Rządowa propozycja budżetowego dofinansowania do zakładania domów i klubów seniora nie wzbudziła wśród samorządów przesadnego entuzjazmu. Wprawdzie przyznają, że pomysł jest bardzo dobry, bo społeczeństwo się starzeje, a placówek dla starszych osób jest jak na lekarstwo, ale zaraz potem pojawia się długa lista uwag i wątpliwości.
Wśród wad programu Senior-WIGOR samorządowcy wymieniają obowiązek wniesienia wkładu własnego, niewystarczającą wysokość dofinansowania oraz konieczność utrzymania placówki przez pięć lat. Zwłaszcza ten ostatni warunek jest dla gmin szczególnie uciążliwy, bo obawiają się, że bez gwarancji budżetowej dotacji w tym okresie ciężar utrzymania domów seniora będzie w kolejnych latach spoczywał na ich barkach.
Ostrożne podejście samorządów jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę, że w ostatnich latach rząd chętnie nakładał na nie kolejne obowiązki związane chociażby ze wspieraniem rodzin z dziećmi. Trzeba też pamiętać, że będzie to pierwsza edycja programu, a nowe i nieznane zawsze budzi obawy, zwłaszcza w kontekście angażowania pieniędzy z samorządowych budżetów. Możliwe więc, że w tym roku nie powstanie wiele nowych domów i klubów seniora.
Obecna sytuacja przypomina mi jednak to, co działo się cztery lata temu, gdy Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej startowało z programem „Maluch”, czyli dotacjami do tworzenia żłobków i klubów dziecięcych. Samorządy miały w jego przypadku podobne zastrzeżenia, bo również zwracały uwagę na wkład własny oraz wymóg utrzymania dofinansowanego miejsca opieki w kolejnych latach (choć jest on krótszy i wynosi dwa lata). W pierwszej edycji „Malucha” wzięło udział mniej gmin, niż zakładano i nie wykorzystano wszystkich pieniędzy, które zostały na ten cel przewidziane. Jednak z każdym kolejnym rokiem zainteresowanie dotacjami było coraz większe i z pewnością bez budżetowego wsparcia liczba żłobków i klubów dziecięcych nie wzrosłaby z 571 w 2011 r. do ponad 2,2 tys. obecnie, czyli czterokrotnie. Taki scenariusz może się powtórzyć również przy programie Senior-WIGOR.