Chory na depresję, który zgodnie z zaleceniem lekarza wyjechał na wycieczkę w trakcie niezdolności do pracy, musi się liczyć z odebraniem prawa do zasiłku. Niewykluczone jednak, że odzyska je przed sądem
Wielu osobom zwolnienie lekarskie wydaje się atrakcyjnym sposobem na przedłużenie urlopu, szczególnie w firmach, w których pracownicy nie muszą się obawiać, że kilka dni chorobowego będzie się wiązało z negatywnymi reakcjami szefa. Tak więc w sezonie narciarskim i w trakcie wakacji liczba chorych nieco wzrasta. Zazwyczaj nie są chorzy poważnie, a to dopadła ich angina, a to bliżej niezidentyfikowane bóle kręgosłupa – ważne, że chory leżeć nie musi i – przynajmniej teoretycznie – nie musi też przebywać cały czas w miejscu zamieszkania.
Wszystko działa bardzo dobrze do chwili, gdy ZUS albo pracodawca przyjrzą się sprawie i nierzadko w trakcie kontroli dowiadują się, gdzie tak naprawdę przebywa pracownik. Płatna przerwa od pracy, do której upoważnia zwolnienie, ma bowiem na celu odzyskanie zdrowia, a nie zapewnienie wolnego czasu na wyjazd. Można jednak zadać pytanie, czy wycieczka sama w sobie nie może służyć temu celowi. Zgodnie ze stanowiskiem ZUS – nie, ale w wielu wypadkach można mieć wątpliwości. O ile przy stwierdzonej grypie trudno sobie wyobrazić leczenie w kurorcie narciarskim, o tyle po zdiagnozowaniu np. depresji sprawa nie jest tak oczywista.
Dwa rodzaje kontroli
Aby lepiej zrozumieć zagadnienie, trzeba na początku dokonać rozróżnienia między dwiema okolicznościami, jakie mogą podlegać badaniu – prawidłowość wystawienia zwolnienia i prawidłowość jego wykorzystania. Sprawdzenia pierwszej może dokonać jedynie ZUS, polega ono na wezwaniu chorego na badanie przed lekarzem orzecznikiem ZUS, który stwierdza, czy zaświadczenie o niezdolności do pracy zostało wystawione zasadnie. Druga okoliczność może być badana zarówno przez ZUS, jak i przez samego pracodawcę (płatnika), o ile zatrudnia więcej niż 20 pracowników (ubezpieczonych). W tym przypadku nie jest sprawdzane, czy pracownik jest rzeczywiście chory, ale czy poświęca czas zwolnienia od pracy na powrót do zdrowia, czy też może na pracę zarobkową albo np. wycieczki.
Wydawać by się mogło, że udowodnienie wyjazdu jest prawie niemożliwe, bo przecież kontrolerzy ZUS czy komisja pracodawcy nie będą cały czas obserwować chorego ani tym bardziej jeździć za nim po świecie. Okazuje się jednak, że o wpadkę nietrudno – pracodawcy zatrudniają detektywów, o wycieczkach informują życzliwi koledzy z pracy, a niejednokrotnie zdjęcia z wojaży można znaleźć na portalach społecznościowych. Mając takie informacje, można przeprowadzić w tym czasie kontrolę w miejscu zamieszkania pracownika, gdzie oczywiście stwierdzi się jego nieobecność. Wydana w efekcie kontroli decyzja o odebraniu zasiłku będzie trudna do zakwestionowania przed sądem.
Automatyczne pozbawienie świadczenia
Wynika z tego, że automatycznie każdy wyjazd turystyczny jest traktowany jako nieprawidłowe wykorzystanie zwolnienia lekarskiego. Ani ZUS, ani pracodawca nie badają w takim wypadku rodzaju choroby i zaleceń lekarskich. A zdarza się przecież nierzadko, że lekarz zaleca zmianę otoczenia lub klimatu. Najczęściej dotyczy to chorób typu depresja lub nerwica, na które pracownicy narażeni na codzienny stres zapadają coraz częściej. Z medycznego punktu widzenia można wyobrazić sobie np. wycieczkę do ciepłego, słonecznego kraju jako próbę powrotu chorego do zdrowia – szczególnie gdy u jej podstaw leżą złe stosunki w pracy, a często nawet mobbing. Podobnie, gdy źródło problemów tkwi w najbliższej rodzinie, z którą chory zamieszkuje.
Jednak dla ZUS i pracodawców nie jest to oczywiste, a takie zwolnienia znajdują się pod specjalnym nadzorem. I trudno się temu dziwić w obliczu ogromnej skali nadużyć, do jakich dochodzi poprzez wyłudzanie nienależnych świadczeń z ubezpieczenia chorobowego. Gdyby więc z góry założyć, że stwierdzenie choroby tego typu gwarantuje niepodważalność zwolnienia, mielibyśmy wysyp prób uzyskania takich orzeczeń. Wielu osobom wydaje się bowiem, że nie ma nic prostszego niż symulowanie pogorszenia nastroju.
W każdej jednak sytuacji stwierdzenia takiej choroby należy założyć, że w przypadku wykrycia, iż w trakcie zwolnienia wyjechaliśmy odpocząć, prawo do zasiłku zostanie nam wstrzymane, nie mówiąc już o konsekwencjach, jakie może wyciągnąć sam pracodawca. Kluczowe dla rozstrzygnięcia sporu będzie bowiem zdefiniowanie pojęcia „niezgodnie z celem zwolnienia”, którym powinien być powrót do zdrowia. Przepisy tego nie regulują, w związku z czym jest to kwestia podlegająca ocenie w postępowaniu dowodowym. Nieodzowne będzie zgromadzenie dokumentacji z przebiegu leczenia, opinia biegłego lekarza, być może zeznania lekarza prowadzącego. Im dłuższa historia choroby, tym paradoksalnie lepiej, bo świadczy to o narastającym problemie, wobec którego zastosowano już wiele metod leczenia. To może jednak nie wystarczyć. Sąd każdą tego typu sprawę może potraktować inaczej, a o wyroku będą decydować niuanse. Decyzja o skorzystaniu ze zwolnienia, by wyjechać i odpocząć, jest więc ryzykowna, ale nie można wykluczyć, że sąd po przedstawieniu historii leczenia przychyli się do naszego stanowiska. Na razie nie istnieje jeszcze ugruntowana linia orzecznicza, zgodnie z którą sądy orzekają.
Wezwanie na Dominikanę
Oprócz stwierdzenia, że zwolnienie jest wykorzystywane niezgodnie z celem, co skutkować będzie utratą zasiłku za cały okres zwolnienia, ZUS może chcieć sprawdzić, czy zaświadczenie zostało wystawione prawidłowo. W takim wypadku wysyła wezwanie na badanie na adres, który wskazał ubezpieczony (najczęściej jest to ten, który umieszczono na druku ZUS ZLA) jako miejsce, w którym będzie przebywał w trakcie choroby. Jeśli ubezpieczony nie stawi się na badanie, traci zasiłek od dnia następnego po dniu wyznaczonym na badanie. I tu pojawia się pytanie, czy można wstawić tam adres hotelu na Karaibach, gdzie zamierzamy przebywać dwa tygodnie. Teoretycznie nigdzie nie ma takiego zakazu, ubezpieczony może przecież opuszczać kraj, a adres na zwolnieniu nie musi być adresem zameldowania. Zakładając, że lekarz wystawiłby zwolnienie z takim adresem, ZUS byłby zobowiązany wysłać wezwanie do hotelu np. na Dominikanę. Biorąc pod uwagę, że raczej nie byłoby możliwe dotarcie przesyłki przed wyznaczonym terminem badania, prawo do zasiłku z pewnością zostałoby przywrócone przez sąd. Inna sprawa, że taki adres na zwolnieniu wzbudziłby od razu zainteresowanie i spowodowałby wszczęcie kontroli, tak więc gra nie jest chyba warta świeczki.
Działalność zarobkowa wykluczona
Innym zagadnieniem, jakie pojawia się w dyskusji o leczeniu depresji, jest konieczność podejmowania przez chorych różnych działań aktywizujących, w tym wymagających kontaktu z innym środowiskiem. Czasami lekarz zaleca więc prowadzenie jakiejś dodatkowej działalności, stwierdzając jednocześnie niezdolność do pracy. Problem pojawia się wtedy, gdy te aktywności można uznać za działalność zarobkową, bo chory np. prowadzi warsztaty szkoleniowe.
Przypomnijmy, że wykonywanie jakiejkolwiek działalności zarobkowej skutkuje utratą prawa do zasiłku, a ZUS w takich wypadkach nie ma żadnych wątpliwości. W tej sytuacji również można próbować udowadniać, że to nic innego, jak tylko sposób na powrót do zdrowia. Z punktu widzenia lekarza i pacjenta jest to jak najbardziej prawdopodobne, ale moim zdaniem nie ma szans powodzenia przed sądem.
Jak zauważył Sąd Najwyższy w wyroku z 3 października 2008 r., sygn. akt II UK 26/08, wykonywanie pracy zarobkowej w okresie orzeczonej niezdolności do pracy powoduje utratę prawa do zasiłku chorobowego za cały okres zwolnienia i nie jest niezbędna ocena, czy „inna praca zarobkowa” była niezgodna z celem zwolnienia lekarskiego.
Ważne
Do zainteresowanego będzie należało wykazanie przed sądem, że wyjazd nie oznaczał wykorzystywania zwolnienia niegodnie z jego celem, a służył odzyskaniu zdrowia
Podstawa prawna
Art. 17, 59 i 68 ustawy z 25 czerwca 1999 r. o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 159).