Kłopoty ma 25 tys. pracowników i blisko 500 przedsiębiorstw z całego kraju.
W kryzysie firmy chętnie zmniejszały koszty, przekazując pracowników agencjom pracy. Te nie zawsze jednak działały uczciwie i odprowadzały składki do ZUS. Zdaniem prokuratury może chodzić nawet o 120 mln zł.
Ani pracownicy, ani ich macierzyste zakłady nie byli świadomi nieprawidłowości – do czasu aż ZUS upomniał się o pieniądze. Twórca przekrętu Zdzisław K. ma się dobrze. Wprawdzie jest ścigany listem gończym, ale ukrywa się za granicą i prowadzi blog, w którym narzeka na opresyjność polskiego państwa. Niedawno prokuratura postawiła mu zarzuty.
– Sprawa jest rozwojowa. Mamy już 120 tomów akt – mówi nam Piotr Kaleciński z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, która prowadzi postępowanie. Wynika z niego, że oszukiwały trzy powiązane z sobą agencje pracy tymczasowej: Centrum Niderlandzkie, Royal i K.U.K. Łączy je osoba właściciela – Zdzisława K.
Schemat ich działania na pierwszy, a także – jak przekonują pracodawcy i ich prawnicy – na drugi i trzeci rzut oka wydawał się legalny i bezpieczny. Agencja pracy tymczasowej zgłaszała się do przedsiębiorców z propozycją obniżenia kosztów pracy. Miała czystą historię w KRS i była wpisana do rejestru agencji pracy prowadzonego przez urząd marszałkowski. Oferta była kusząca: przejmujemy pracowników i zatrudniamy ich na takich samych warunkach, jakie mieli dotychczas. Następnie kierujemy ich do pracy w tej samej firmie. Przedsiębiorca płacił za to według schematu: pensja netto danego pracownika plus od 60 do 65 proc. składki ZUS i podatku dochodowego. Pozostałą część składki ZUS i podatku miały już regulować Centrum Niderlandzkie, Royal i K.U.K. Zapewniały, że mają na to pieniądze – z unijnej dotacji na tworzenie i podtrzymywanie miejsc pracy. Część dotacji miała pozostawać w ich kieszeni jako wynagrodzenie za pożyteczną działalność.
Chętnych było wielu. Od małych, liczących kilku pracowników firm rodzinnych po duże korporacje. Teoretycznie zyskiwali wszyscy. W praktyce potwierdzało się znów, że darmowych obiadów nie ma. Agencje po prostu latami nie opłacały składek do ZUS lub płaciły mniej, niż powinny.
ZUS zauważył problem, ale późno. Teraz domaga się zaległych składek. Jednak nie od agencji, ale przedsiębiorców, którzy byli klientami oszustów.
Poprosiliśmy zakład o komentarz. Twierdzi, że „odnotowywał zgłaszane przez płatników składek problemy”. Dopytywany, dlaczego nie zareagował wcześniej, odsyła nas do prokuratury.

Karuzela do oszukiwania firm i ZUS-u

Akta sprawy, którą zajmuje się prokuratura we Wrocławiu, puchną w zastraszającym tempie
Przedsiębiorcy z setkami tysięcy złotych zaległości w ZUS. Pracownicy bez składek emerytalnych. I Zdzisław K., który ucieka z Polski przed zarzutami prokuratorskimi. Taki jest finał przekrętu niderlandzkiego. Jego twórca żerował na pracodawcach tnących w firmach koszty. I ich wierze, że wszyscy mogą zyskać na obniżaniu zobowiązań wobec ZUS.
– Sam mam kilkunastu klientów, w stosunku do których toczy się ponad 100 postępowań o zapłatę zaległego ZUS. Łącznie zgłosiło się do mnie jakieś 50 firm o pomoc i radę, bo dały się oszukać Centrum Niderlandzkiemu, Royal lub K.U.K. – zdradza DGP mecenas Paweł Bujko z Olsztyna. – Mówimy tylko o części przedsiębiorstw, z okolic Olsztyna – dodaje.
– Pomagam trzem firmom, które z tymi agencjami podpisały umowy na outsourcing 60 pracowników. Grozi im zapłata setek tysięcy złotych zaległych składek ZUS – komentuje mecenas Monika Gładoch, ekspert od prawa pracy z Warszawy. – Co chwilę kontaktuje się ze mną kolejny prawnik reprezentujący firmy, które także padły ofiarami tego procederu – dodaje prawniczka.
Kancelaria mecenasa Bujki przed kilkoma miesiącami uruchomiła blog i fanpage na Facebooku „Pracodawcy i pracownicy poszkodowani przez Royal Sp. z o.o. i K.U.K.-E.F.I.”. Za jego pomocą stara się zbadać skalę oszustwa.
Okazało się, że obok problemu zaległych składek jest jeszcze jeden. Pracodawcy, przekazując swoich pracowników do tych agencji, przekazywali także ich dokumentację pracowniczą, w tym świadectwa pracy.
– Kiedy te agencje ogłaszały upadłość lub gdy przedsiębiorcy odkrywali ich oszustwo i zrywali umowy, dokumentacja do firm nie wracała. Tysiące ludzi mają problem z odzyskaniem świadectw pracy – opowiada mecenas Bujko.
Łącznie, jak ocenia wrocławska prokuratura, sprawa dotyczy dziś prawie 500 firm, które do oszukańczych agencji przekazały blisko 25 tys. pracowników, za których nie odprowadzono 60 mln zł składek (ta suma może wzrosnąć do 120 mln).
Ofiarą procederu była m.in. huta szkła w Tarnowcu. Sprawę opisywał dwa lata temu portal Krosno24.pl. Firma, która nabawiła się kłopotów finansowych z powodu podwyżek cen gazu, by zaoszczędzić, podpisała umowę ze spółką Royal. Swoich 140 pracowników przekierowała do tej agencji, licząc na sporo niższe koszty pracy. Pracownicy pieniądze dostali w terminie tylko w pierwszym miesiącu. Potem zaczęły narastać zaległości, więc huta umowę zerwała, ale i tak stanęła na skraju upadłości. Wokół Royal zrobiło się zamieszanie.
Agencja ogłosiła upadłość i została przejęta przez strategicznego inwestora K.U.K.-E.F.I. Wokół sklonowanej agencji w styczniu 2013 r. też zrobiło się głośno, a prasa lokalna pisała o problemach z przelewami do ZUS. Na podobnej zasadzie działało równolegle Centrum Niderlandzkie, powiązane z K.U.K.-E.F.I. Prokuratura na razie nie wie, do kiedy kręcił się agencyjny biznes. Najpewniej ostatnie umowy dotyczące przeniesienia pracowników podpisano w marcu 2013 r. Wówczas próbowano założyć czwartą wersję Royala. Tym razem nieskutecznie. Rozpoczęła się za to kolejna odsłona sprawy. ZUS zaczął się domagać zaległych składek. Od firm, które padły ofiarą oszustów.
W sądach w całej Polsce toczą się setki spraw. Zapadł też wyrok w drugiej instancji. Dotyczy małej firmy gastronomicznej z Olsztyna. Zgodnie z nim mimo oszustwa i tak zaległe składki musi pokryć pracodawca. Grozi mu bankructwo.
– W podobnej sytuacji może być więcej firm. Szczególnie wówczas, gdy przyjdzie im zapłacić setki tysięcy czy może nawet miliony złotych zaległych składek ZUS – ocenia prokurator Piotr Kaliciński z wrocławskiej prokuratury.
Strategicznym udziałowcem wszystkich agencji jest, jak wynika z prokuratorskiego śledztwa, ta sama zarejestrowana w Niemczech spółka K.U.K.-E.F.I. International. Jej prezesem jest Zdzisław K., który jak opisywała wrocławska „Gazeta Wyborcza”, w latach 80. był funkcjonariuszem SB podejrzanym o pobicie działacza opozycji. Potem wsławił się jako „król europalet”, bo stworzył jedną z największych firm transportowych na Dolnym Śląsku.
Ogromnego kredytu zaciągniętego na początku lat 90. na zakup ciężarówek i chłodni nie spłacił. Wtedy po raz pierwszy zadarł z wymiarem sprawiedliwości – prokuratura postawiła mu zarzuty wyłudzeń kolejnych bankowych pożyczek. Na kilka lat zaszył się w Niemczech, by powrócić po 2000 r. do Polski z patentem na nowy biznes.
Zgodnie z KRS Centrum Niederlandzkie zarejestrowane było we Wrocławiu od 2002 r. W rzeczywistości zaczęło działać w 2004 r. Jako pierwsze zaczęło oferować swoje usługi. Upadłość ogłosiło w 2012 r. W jego miejsce uruchomiono zarejestrowane także we Wrocławiu Royal. A niedługo potem w Olsztynie pojawiła się spółka K.U.K. z tym samym składem właścicielskim.
Oszukani przedsiębiorcy największy żal mają do ZUS. Że nie zawiadamiał ich wcześniej o braku składek. Szczególnie że w niektórych przypadkach sami pracownicy pytali o swój stan ubezpieczenia i otrzymywali uspokajające odpowiedzi, że „są prawidłowo zgłoszeni do ubezpieczenia”. Nam ZUS tłumaczy, że właściwie pracodawcy są sami sobie winni, bo „powinni mieć na uwadze możliwość wystąpienia dla pracodawcy i pracowników negatywnych następstw zawierania umów, które nie spełniają wszystkich warunków określonych w kodeksie pracy”.