Resort finansów żąda korekty świadczeń rodzicielskich poprzez wprowadzenie progów dochodowych.
Do wykazu prac Rady Ministrów został wpisany projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach rodzinnych wprowadzający zasiłki rodzicielskie. Przewiduje on, że od 1 stycznia 2016 r. rodzice, którzy nie mają tytułu do ubezpieczenia, będą otrzymywali 1 tys. zł świadczenia rodzicielskiego przez pierwszy rok życia dziecka.
Do tego ci rodzice, którzy opłacali składkę, ale z ubezpieczenia wynika, że powinni dostawać mniej niż 1 tys. zł, będą mieli dopłaconą różnicę do tej kwoty. Dotyczy to zarówno 19 tys. osób z ZUS, jak i ponad 30 tys. z KRUS. Wreszcie prawo do tego uprawnienia otrzymaliby wstecznie rodzice dzieci urodzonych w 2015 r. Czyli jeśli ktoś urodził w czerwcu 2015, to od 1 stycznia 2016 do czerwca 2016 będzie otrzymywał takie świadczenie. To pokłosie sporu z „matkami pierwszego kwartału” podczas wprowadzania wydłużonego do roku urlopu rodzicielskiego. Łącznie nowa forma wsparcia ma objąć 124 tys. osób w 2016 r.
Na razie projektu nie ma. Są jego założenia wpisane w test regulacyjny. Projekt poznamy w ciągu kilku tygodni.
Zastrzeżenia co do szczegółów pomysłu ma resort finansów. Najważniejsze dotyczą faktu, że nowe świadczenie będzie adresowane do każdego, bez względu na dochód w rodzinie. Trafi ono zarówno do bezrobotnych, jak i do osób dobrze sytuowanych. Z tego też powodu ironicznie nazywane jest superbecikowym, bo na początku trafiało ono do każdego.
MF argumentuje, że taka konstrukcja obniża efektywność świadczenia, bo sporej grupie osób, do których trafi, i tak na nim nie zależy. – Po co tysiąc złotych z pieniędzy podatnika przykładowej córce Kulczyka – mówi jeden z urzędników MF. Ministerstwo Finansów ma pomysł, by wprowadzić kryterium dochodowe. Sam próg nie jest na razie wyznaczony i jego wysokość będzie dopiero dyskutowana. Resort chciałby ustalenia w oparciu o badania progu Wsparcia Dochodowego Rodzin. Obecnie takie badanie, wykonywane na podstawie rozporządzenia ministra pracy, służy określeniu progów dochodowych dla świadczeń rodzinnych. To pozwoliłoby wytypować grupę rodzin, dla których 1000 zł miesięcznie będzie istotnym wsparciem w momencie urodzenia dziecka. W przypadku tych świadczeń rodzinnych próg ich przyznania wynosi obecnie 574 zł na osobę w rodzinie. Jednak w przypadku świadczeń rodzicielskich byłby dużo wyższy. Obecnie w przypadku becikowego obowiązuje próg w wysokości 1922 zł. Propozycja ma zostać zgłoszona w trakcie konsultacji ustawy.
Wprowadzenie kryterium dochodowego pozwoliłoby zarówno zwiększyć skuteczność takiego świadczenia, jak i z drugiej strony ograniczyć wydatki na ten cel. A o to także chodzi resortowi Mateusza Szczurka. Suma, jaka ma być przeznaczona, to 1 mld 214 mln zł w 2016 r. W ciągu 10 lat budżet ma wydać 14 mld zł. MF chciałoby refleksji na ten temat, ponieważ właśnie uruchamianych jest kilka innych inicjatyw związanych z polityką prorodzinną: karta dużej rodziny, zmodyfikowane ulgi na dzieci oraz „złotówka za złotówkę”, czyli zmniejszenie świadczeń rodzinnych proporcjonalnie do zarobków. Tylko ten ostatni pomysł to wydatek rzędu kilkuset milionów złotych. Dlatego kolejne powinny być wzięte pod lupę i lepiej skoordynowane z tymi, które wchodzą już w życie – argumentuje ministerstwo. Tym bardziej że to nie koniec dużych wydatków. Także w przyszłym roku zwiększone o 0,05 proc. PKB, czyli o blisko 800 mln zł, mają być wydatki na wojsko. Nic dziwnego, że w tych okolicznościach resort Szczurka woli trzymać się za kieszeń (nowa reguła budżetowa przewiduje, że wydatki w relacji do PKB mają maleć).
W budżecie na 2016 r. może się zrobić ciasno i by sfinansować nowe inicjatywy z exposé, trzeba będzie ciąć gdzie indziej. – Zwiększanie wydatków na politykę rodzinną w kontekście prognoz demograficznych jest słusznym kierunkiem polityki fiskalnej. Ale w budżecie państwa ok. 75 proc. wydatków ma charakter sztywny, to konsolidacja po stronie wydatkowej musiałaby zostać dokonana poprzez ograniczanie pozostałych 25 proc. wydatków – zauważa urzędnik MF.
Kolejną kwestią jest sama konstrukcja rozwiązania. Stoi ona w sprzeczności z działaniami rządu, których celem jest upowszechnianie płacenia składek na ubezpieczenia społeczne. Pieniądze ze świadczeń rodzicielskich mają trafić do 124 tys. osób. 70 tys. z nich to ci, którzy w ogóle nie mieli prawa do świadczeń, a 50 tys. to osoby, których świadczenie – dzięki ustawie – będzie wyższe, niż dostałyby obecnie. W ich przypadku nie ma związku między płaconą przez nie składką a pobieranym świadczeniem. To może część z nich zniechęcać do płacenia składek na ubezpieczenia społeczne czy nawet szukania zatrudnienia, a tym samym działać wbrew intencjom rządu.
Profesor Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego, przychylnie nastawiony do pomysłu zasiłku rodzicielskiego, podkreśla, że w tym przypadku rząd musi wybrać priorytet. – Dziecko powinno stać się dobrem publicznym, którego „produkcja” powinna choćby częściowo być pokryta ze środków publicznych. W końcu od tego, ile dzieci się urodzi, będzie zależało to, jak ten kraj będzie funkcjonował za 20–30 lat – zauważa demograf.
Resort pracy na razie nie odnosi się do wątpliwości kolegów z rządu. – W ramach konsultacji będziemy rozwiewać wątpliwości nie tylko partnerów społecznych, lecz także innych resortów – mówi rzecznik ministerstwa Janusz Sejmej.
MF walczy o poważną korektę pomysłu. I to jedyne, co może wywalczyć, bo na jego zablokowanie nie ma szans. Wynika to z trzech powodów. Po pierwsze pomysł jest wpisany w prorodzinną politykę rządu i jest dopełnieniem rocznego urlopu rodzicielskiego. Po drugie z taką inicjatywą wystąpił najpierw Donald Tusk jako premier, a potem potwierdziła go w swoim exposé Ewa Kopacza. Z tego punktu widzenia to sprawa prestiżowa dla koalicji. Wreszcie PO i PSL weszły w rok wyborczy, a to rozwiązanie korzystne dla elektoratów obu partii. Dlatego kłopotem może być nawet modyfikacja pomysłu, gdyż opozycja może wykorzystać ten fakt do krytyki rządu.
Prorodzinnne urlopy, becikowe i ulgi
W 2006 r. weszła w życie ustawa o becikowym. Świadczenie, będące jednorazową zapomogą z tytułu urodzenia dziecka, zaczęto wypłacać od 9.02.2006. Rodzice dziecka otrzymywali 1000 zł. Z pomysłem wyszła Liga Polskich Rodzin. Wkrótce do pieniędzy budżetowych zaczęły się dorzucać niektóre samorządy, przygotowując własne wersje becikowego. Rozwiązanie kosztowało budżet około 400 mln zł i miało wielu krytyków. Na celowniku znalazło się zwłaszcza to, że było adresowane do wszystkich, bez względu na zarobki. Pod presją dokonano korekty i od 1 stycznia 2013 r. prawo do becikowego zależy od spełnienia kryterium dochodowego, dziś 1922 zł miesięcznie w przeliczeniu na osobę w rodzinie.
Niemal równocześnie z becikowym Sejm zajął się wydłużaniem urlopów macierzyńskich, miały wówczas zaledwie 16 tygodni po urodzeniu pierwszego dziecka. W 2006 r. wydłużono je do 18 tygodni, a przy drugim i kolejnym dziecku do 20. Wydłużanie urlopów kontynuowali posłowie dwóch kolejnych kadencji. W 2009 r. macierzyński został wydłużony do 20 tygodni przy urodzeniu pierwszego dziecka, a w 2010 roku weszły w życie urlopy ojcowskie. Jak wskazuje nazwa, mogli z nich korzystać tylko ojcowie w ciągu pierwszego roku życia dziecka. W 2011 był to tydzień, od 2012 r. dwa tygodnie.
Sejm wprowadził też dodatkowy urlop macierzyński, z którego mogli korzystać oboje rodzice. Najpierw były to dwa tygodnie, potem co dwa lata miał być przedłużany o kolejne dwa tygodnie do docelowych sześciu. Łącznie urlop macierzyński miałby wynieść pół roku. Sejm wybrany w 2011 roku wdrożył pomysł Donalda Tuska z exposé i wydłużył płatne urlopy związane z opieką nad dzieckiem do roku. W ich skład wchodzi 20 tygodni podstawowego macierzyńskiego, 6 tygodni dodatkowego macierzyńskiego i 26 tygodni rodzicielskiego.
W 2006 r. Sejm zdecydował o wprowadzeniu ulg na dzieci. Zaczęły one działać od 2007 r. Na początku było to 1145 zł za dziecko. Później system się zróżnicował. Dziś to 1112 zł za pierwsze i drugie dziecko. Także ulgi krytykowała część ekspertów. Chodziło o to, że w pełni z ulg mogli skorzystać zamożniejsi podatnicy. W 2012 roku Sejm wykluczył z ulg rodziny z jednym dzieckiem, których dochód przekraczał pierwszy próg podatkowy i zróżnicował ulgi na trzecie (1668 zł) i kolejne dziecko (2224 zł). W zeszłym roku rząd dodatkowo zwiększył o 20 proc. ulgi na trzecie i kolejne dziecko oraz wprowadził dopłaty z budżetu do pełnej wysokości ulg dla tych rodzin, których dochód był za mały, by z nich w pełni skorzystać. Te zasady działają już przy tegorocznych rozliczeniach.