Prace nad zmianami w Karcie nauczyciela trwały ponad cztery lata. Pieniądze na posiedzenia specjalnych zespołów w MEN dała UE. Samorządowcy prowadzili zażarte dyskusje ze związkowcami.



Ci pierwsi chcieli dopasować kartę do realiów współczesnego rynku pracy, a drudzy jeszcze bardziej ją zabetonować. Wydawało się, że jest już kompromis w sprawie najważniejszych zmian, choćby krótsze urlopy wypoczynkowe czy ograniczenie tych zdrowotnych. I oczywiście ukrócenie absurdalnej czternastki dla nauczycieli. Radość samorządowców z tego małego sukcesu, bo przecież pensum nie zostało podwyższone, była jednak przedwczesna.

Po tym, jak wypłynęły taśmy z nagrań polityków, rząd wycofał się z nowelizacji. Projekt trafi do kosza. Znów wygrali Sławomir Broniarz i jego Związek Nauczycielstwa Polskiego. Ma zresztą poparcie w Sejmie, w którym większość posłów to właśnie nauczyciele. Wydaje się, że nie ma silnego na zmianę w karcie.
Należy jednak oddać obecnej szefowej MEN Joannie Kluzik-Rostkowskiej, że bardziej od swoich poprzedniczek, Krystyny Szumilas i Katarzyny Hall, jest za zmianami – i to radykalnymi – w Karcie nauczyciela. Przekonałem się o tym podczas prywatnych rozmów. Marne pocieszenie, skoro górę wzięły względy polityczne, a nie merytoryczne. Można pogdybać, że gdyby od początku ministrem była Joanna Kluzik-Rostkowska, to ta nowelizacja już obowiązywałaby od 1 stycznia 2014 r. albo i wcześniej.
Trzeba jednak przyznać, że minister nie powiedziała jeszcze w tej sprawie ostatniego słowa. Ma sposób na kartę. Zauważyli to nawet związkowcy. Wprowadziła do szkół asystenta nauczyciela, który będzie pracował na podstawie kodeksu pracy. Tak samo chce zatrudniać nauczycieli do realizowania z uczniami projektów UE. We wczorajszym wywiadzie dla DGP zapowiedziała też, że po wyborach samorządowych zabierze się do czternastek, które są demotywujące i trafiają do nauczycieli bez względu na ich zaangażowanie w pracę. Nie boi się też mówić, że karta wynagradza nauczycieli za przychodzenie do pracy, a nie rzeczywiste wyniki. Odwagi więc jej nie brakuje, tylko poparcia politycznego.
Miejmy nadzieję, że po wyborach parlamentarnych nowy minister też będzie sprzyjał samorządom i od pierwszego dnia zabierze się do demontażu szkodliwej dla oświaty Karty nauczyciela. Inaczej znów wygrają Broniarz i spółka.