Standardowy zestaw pytań to sposób zakładu na weryfikację, czy działalność jest pozorna. W efekcie odmawia świadczeń osobom wynajmującym sprzęt.
Młoda dentystka z Torunia postanowiła praktykować w ramach działalności gospodarczej. Z założeniem firmy wiążą się jednak duże koszty, np. fotel dentystyczny to wydatek 60 tys. zł. Aby zaoszczędzić, wynajęła więc na godziny fotel w przychodni. Do pracy przychodziła trzy dni w tygodniu.
Nieszczęście zaczęło się, gdy zachorowała. ZUS postanowił sprawdzić jej działalność. Dostała zestaw kilkunastu pytań, m.in. ile czasu poświęca na prowadzenie firmy, czy ma faktury na zakup sprzętu i wyrobów medycznych, ile osób zatrudnia, w jaki sposób reklamuje swoje usługi, czy ma szyld. Z uwagi na specyfikę pracy większość odpowiedzi brzmiała „nie”. To wystarczyło, żeby jej działalność uznać za fikcyjną (żadnej kontroli w gabinecie nie było).
– Pytania kierowane do stron zależą od konkretnej sytuacji, co do której mamy wątpliwości. Wniosek w sprawie kontroli kierowany jest tylko wtedy, gdy dokumenty i wyjaśnienia nie rozstrzygają definitywnie sprawy – wyjaśnia Bożena Maria Wankiewicz, rzecznik prasowy oddziału ZUS w Toruniu.
W tym konkretnym przypadku ZUS wydał decyzję, że dentystka nie podlega ubezpieczeniom społecznym i odmówił wypłaty zasiłku. Zdaniem inspektorów celem rejestracji była wyłącznie chęć wyłudzenia świadczenia. Nie pomogły wyjaśnienia, wydruki z kasy fiskalnej i lista z nazwiskami pacjentów. Teraz sprawę oceni sąd.

Kto się powinien bać

Z podobnymi praktykami ZUS mogą się spotkać także przedsiębiorcy z innych branż, którzy korzystają z coraz popularniejszych usług, polegających na wynajęciu biura na godziny. Płaci się za nie tyle, ile faktycznie się w nim przebywa, oszczędza się też na sprzęcie biurowym.
Z informacji DGP wynika, że inspektorzy prowadzący sprawę wysyłają im standardowy zestaw pytań. Korzystają z gotowego szablonu niezależnie od tego, z jaką firmą mają do czynienia. Jeśli taki wywiad ich nie przekona, nie wahają się uznać, że działalność jest pozorna.
Nieprzyjemności mogą też spotkać część osób podejmujące działalność gospodarczą w ramach inkubatora przedsiębiorczości (start-upy). Inkubator jest organizacją, która pomaga założyć biznes i wspiera jego rozwój, np. zapewniając lokal z komputerem, telefonem, drukarką i podstawowe finansowanie. Coraz częściej staje się sposobem na zdobycie nowoczesnych rozwiązań, np. Google w 2015 r. otworzy w Warszawie centrum start-upów technologicznych.
Ci przedsiębiorcy, którzy nie zostają udziałowcami inkubatora, muszą odprowadzać składki na ZUS. Jeśli zachorują, narażają się na ten sam zestaw pytań, co dentystka. I łatwo mogą podzielić jej los.
– W przypadku gdy start-up ma postać jednoosobowej działalności gospodarczej, powinna być ona prowadzona w sposób zorganizowany i ciągły. Nie zmienia tego fakt korzystania z cudzego biura i sprzętu. Granica pozorności jest jednak płynna, co wykorzystuje często ZUS dla ratowania swoich finansów – mówi Monika Bobrowska, menedżer z kancelarii Olesiński i Wspólnicy.

Wykreślenie z listy

Z kontrowersyjną decyzją o niepodleganiu ubezpieczeniom może wiązać się kuriozalna sytuacja, że dana firma jest zarejestrowana w ewidencji działalności gospodarczej i funkcjonuje na dotychczasowych zasadach, ale z punktu widzenia ZUS nie istnieje. Zakład bowiem wykreślił ją z listy płatników. W takiej sytuacji można odwołać się do sądu.
– Decyzja ZUS nie ma wpływu na obowiązek wyrejestrowania firmy z ewidencji działalności gospodarczej. Powstaje on dopiero w momencie faktycznego wstrzymania czynności zawodowych – tłumaczy Marta Gołębiowska, adwokat z kancelarii Gujski Zdebiak.
Jeśli ZUS zakwestionuje prowadzenie działalności gospodarczej, powinien zwrócić wszystkie wpłacone składki. W każdej chwili ma prawo jednak zmienić swoją decyzję i wydać z urzędu nową orzekającą, że dana osoba jednak prowadzi pozarolniczą działalność i ma płacić na ubezpieczenia. Takie rozwiązanie rodzi dla przedsiębiorcy dalsze problemy, przede wszystkim konieczność opłacenia zaległości wraz z odsetkami (pomimo że to nie on ponosi winę za zwłokę).
Taka sprawa również może trafić do sądu.