W ubiegłym roku przeprowadzono 3492 adopcje. Już od dekady ta liczba utrzymuje się na niezmienionym poziomie. Mimo głośno zapowiadanych zmian w Polsce wciąż najbardziej popularne są sierocińce.
Liczba orzeczonych aborcji / Dziennik Gazeta Prawna
Choć w domach dziecka, rodzinnych domach dziecka, pogotowiach opiekuńczych i niespokrewnionych rodzinach zastępczych znajduje się ok. 70 tys. dzieci, liczba adoptowanych nieletnich zamyka się w granicach 3–3,5 tys. Takie dane podaje Ministerstwo Sprawiedliwości.
– Trzeba sobie zadać pytanie, czy to źle, że ich liczba nie rośnie? Dziś polityka państwa jest raczej taka, by pracować z rodzicami biologicznymi, by przywracać dzieci do tego środowiska – tłumaczy nam Izabella Ratyńska, dyrektor Biura Fundacji Rodzin Adopcyjnych. Dodaje, że choć adopcja dla ogromnej części dzieci to najlepsze wyjście, takie decyzje zapadają głównie w przypadku sierot biologicznych. Inaczej jest, gdy dziecko ma rodziców czy rodzica. Wtedy pierwsze działania idą w stronę pracy z nimi. Tak by dziecko mogło wrócić do domu rodzinnego. Jeżeli nie ma na to szans, występuje się o odebranie praw rodzicielskich.
Jak wskazywała Najwyższa Izba Kontroli, głównym problemem systemu adopcyjnego w Polsce jest przewlekłość postępowań spowodowana m.in. nieuregulowaną sytuacją prawną dzieci. Zdecydowana większość wychowanków domów dziecka ma oboje rodziców, którym sąd nie odebrał prawa do opieki (w ostatnich danych z 2012 r. było tak w przypadku 97 proc. wychowanków domów dziecka). Średni czas postępowania adopcyjnego to dwa i pół roku. Jeśli konieczne jest pozbawienie biologicznych rodziców władzy rodzicielskiej, postępowanie trwa nawet do ośmiu lat.
W konsekwencji na rodzinę adopcyjną zamiast niemowlęcia czy małego dziecka może już czekać uczeń. – Im starsze dziecko, tym mniejsze szanse na adopcję. Rodzice po prostu boją się ich. Znacznie trudniej jest je wychować – tłumaczy Ratyńska. – Równie trudno jest też znaleźć rodziców adopcyjnych dla dzieci chorych, niepełnosprawnych lub z obciążeniami ze strony rodziców biologicznych. Wszystkie te problemy pogłębiają się wraz z przebywaniem dzieci w pogotowiach rodzinnych, w domach dziecka czy innych instytucjach opiekuńczych. Tak powstaje błędne koło. Dzieci niepoddane szybko adopcji mają na nią coraz mniejszą szansę.
Co nie znaczy, że brakuje rodziców gotowych do adopcji. – Wręcz przeciwnie, są regiony, szczególnie Warszawa i inne duże miasta, gdzie chętnych jest naprawdę wielu. Tak dużo, że przejście procedury akceptacyjnej zajmuje im nawet dwa lata – tłumaczy nam Joanna Luberadzka-Gruca z Fundacji Przyjaciółka, od lat zajmująca się problemem opieki zastępczej nad dziećmi. – Koniec końców nie zawsze ośrodki adopcyjne mogą im pomóc w znalezieniu dziecka. Choć są chętni do zajęcia się dziećmi i są same dzieci, niestety nie udaje się ich połączyć – dodaje. Jej zdaniem pewnym rozwiązaniem w przypadku adopcji dzieci chorych mogłyby być dopłaty państwowe. – Byłoby to, mówiąc wprost, tańsze dla budżetu niż utrzymywanie ich w instytucjach publicznych, nie mówiąc już o tym, że i dzieciom wzrastałaby szansa na poprawę stanu zdrowia – tłumaczy.
Podobne wnioski płyną z najnowszego raportu NIK o sytuacji wychowanków domów dziecka po osiągnięciu pełnoletności. Okazuje się, że dla dużej ich części wejście w dorosłość nie kończy się najlepiej: powiększają kolejki bezrobotnych w urzędach pracy, pobierają zapomogi z opieki społecznej, a wielu rezygnuje i wraca z powrotem do pieczy zastępczej, blokując miejsca dla młodszych.
Dzieci, które nie są adoptowane i nie mają możliwości, by zajęła się nimi spokrewniona rodzina zastępcza, trafiają najczęściej do rodzin zastępczych niespokrewnionych. – Ich liczba owszem w ostatnich latach lekko rośnie, ale wciąż jest niewystarczająca – uważa Luberadzka-Gruca. W 2013 r., jak wynika z danych resortu pracy i polityki społecznej, takich rodzin łącznie było 14 tys. Przebywały w nich 22 tys. dzieci. W placówkach opiekuńczo-wychowawczych było ich 20 tys. Część z nich ma jeszcze szansę na adopcję zagraniczną. Pod koniec 2014 r. w Centralnym Banku Danych o Dzieciach przeznaczonych do przysposobienia zagranicznego widniało 1001 dzieci. Ale i tu statystyka wcale nie daje dużej nadziei: w 2014 r. taką adopcję orzeczono tylko w stosunku do 294 dzieci.