W Laboratorium Wspomaganego Rozrodu w klinice w Policach.doszło do zaniedbań. Wykazało to postępowanie, prowadzone przez Okręgową Izbę Lekarską w Szczecinie.

W sierpniu zeszłego roku kobieta, która poddała się tam zabiegowi in vitro, urodziła ciężko chore dziecko, którego nie jest biologiczną matką.
Okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej, profesor Jacek Różański, powiedział, że postawił kilku lekarzom, pracującym w klinice, zarzuty zaniedbań zawodowych. Teraz czeka na ich wyjaśnienia i dopiero później zdecyduje, czy skierować sprawę do Okręgowego Sądu Lekarskiego. Profesor skierował też wniosek do rzecznika dyscyplinarnego Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych z informacją o możliwości popełnienia błędu przez pracowników laboratorium w Policach. Różański nie chciał podać nazwisk tych lekarzy i laborantów gdyż, jak podkreślił, o ich winie orzeknie dopiero Sąd Lekarski.

Profesor Jacek Różański powiedział, że procedury w klinice były zbyt ogólne i mogło dojść do ich złamania. Nie używano też wszystkich potrzebnych systemów. Jak poinformował, pobierane od pacjentek komórki jajowe były w nieopisanych probówkach przenoszone do laboratorium. Tam pracownik umieszczał komórki na szalkach, które następnie wkładał do cieplarki. Mogło być w niej kilkanaście szalek. Różański podkreślił, że zajmował się tym jeden pracownik, którego nikt nie kontrolował.
Zdaniem profesora Różańskiego, do błędu przyczynił się zbieg wielu okoliczności i nie wiadomo, która miała decydujące znaczenie. Dodał, że do podobnych błędów dochodzi na całym świecie i wszyscy, którzy stosują metodę in vitro, starają się im zapobiegać.