Kryteria unijne zakładają, że wydatki na bezpieczeństwo socjalne to zasiłki dla bezrobotnych, ale także emerytury, opieka zdrowotna, renty, czy wspomaganie miejsc pracy i świadczenia dotyczące opieki rodzinnej.
Najwyższe wydatki na bezpieczeństwo socjalne ma Luksemburg. Największe wydatki społeczeństw UE to wydatki na emerytury i renty - to łącznie 45,7 proc. wszystkich środków, które wędrują na zabezpieczenia socjalne. Drugie miejsce zajmują wydatki na zasiłki chorobowe, ochronę zdrowia i rehabilitację, które łącznie stanowią kolejne 37,1 proc. całości.
Polska zajmuje ostatnie miejsce, jeśli chodzi o udział wydatków na cele walki z bezrobociem i zasiłków dla bezrobotnych. Te środki stanowią w Polsce 1,5 proc. wszystkich środków przeznaczanych na cele społeczne. Średnia dla całej Unii Europejskiej to 5,6 proc. Rekordowe 14,6 proc. wydaje na ten cel Hiszpania.
Polska jest także trzecia od końca pod względem walki z wykluczeniem społecznym. Pod kątem opieki nad bezdomnymi, budowy mieszkań socjalnych Polska wydaje zaledwie 1,1 proc. wszystkich wydatków związanych z celami społecznymi.
Zdaniem Eurostatu polska pomoc społeczna jest także jedną z najmniej skutecznych - pozwala na wyjście z biedy zaledwie 5,2 proc. korzystających z niej osób. Średnia dla UE wynosi 9 proc. Najskuteczniejsza pomoc socjalna to pomoc socjalna Danii, Wielkiej Brytanii, Luksemburgu, Finlandii, Szwecji oraz Węgier. W tych państwach instrumenty socjalne państwa pozwalają na wyjście z ubóstwa od 15,2 do 13,1 proc. całej ludności.
Podobne wnioski płynął z raportu NIK po kontroli instytucji zapewniających pomoc społeczną. Kontrola wykazała, że instytucje integracji społecznej funkcjonują na ogół zgodnie z prawem, jednak są niewystarczająco skuteczne. W zbadanych centrach spośród 2 tys. osób - które w latach 2011-2012 wzięły udział w zajęciach - szkolenia ukończyło 73,3 proc., a 38,2 proc. usamodzielniło się ekonomicznie. W klubach odsetek ten był jeszcze niższy: spośród ponad 2,2 tys. osób zajęcia ukończyło 81,1 proc., ale ekonomicznie usamodzielniło się jedynie 16,9 proc.
Całą dyskusję o polityce społecznej powinniśmy rozpocząć od pytań o jej filozofię, o jej cele. Zastanowić się dlaczego w ogóle państwo miałoby ją prowadzić i wydawać na nią ogromny procent swojego budżetu? Uznaje się w krajach europejskich, że prowadzenie polityki społecznej jest prostą konsekwencją założenia solidarności społecznej, w której uznajemy, że moralne jest, aby dobrze radząca sobie życiowo większość, pomagała tym słabszym, którym funkcjonowanie w społeczeństwie kapitalistycznym nie wychodzi tak dobrze. Cynicznie można również powiedzieć, że polityka społeczna jest również formą zabezpieczenia nieźle radzącej sobie większości przed agresją ze strony wykluczonych - twierdzi Błażej Lenkowski, ekspert Liberte.
Dyskusja o jakości usług publicznych, a w tym i społecznych toczy się na świecie i Polsce od dawna. Od kilkudziesięciu lat podejmowane są też działania, których celem jest zapewnienie i poprawianie jakości usług. Metody zapewniania i doskonalenia różnie rozumianej jakości takie jak Quality Assurance, Total Quality Management czy normy ISO z serii 9000 dobrze znane w sektorze rynkowym wprowadza się również w instytucjach zajmujących się typowymi usługami społecznymi, a w tym pomocą społeczną. Prowadzone są również badania nad tym, w jaki sposób usługodawcy starają się osiągać cele związane z jakością i czy ma to wpływ na wyniki ich działania, np. w postaci uzyskania większego pozytywnego wpływu na dobro klientów. Jakość może być różnie rozumiana i bez dookreślenia nie ma konkretnej treści. W latach 70. wstrząsem dla środowiska pracy socjalnej w USA była analiza siedemnastu badań naukowych przeprowadzonych z zastosowaniem metodologii eksperymentalnej. Z analizy wynikało, że nie ma dowodów na to, iż działania pomocowe pracowników socjalnych są skuteczne czy lepsze od nieprofesjonalnej pomocy: Trzynaście badań w sposób wyraźny pokazało, że między grupą poddaną pracy socjalnej a grupą kontrolną nie ma różnic. Ponadto w prawie trzech czwartych badań wykazano, że stan klientów otrzymujący profesjonalne usługi pogorszył się w co najmniej jednym wymiarze w porównaniu z sytuacją przed pomocą, albo w porównaniu z grupą kontrolną – twierdzi prof. Ryszard Szafenberg.
Socjologowie przeprowadzili wiele eksperymentów potwierdzających, że inwestycja w pomoc społeczną opłaca się całemu społeczeństwu. Jednym z takich eksperymentów był High/Scope Perry Preschool Program przeprowadzony w latach 60. W USA. Polegał on na zastosowaniu metody aktywnego uczenia się w stosunku do dzieci z zaniedbanych środowisk (niski iloraz inteligencji dziecka, niska pozycja społeczno-ekonomiczna rodziców). Zastosowano metodę eksperymentalną, a więc poza grupą, która skorzystała z programu, dobrano również grupę kontrolną. Do wieku 40 lat śledzono losy obu grup. Okazało się, że za każdego zainwestowanego w program dolara społeczeństwo otrzymało 12,90 dolarów w związku z wyższymi wpływami podatkowymi, mniejszymi wydatkami wymiaru sprawiedliwości i niższymi wydatkami na pomoc społeczną. W największym stopniu zysk ten był jednak związany ze zmniejszeniem przestępczości wśród mężczyzn.
Dlatego nie chodzi o całkowitą rezygnację z pomocy społecznej, ale o zmianę jej charakteru. Problem polega jednak na tym, że ani ograniczenie polityki społecznej, ani ładowanie w nią środków w nieskończoność, nie zlikwiduje problemu. Aby przełamać ten impas trzeba zmienić definicję pomocy. Pomoc nie powinna nigdy oznaczać: daję i nie oczekuję niczego w zamian. W „prawdziwym” życiu poza systemem pomocy społecznej takie przypadki w zasadzie się nie zdarzają. Udzielana pomoc powinna uczyć wykluczonych funkcjonowania w społeczeństwie. Dlatego niczego nie należy dawać za darmo. Znalazłeś się w trudnej sytuacji, potrzebujesz zasiłku, lokalu komunalnego, miejsca w schronisku? Oczywiście państwo ci pomoże, ale nie za darmo. Zasiłek w zamian za pracę – twierdzi Błażej Lenkowski, ekspert Liberte.
W krajach o rozwiniętej polityce społecznej i osiągającej wysokie wskaźniki w ograniczaniu skali i głębi wykluczenia społeczno-ekonomicznego, pomoc społeczna jest tylko jednym z wielu (i niekoniecznie najważniejszym) instrumentem przy pomocy, których osiąga się wysoki poziom inkluzji społecznej. Nawet żeby pomoc społeczna była skuteczna musi być osadzona w szerszej konfiguracji instytucjonalnej. To właśnie brak koordynacji działań służb społecznych na przykład ze służbami zatrudnienia czy instytucjami edukacyjnymi,
jest uważany za jedną ze słabości polityki społecznej w Polsce. Zintegrowaniu różnych działań na rzecz zmniejszania i łagodzenia ubóstwa i wykluczenia mogą służyć całościowe, ponadresortowe Strategie – twierdzi Towarzystwo Edukacji Antydyskryminacyjnej.
Komentarze (11)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeBadajcie i likwidujcie rzeczywiste przyczyny a nie manipulujcie finansami by złagodzić skutki, OK?
Nie? Achaaa, rozumiem. Sami jesteście ubabrani, więc suchej gałęzi na której siedzicie podcinac nie będziecie? OK, to lud was na niej powiesi.
Współczesny Titanic nazywa sie Capitalism. Już tonie. Podsłuchana rozmowa na pokłądzie klasy LUX:
"Toniemy? To wspaniała wiadomość. Natychmiast podnosimy ceny miejsc w szalupach i kamizelek ratunkowych."
Artykuł jest bezwartosciowym bełkotem i trawieniem czasu i atłasu.
Grona ekspertów o najwyższej wiezy, inteligencji i morale twierdzą jednomyślnie: Poland is beyond repair.
zbyt duża ilość urzędników do zadań to generowanie kosztów. W urzędach powinna być selekcja jakościowa. Taki urzędnik powinien dobrze zarabiać bo dobre zarządzanie "wiedzą" w urzędach pozwala sprawniej załatwiać sprawy obywateli i pozwala sprawniej funkcjonować "państwu". Pójście na ilość a nie na jakość w urzędach to zbudowanie systemu asekuracji w urzędach, co wydłuża załatwianie spraw pod zmieniające się interpretacje prawne jakie przychodzą z góry. Pójście na ilość powoduje, że aktywność zawodowa w urzędach nie jest mile widziana, bo wymaga aktywności pozostałych pracowników przez których ręce przechodzi dana sprawa a do tego trzeba zbadać jak daną sprawę trzeba zinterpretować, aby nie narazić się zwierzchnikowi. Postawienie na ilość to także pensje pracowników po za wierchuszką są mierne. Pójście na ilość to stworzenie systemu asekuracji w urzędach, który jest niewydolny i kosztowny i pochłania dużo czasu na załatwianie spraw, a jak wiemy czas to pieniądz. Oczywiście są wyjątki.
ty nie jesteś nauczycielem
Za mądry jesteś!
To nauczyciele wbrew wynikom ich pracy żądają podwyżek.
A od urzędników to się odczep. To na TWOJĄ pensję zbierają też kasę!