Szkoła w szpitalu psychiatrycznym musi zwracać subwencję oświatową. Przez lukę w prawie
„Przez nieprecyzyjne przepisy dotyczące naliczania subwencji oświatowej musimy oddać 1,3 mln zł. To roczny budżet jednej ze szkół prowadzonych przez starostwo” – alarmuje Alicja Kamecka z wydziału oświaty i spraw społecznych powiatu wołowskiego. Przyczyną tak dużej straty jest głównie szkoła przy szpitalu psychiatrycznym w Lubiążu. Choć chodzą do niej dzieci uzależnione od substancji psychoaktywnych lub z silnymi zaburzeniami, MEN traktuje je jak zdrowe psychicznie. I tak chciałoby płacić za ich edukację.
Łącznie na dwóch lubiąskich oddziałach zamkniętych przebywa około 60 młodych pacjentów. Przepisy nakazują, by dzieci z nich mogły też uczyć się w szkole. Podobnie jak szpital, także i ona musi mieć specjalne zabezpieczenia i program, który uwzględni zaburzenia wychowanków – indywidualne zajęcia, wsparcie psychologiczne.
– Główny problem polega na tym, że w naszych przepisach oświatowych ustawodawca nie wspomina o szkołach przy oddziałach psychiatrycznych sądowych o wzmocnionym zabezpieczeniu – skarży się Henryka Rewak, dyrektor Zespołu Szkół Specjalnych w Lubiążu. To z kolei stwarza problem przy naliczaniu subwencji oświatowej dla placówek.
Subwencja to dotacja z budżetu rozdzielana według ustalonego w MEN algorytmu. Dzieci dzielone są na kategorie, tzw. wagi. Podział zależy między innymi od tego, do jakiego typu szkoły chodzą, czy placówka jest na wsi, czy w mieście, czy dzieci są niepełnosprawne itd. Wagę mnoży się przez kwotę bazową wynoszącą 5,3 tys. zł. Efekt to kwota otrzymywana rocznie przez samorząd na jednego ucznia. MEN wie, ile pieniędzy przekazać któremu podmiotowi, bo wszyscy uczniowie muszą być wpisani do elektronicznego Systemu Informacji Oświatowej (SIO). Własne wagi mają i uczniowie szkół przyszpitalnych, i dzieci z zaburzeniami. Wychowankowie szkoły w Lubiążu w żadnej się nie mieszczą.
Wychowankowie szkoły przy szpitalu psychiatrycznym w Lubiążu są tam kierowani przez sąd. Żeby dziecko się tam znalazło, jego problemy musi potwierdzić biegły. Dokumentów z procesu MEN jednak nie uznaje. Żeby naliczyć subwencję uwzględniającą zaburzenia, potrzeba bowiem orzeczenia z poradni psychologiczno-pedagogicznej. – Problem polega na tym, że od 2005 r. te poradnie nie mogą orzekać zaburzeń psychicznych. Nie ma więc możliwości, by dzieci ze szkoły przy szpitalu psychiatrycznym mogły zostać przez MEN uznane za chore psychicznie – wyjaśnia Alicja Kamecka.
– Następny problem to uczniowie z oddziału odwykowego. Mają w postanowieniach sądowych uzasadnienia, że biegli orzekli uzależnienie. A my nie możemy obligatoryjnie wykazać ucznia jako uzależnionego, gdyż kolejny raz to poradnie psychologiczno-pedagogiczne muszą go diagnozować. One z kolei mogą postawić diagnozę tylko „zagrożenie uzależnieniem” – dodaje Henryka Rewak.
Zarówno starosta powiatowy, jak i dyrektor szkoły niejednokrotnie pisali w tej sprawie do MEN. Jak wynika z odpowiedzi przesłanej do szkoły przez Jerzego Jakubczyka z departamentu analiz i prognoz, system przyjął uczniów wpisanych w takie rubryczki, jak deklarowały władze szkoły, więc subwencja należy się w całości.
Innego zdania jest jednak urząd kontroli skarbowej. Kontrolerzy przeanalizowali subwencję i nakazali samorządowcom oddać pieniądze. Tylko z powodu braku orzeczeń o tym, że dzieci są chore psychicznie, muszą zwrócić 220 tys. zł. Starostwo odwołało się do Ministerstwa Finansów. – Czekamy na decyzję. A także na zmianę przepisów oświatowych – mówi Alicja Kamecka.