Michał Boni, europoseł, niecałe dwa tygodnie temu ogłosił, że weźmie udział w rotacyjnej głodówce. Chodziło o gest solidarności z przetrzymywaną w rosyjskim więzieniu Nadią Sawczenko. Idea słuszna, metoda co najmniej dziwna. A więc i efekt poczynań europosła oraz jego 20 kolegów z Brukseli niezauważalny (a już na pewno niesłyszalny w Rosji). Bo protestować trzeba umieć.
Wiedzą to polscy górnicy, wiedzą o tym też rolnicy. Głodówka (ale nie taka na godziny), zawieszenie wydobywania węgla, zakładanie miasteczek pod nosem premiera, blokowanie dróg i miast traktorami. To są metody nacisku. I jak pokazuje historia – skuteczne. W przypadku rolników nawet bardzo, bo okazuje się, że mogą mieć nawet własną komisję trójstronną. Przypomnijmy, że już jedną mamy: w jej skład wchodzą związki, pracodawcy i strona rządowa. Takie ciało opiniuje projekty ustaw, zgłasza do nich uwagi itp.
Dla rolników jedna komisja to za mało, muszą mieć swoją. Tyle że jeżeli powstanie, to będzie nie tyle miejscem dialogu, ile dodatkowym straszakiem i sposobem na blokowanie niewygodnych rozwiązań, np. związanych z podwyższeniem składki na KRUS czy wprowadzeniem obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego. Kolejna komisja trójstronna przeznaczona tylko dla jednej grupy to równie skuteczna forma nacisku jak blokowanie dróg, tylko że dokonywana w białych rękawiczkach. Rząd, godząc się na takie rozwiązanie, sam sobie nakłada niewidzialną pętlę na szyję.