"Zdarzenie nie odbiegało od typowych sytuacji związanych z pełnieniem obowiązków służbowych funkcjonariusza straży miejskiej" – orzekł ZUS i uznał, że strażnik miejski, obrzucony obelgami, doznając udaru nie uległ wypadkowi przy pracy.

Mężczyzna pracował jako strażnik miejski od 17 lat. Feralne zdarzenie miało miejsce w listopadzie 2012 roku. Podczas patrolu zauważył dwa nieprawidłowo zaparkowane pojazdy. Gdy zaczął wypisywać wezwania dla kierowców, pojawił się jeden z nich. Oburzony właściciel auta zaczął kłócić się z funkcjonariuszem. Wywiązała się wulgarna i głośna rozmowa. Kierowca życzył strażnikowi, "aby cała jego rodzina zdechła w męczarniach". I stwierdził, że "wszyscy strażnicy miejscy są nieukami", a "jeżeli chce dostać premię, to może mu wypisać mandat". Zwracając się do mundurowego, używał sformułowania "menda".

Te słowa wywołały u strażnika stan silnego wzburzenia. Był bardzo zdenerwowany, bo nigdy wcześniej nikt nie groził jego rodzinie. Po chwili poinformował kolegę z patrolu, że źle się czuje. Podwójne widzenie i zachwiania równowagi spowodowało, że mężczyzna został przewieziony na szpitalny oddział udarowy. Stwierdzono u niego udar pnia mózgu. Obecnie kontynuuje leczenie. Po zdarzeniu zaczął się leczyć neurologicznie z powodu bólów głowy. Ma również zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa, problemy z poruszaniem się, stracił widzenie w jednym oku.

Przed wypadkiem strażnik miejski był osobą wysportowaną, aktywną. Choć od kilku lat leczył się na cukrzycę i stwierdzono u niego także miażdzycę oraz zaburzenia gospodarki lipidowej (powyższe choroby należą do czynników ryzyka wystąpienia udaru mózgu). Nie miał jednak innych problemów zdrowotnych (w tym krążeniowych czy ruchowych), nie cierpiał na bóle głowy i dobrze widział.

Zdaniem sądu, zachowanie kierowcy wywołało u wnioskodawcy stan emocjonalny takiego nasilenia, że stał się on przyczyną zwyżki ciśnienia, a w konsekwencji przyczyną udaru pnia mózgu. Wnioski te oparł na opiniach biegłych, przy czym największe znaczenie miała ekspertyza neurologa.

ZUS kwestionował, że był to wypadek przy pracy, wskazując, że brak jest przyczyny zewnętrznej wypadku. I nie przyznał mężczyźnie zasiłku, o który ten wnioskował. ZUS podnosił, że "zdarzenie nie odbiegało od typowych sytuacji związanych z pełnieniem obowiązków służbowych osób wykonujących funkcję funkcjonariusza straży miejskiej."

Sąd Rejonowy w Łodzi zmienił decyzję organu rentowego i przyznał funkcjonariuszowi zasiłek chorobowy z tytułu wypadku przy pracy, w wysokości 100% podstawy jego wymiaru. Sprawa trafiła na wokandę drugiej instancji.

Również w apelacji ZUS twierdził, że orzeczenie sądu jest sprzeczne z zasadami doświadczenia życiowego. "W charakter stanowiska pracy strażnika miejskiego wpisane jest narażenie na stres związany z postępowaniem prowadzonym wobec osób popełniających wykroczenia, zaś rozmowy i kontakt z osobami niezadowolonymi z nałożonego mandatu, nierzadko agresywnymi, są normalnymi i częstymi sytuacjami, z którymi spotyka się w swojej pracy strażnik miejski" - pisał w apelacji organ rentowy.

Sąd II instancji nie zgodził się z przeprowadzoną przez ZUS argumentacją. Wskazywał, że strażnik uznawany był za osobę spokojną i opanowaną, a wcześniej radził sobie w sytuacjach stresogennych. Jednak przez blisko 20 lat nie znalazł się w sytuacji o tak ogromnym ładunku emocjonalnym, więc nie można mówić, że było to typowe zdarzenie w pracy strażnika miejskiego.

W orzecznictwie Sądu Najwyższego wskazuje się, iż przyczyną zewnętrzną wypadku przy pracy może być szczególne (nadzwyczajne, nietypowe) przeżycie wewnętrzne (stres, uraz psychiczny) w postaci emocji o znacznym nasileniu powstałe wskutek okoliczności nietypowych dla normalnych stosunków pracowniczych. Przy czym towarzyszący wykonywaniu pracy stres musi być istotnym ogniwem w łańcuchu przyczynowo - skutkowym, prowadzącym do gwałtowanego pogorszenia stanu zdrowia pracownika. Wprawdzie w przypadku przeżyć psychicznych, ujmowanych w kategoriach czynników przyspieszających proces chorobowy i w rezultacie tegoż będących współprzyczyną zdarzenia, w judykaturze akcentuje się pewną typowość zjawisk stresogennych związanych z realizacją obowiązków pracowniczych, a w niektórych zawodach wręcz stanowiących ich cechę charakterystyczną, jednakże w razie wyjątkowo dużego nawarstwienia się w środowisku pracowniczym niekorzystnych dla poszkodowanego okoliczności, przekraczających przeciętne normy wrażliwości psychicznej człowieka i wywołujących silne, negatywne emocje, można upatrywać w tych zjawiskach zewnętrznej przyczyny zdarzenia (wyrok SN z dnia 28 marca 2012 r., II PK 182/11, LEX nr 1211182) - czytamy w uzasadnieniu wyroku Sądu Okręgowego w Łodzi z dn. 17 marca 2015 roku.

Sygn. akt: VII Ua 156/14

Katarzyna Bańbor