Poborowi, którzy nie zostaną powołani do służby wojskowej, będą czekać nawet 18 miesięcy na wydanie decyzji o przeniesieniu ich do rezerwy.
Rząd zakłada, że w 2010 roku armia będzie zawodowa. Na początku grudnia ma się odbyć ostatnie powołanie do zasadniczej służby wojskowej. Osoby, które ukończyły studia i w ich trakcie nie odbyły przeszkolenia wojskowego, muszą czekać nawet rok na wydanie przez komendanta Wojskowej Komendy Uzupełnień decyzji o przeniesieniu ich do rezerwy. Pozostali niepowołani poborowi - nawet 18 miesięcy. To poważna przeszkoda dla osób z wykształceniem średnim lub wyższym, którzy chcą się ubiegać o pracę, na przykład w policji.
- Policjantem może zostać osoba po odbyciu zasadniczej służby wojskowej albo przeniesieniu do rezerwy - wyjaśnia Krzysztof Hajdas z wydziału prasowego Komendy Głównej Policji.
Mjr Roman Pluta, rzecznik prasowy WKU w Kaliszu, tłumaczy natomiast, że nie ma żadnych przepisów, które w ślad za uzawodowieniem armii zlikwidowałyby obowiązek bycia w dyspozycji armii przez rok lub półtora. Dodaje, że od stycznia, kiedy zostanie zawieszony obowiązek odbycia zasadniczej służby wojskowej, ten czas powinien zostać skrócony. Tłumaczy też, że szansą na uniknięcie tak długiego okresu oczekiwania na decyzję WKU jest odbycie przeszkolenia wojskowego. Problem polega na tym, że liczba miejsc na takich szkoleniach jest ograniczona.
W opinii płk. Piotra Pabisiaka, dyrektora departamentu prawnego w Ministerstwie Obrony Narodowej, organ administracji wojskowej musi działać na podstawie przepisów, a nie deklaracji związanych z zapowiedziami utworzenia armii zawodowej. Dodaje, że na pewno w MON będą przygotowywane zmiany związane z terminem pozostawania osób w dyspozycji armii.