Powiększająca się podaż złych kredytów bankowych zmusi zajmujących się obsługą wierzytelności do zwiększenia zatrudnienia. Liczba etatów w tej branży może się zwiększyć nawet o 10 proc.
Według Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych firmy windykacyjne zatrudniały pod koniec 2014 r. 3624 osoby. Raport bazuje jednak na informacjach od członków organizacji i nie obejmuje całości rynku wierzytelności. Mimo to na podstawie zestawień KPF da się wyodrębnić dwie tendencje.
Po pierwsze, zatrudnienie u windykatorów rośnie systematycznie już od kilku lat; pod koniec 2010 r. pracowało u nich niespełna 2,7 tys. osób. Po drugie, przybyło również pracowników operacyjnych zajmujących się bezpośrednim kontaktem z dłużnikiem. Ich liczba zwiększyła się o 11 proc., według danych KPF na koniec 2014 r. firmy zatrudniały w swoich call centres 1147 osób. Wzrost zatrudnienia można wiązać z dynamicznym rozwojem rynku wierzytelności. W 2010 r. podaż złych długów wynosiła 3,5 mld zł. W ubiegłym roku było to już 13,4 mld zł. Przedstawiciele czołowych firm windykacyjnych przewidują, że etatów nadal będzie przybywać, bo rynek jest na fali wzrostowej.
– Rośnie podaż wierzytelności detalicznych, w obrocie jest coraz więcej złych długów hipotecznych, a do tego na rynku pojawili się duzi inwestorzy finansowi z zagranicy, którzy nie mają w naszym kraju swoich struktur operacyjnych, za to mają kapitał i chętnie lokują go w złe kredyty z polskich banków, przekazywane potem do obsługi podmiotom krajowym. To będzie wymagało zwiększenia mocy operacyjnych windykatorów – twierdzi prezes Kredyt Inkaso Paweł Szewczyk. Nasz rozmówca deklaruje, że jego firma zwiększy zatrudnienie o 10 proc. w ciągu roku. – Ogółem wzrost zatrudnienia w branży o 5 proc. jest jak najbardziej realny – zapowiada Szewczyk.
Z kolei w Casus Finanse, po 30-proc. wzroście w ubiegłym roku, w tym zatrudnienie zwiększy się o jedną piątą. – Od stycznia 2015 r. zatrudniliśmy już przeszło 40 nowych pracowników. Prognozujemy, że w 2015 r. liczba pracowników Casus Finanse wzrośnie o 20 proc. Wiele zależy od wygranych przetargów na obsługę inkaso, a także od liczby kupionych portfeli, do których obsługi będą potrzebni nowi konsultanci i menedżerowie zarządzający zespołami specjalistów – twierdzi prezes Grupy Casus Finanse Sławomir Szarek.
Kogo szukają windykatorzy? Okazuje się, że niekoniecznie są to osoby zajmujące się kontaktem z dłużnikami. W Kredyt Inkaso na pracę mogą liczyć finansiści, matematycy, analitycy, specjaliści od sekurytyzacji, kontrolerzy finansowi, fachowcy od zarządzania ryzykiem. – W ostatnich latach kładziono nacisk na zbudowanie zespołu pracowników operacyjnych. Dziś, przy bardzo konkurencyjnym rynku, musimy inwestować w kompetencje wyższego rzędu: lepsze modelowanie, lepszą analizę danych, bardziej skuteczne metody wyceny przy zastosowaniu nowych narzędzi. Wszystko po to, by zwiększyć efektywność – podkreśla prezes Szewczyk.
Casus Finanse chętnie zatrudni specjalistów ds. windykacji telefonicznej, sprzedaży, negocjatorów terenowych, konsultantów infolinii. Ale też pracowników działu IT i analiz oraz specjalistów ds. obsługi klienta. Potencjalni kandydaci do pracy w wierzytelnościach to przede wszystkim byli pracownicy banków. Paweł Szewczyk zwraca uwagę, że część banków działających w Polsce zapowiedziała już zwolnienia. – Sektor bankowy się konsoliduje, część zwolnionej kadry może zostać zagospodarowana przez firmy takie jak nasza – wskazuje.
Beata Gil, dyrektor HR w Ultimo, potwierdza: potencjalnymi źródłami pracowników firm windykacyjnych są inne segmenty branży finansowej. Ale wskazuje na inny, geograficzny problem. Wiele liczących się firm windykacyjnych ma swoje siedziby na Dolnym Śląsku. – To powoduje, że pozyskanie kandydatów o danych specjalizacjach nie należy do najłatwiejszych – mówi Beata Gil. Według niej firmy zajmujące się obsługą wierzytelności będą musiały inwestować w etaty i nie zmieni tego fakt, że przez ostatnie lata zwiększyły wydajność, inwestując w modele zarządzania ryzykiem. Jak mówi, Ultimo zwiększa zatrudnienie co rok. Jednak swoich planów na przyszłość spółka nie ujawnia.
Są i tacy, którzy nie mają zamiaru zwiększania liczby pracowników. Członek zarządu Kruka Iwona Słomska mówi, że firma koncentruje się na uzyskaniu maksymalnej efektywności już istniejących zasobów kadrowych. – Jesteśmy fanami ciągłej optymalizacji naszych procesów, aby rosła ich wydajność, a nie skala zatrudnienia – przekonuje Iwona Słomska. Zatrudnienia nie zamierza też zwiększać grupa Best. Prezes firmy Krzysztof Borusowski mówi, że jest ona przygotowana do obsługi nowych portfeli wierzytelności.