Do studiowania mają zachęcić maturzystów unijne stypendia i zajęcia praktyczne w szpitalach. Jednak bez podwyżek pensji wykształcone u nas osoby mogą wyjechać z kraju
Dziennik Gazeta Prawna
W latach 2007–2013 za unijne pieniądze Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zamawiało kształcenie na kierunkach ścisłych. Pomysł się sprawdził i liczba maturzystów chcących zostać inżynierami i informatykami się podwoiła. Teraz z tego patentu chce skorzystać Ministerstwo Zdrowia. Za środki z UE zamierza wykształcić więcej pielęgniarek i położnych.
Uczelnie, które prowadzą kształcenie na kierunku pielęgniarstwo (jest ich 76), będą mogły przygotowywać programy ukierunkowane na zwiększenie liczby studentów. Takie projekty mają też służyć nawiązaniu współpracy z placówkami medycznymi, która ma doprowadzić do powstawania nowych miejsc pracy.
O dofinansowanie będą się ubiegać najprawdopodobniej w konkursach organizowanych przez Ministerstwo Zdrowia. Pierwszy może być ogłoszony jeszcze w tym roku, tak aby nowe programy mogły wystartować w roku akademickim 2016/2017.
Do 2020 r. resort zdrowia przeznaczy na nie blisko 300 mln zł z Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój.
– Uczelnie, które prowadzą takie studia, będą mogły się ubiegać o dofinansowanie m.in. na zorganizowanie staży u pracodawców oraz zajęcia praktyczne. W kolejnych latach realizacji POWER uczelnie będą mogły rozwijać swoją działalność dydaktyczną również dzięki konkursom na tworzenie i rozwój centrów symulacji medycznej – mówi Małgorzata Zadorożna, zastępca dyrektora departamentu funduszy europejskich w Ministerstwie Zdrowia.
Uczelnie będą też mogły wypłacać studentom stypendia.
Świeża krew
Uatrakcyjnienie studiów pielęgniarskich jest potrzebne, aby przyciągnąć do zawodu młode kadry.
W szpitalach i przychodniach zaczyna bowiem brakować białego personelu. Z danych resortu zdrowia wynika, że obecnie jest 218 tys. pielęgniarek. Według ich samorządu zawodowego liczba tych, które są czynne zawodowo, jest jeszcze mniejsza, bo wynosi zaledwie 197 tys. Oznacza to, że na tysiąc mieszkańców przypada ich w Polsce zaledwie 5,4. To najniższy wskaźnik w Europie. W Danii wynosi on 15,4, w Wielkiej Brytanii 9,1, w Czechach 8, a na Węgrzech 6,2. Polskim problemem jest też starzenie się pielęgniarek. Przeciętny wiek osoby wykonującej ten zawód w naszym kraju to 50 lat. Resort zdrowia szacuje, że w związku ze starzeniem się społeczeństwa i rosnącym popytem na usługi pielęgnacyjne do 2023 r. ich liczba będzie musiała wzrosnąć o 100 tys. W przybliżeniu się do tego wskaźnika pomóc mają unijne fundusze. Ministerstwo Zdrowia zakłada, że dotowane studia ukończy dodatkowe 10 tys. osób.
Potrzebne podwyżki
Zdaniem samorządu lekarskiego uatrakcyjnienie studiów pielęgniarskich może przyciągnąć młodzież. Jednak za tą inwestycją musi pójść kolejna.
– Rząd musi zwiększyć wynagrodzenia – przekonuje Grażyna Rogala-Pawelczyk, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych. – Bez tego pieniądze wydane na zamawianie studiów nie przyniosą efektu, ich absolwentki wyjadą bowiem za granicę – dodaje.
Wszystko dlatego, że są one chętnie zatrudniane przez europejskich pracodawców, którzy oferują nawet czterokrotnie wyższe zarobki.
– Pracodawcy z Niemiec organizują spotkania rekrutacyjne już nie tylko w województwach Polski zachodniej, lecz także np. na terenie naszej izby. Nie stać nas na to, żeby absolwentki studiów wyjeżdżały za granicę, bo ich kształcenie jest bardzo drogie – podkreśla Zofia Małas, przewodnicząca Świętokrzyskiej Izby Pielęgniarek i Położnych.
Szacuje się, że do pracy w innych krajach UE wyjechało już ok. 6 tys. przedstawicielek tego zawodu. Dane te nie obejmują jednak kobiet, które podjęły tam pracę w charakterze opiekunki, a nie pielęgniarki, czyli poniżej swoich kwalifikacji, ale także z wyższym wynagrodzeniem niż w Polsce.