem, że absolwent szkoły powinien natychmiast po opuszczeniu jej murów być w stanie stanąć przy konkretnej maszynie i obsługiwać ją bez najmniejszego szkolenia, powinien mieć umiejętność przekwalifikowania się na inną maszynę, a także powinien charakteryzować się etosem pracy. Przy najszczerszych chęciach nawet przez kilkanaście lat procesu uczenia nie da się tego zrobić.
Agnieszka Chłoń-Domińczak: Niestety, to też jest funkcja wielkości zakładu pracy. Małego przedsiębiorcę nie zawsze stać na to, żeby kogoś wyszkolić. Siemens czy Bosch postawią hale szkoleniowe i będą uczyć, ale mali często nie mają do tego zasobów. Dlatego oczekują wtedy, że dostaną gotowego pracownika.
Jacek Falkowski: Organizowaliśmy niedawno w każdym województwie spotkania z pracodawcami, aby im pokazać, co przez 3 lata zmieniło się w szkolnictwie zawodowym. Wysyłaliśmy na każdą taką konferencję po kilkaset zaproszeń. Były takie województwa jak wielkopolskie, gdzie pojawiło się kilkudziesięciu pracodawców, ale były takie, gdzie przychodziło kilkunastu – głównie tych, którzy już współpracują z lokalnym szkolnictwem.
Rynek pracy już w tej chwili odchodzi od modelu, w którym całe życie spędza się w jednej firmie.
Andrzej Nitecki: Na szczęście nie postrzegamy już osób pracujących w jednym miejscu przez 20 lat jako złych pracowników. Dzisiaj zaczyna się mówić, że jeżeli ktoś przepracował w jednym miejscu 20 lat, to zmienia się razem z tą firmą. Proszę też zwrócić uwagę, że jeśli dana osoba w jednym przedsiębiorstwie przepracuje 20 lat, to właściciel prędzej weźmie kredyt, żeby temu pracownikowi zapłacić, niż pozostawi go bez wynagrodzenia. Tak dzieje się zwłaszcza w małych, rodzinnych firmach. Dodatkowy efekt jest taki, że taki pracownik jest bardziej lojalny i jeśli spotka się z ofertą lepszą o 100 zł, to on jej nie weźmie. Jako Poczta Polska mamy to szczęście, że pracujemy z lojalnymi i oddanymi ludźmi.
Jak przygotować państwo na wyzwania rynku pracy jutra?
Dariusz Górski, Departament Legalności Zatrudnienia, Główny Inspektorat Pracy: Mamy do czynienia z narastaniem zjawiska wypierania zatrudnienia etatowego przez nieetatowe formy powierzania pracy. Niemniej jednak kurczowe trzymanie się zatrudnienia etatowego w zmieniającym się modelu organizacji czasu pracy, w sytuacji, w której firmy przechodzą na wykonywanie zadań w ramach konkretnych projektów, realizowanych zespołowo, nie zawsze znajduje uzasadnienie. Państwowa Inspekcja Pracy nie neguje zawierania umów cywilnoprawnych w ogóle. Kwestionuje te, które są zawarte w celu obejścia przepisów prawa pracy. Należałoby się także zastanowić nad zmianą przepisów kodeksu pracy, bo dyskusyjne jest nakładanie kolejnych nowelizacji na kodeks z 1974 r. Być może trzeba go napisać na nowo.
Mariusz Zielonka: Nie można wylać dziecka z kąpielą i powiedzieć: „od dzisiaj kończymy z umowami cywilnoprawnymi”. Mówimy o śmieciowych umowach, ale nie ma czegoś takiego. Rację miał prof. Andrzej Blikle: są tylko śmieciowi pracodawcy.
Monika Zaręba Pracodawcy RP: Coraz częściej musimy ściągać programistów z zagranicy i rywalizujemy na tym polu z państwami Europy Zachodniej
Jacek Krajewski GoldenLine: Część firm tkwi bowiem w przekonaniu, że wciąż wystarczą standardowe formy rekrutacji
Mariusz Zielonka naczelnik Departamentu Analiz Ekonomicznych, Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej: Programiści już dzisiaj powinni być wynagradzani na odpowiednim poziomie
Andrzej Nitecki dyrektor zarządzający, Pion Kapitału Ludzkiego, Poczta Polska: Są takie miejscowości, gdzie mamy kolejkę chętnych do pracy i takie, gdzie ludzie mogą przebierać w ofertach
Agnieszka Chłoń-Domińczak Instytut Badań Edukacyjnych, b. wiceminister pracy i polityki społecznej: Małego przedsiębiorcę nie zawsze stać na to, żeby kogoś wyszkolić
Jacek Falkowski zastępca dyrektora Departamentu Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego, Ministerstwo Edukacji Narodowej: Stworzyliśmy ramy prawe oraz materiały dla doradztwa zawodowego
Dariusz Górski Departament Legalności Zatrudnienia, Główny Inspektorat Pracy: Państwowa Inspekcja Pracy kwestionuje tylko te umowy, które są zawarte w celu obejścia przepisów prawa pracy
Dominika Staniewicz Business Centre Club: Jesteśmy krajem wciąż nieprzygotowanym na imigrację.