Najlepsze szpitale kliniczne mają otrzymać wyższe dofinansowanie. Na lepszą wycenę procedur mogą liczyć placówki oferujące nie tylko wysoką jakość usług medycznych, lecz także poziom kształcenia przyszłych lekarzy.
– Dajemy więcej, wymagamy więcej – tłumaczy minister zdrowia Marian Zembala.
Wśród wytycznych ma się znaleźć m.in. obowiązek posiadania 24-godzinnej dostępności do leczenia, oddziałów ratunkowego i geriatrycznego, a także monitorowanie wyników leczenia i możliwość skorzystania przez chorych z telemedycyny. By otrzymać lepsze stawki, placówki będą musiały także spełniać wysokie standardy działalności naukowej. – Czyli mieć klarowny program dydaktyki oraz dobrą jakość szkolenia rezydentów – tłumaczy minister Zembala.
Dodaje, że efektywność działalności naukowej placówki byłaby mierzona m.in. udziałem studentów w programach badawczych oraz ich dostępem do pacjentów.
Zmiany z nowym rokiem
Podwyżka dla szpitali klinicznych miałaby polegać na lepszej wycenie świadczeń – obecnie NFZ przyznaje odpowiednią liczbę punktów za zabiegi, przy czym cena jest taka sama dla wszystkich (jeden punkt kosztuje 52 zł). Minister zdrowia wstępnie zapowiada, że wycena punktu wzrosłaby dla najlepszych akademickich placówek. O ile? Tego jeszcze nie wiadomo. Jednak resort zdrowia zapewnia, że świadczenia będą wyceniane w nowy sposób od nowego roku, choć niewykluczone, że uda się je wprowadzić jeszcze jesienią tego roku. Tym bardziej że NFZ ma potencjał finansowy na wprowadzenie zmian – dzięki lepszym spływom ze składek zdrowotnych zwiększył się bowiem budżet NFZ.
Profesor Marek Krawczyk, rektor Uniwersytetu Medycznego w Warszawie, przyznaje, że to dobra wiadomość, bowiem szpitale uniwersyteckie są obarczone większymi kosztami niż pozostałe placówki.
– Musimy łączyć edukację, rozwój badań naukowych oraz wysoki poziom leczenia. To kosztuje więcej, tym bardziej że do nas są przysyłane najcięższe przypadki – stwierdza prof. Marek Krawczyk.
Dodaje, że to m.in. do niego trafiają chorzy z powikłaniami, których nie udało się wyleczyć w innych, w tym prywatnych, placówkach. – Nie mogę odmówić ich przyjęcia, choć wiele takich przypadków generuje kolejne nadwykonania – stwierdza rektor.
Zaznacza jednak, że lepsze pieniądze nie powinny trafiać z automatu do każdej placówki, która w nazwie ma słowa „szpital uniwersytecki”. – Powinny być przyznawane za konkretne osiągnięcia – podkreśla rektor.
Zabrakło woli politycznej
Zgodnie z obecnymi wymaganiami szpitale kliniczne muszą spełniać najwyższy – trzeci – poziom referencyjności, czyli muszą udzielać świadczeń wysokospecjalistycznych. Muszą też stanowić bazę naukowo-dydaktyczną dla uczelni medycznej.
Rektorzy uczelni medycznych od dawna postulują inne traktowanie ich placówek. I resort się z nimi zgadza. Co więcej, już przy lata temu rozpoczęło pracę nad projektem ustawy o szpitalach klinicznych. Jednym z założeń tego dokumentu było m.in. zapewnienie pełnego zakontraktowania łóżek dydaktycznych uzależnionych od liczby kształcących się tam studentów. Nowe przepisy miały również w sposób obiektywny określić poziom finansowania placówek uniwersyteckich. Niestety, projekt – który zgodnie z zapowiedziami resortu zdrowia miał trafić do konsultacji dwa lata temu – nigdy nie ujrzał światła dziennego. Powód? Zabrakło po prostu woli politycznej. Efekt jest taki, że szpitale kliniczne nadal przystępują do konkursu NFZ na takich samych zasadach jak pozostałe placówki medyczne. Przy czym dodatkowo – za pośrednictwem resortu nauki – otrzymują dotację celową na dydaktykę. Niestety zdaniem rektorów jest ona zbyt niska.
Pomysł resortu krytykują dyrektorzy placówek nieakademickich. – Nie widzę uzasadnienia, żeby szpitale uniwersyteckie miały otrzymywać lepszą wycenę. Gdyby przyjmowały same najbardziej skomplikowane przypadki, to byłoby racjonalne rozwiązanie, ale my leczymy podobnych pacjentów – mówi Agnieszka Kujawska-Misiąg, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie.