ZUS powołuje się w decyzjach na przepisy kodeksu cywilnego albo nie wydaje ich wcale. Takie praktyki są często bezprawne.
Nadużywanie przepisów cywilnych / Dziennik Gazeta Prawna
ZUS na różne sposoby stara się oszczędzać środki wydawane na świadczenia. Za pomocą prawa cywilnego stara się na przykład eliminować sytuacje, gdy wysokość zasiłków może przekroczyć kwotę wpłaconych składek. Nawet jeśli ubezpieczony działa w zgodzie z obowiązującymi przepisami ubezpieczeniowymi. Chodzi zwłaszcza o przypadki gdy przedsiębiorca zgłosił się do ubezpieczenia chorobowego, zadeklarował wysoką podstawę wymiaru składek i zaraz po okresie wyczekiwania (90 dni nieprzerwanego ubezpieczenia) zachorował. Organ rentowy odmawia wówczas wypłat, powołując się na art. 58 k.c. o nieważności czynności prawnej albo art. 5 k.c. dotyczący nadużycia prawa.
– Działalność gospodarcza to nie czynność prawna. ZUS wychodzi jednak z założenia, że przedsiębiorcy to osoby fizyczne, które funkcjonują w obrocie prawnym na cywilnoprawnych zasadach. To wystarczy, by stosować do ich ubezpieczenia przepisy kodeksu cywilnego – mówi radca prawny Przemysław Stobiński z kancelarii Cameron McKenna.

Nie ma podstaw

Przepisy ubezpieczeniowe tworzą odrębną dziedzinę prawa i mają charakter bezwzględnie obowiązujący. Powinny być przestrzegane w jednakowy sposób w stosunku do wszystkich podmiotów.
– Z tych powodów przy ich stosowaniu organ rentowy nie może mieć na uwadze klauzul generalnych zasad współżycia społecznego czy nadużycia prawa – mówi sędzia Andrzej Marek z Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Okręgowego w Legnicy.
W przeciwieństwie do kodeksu pracy system ubezpieczeń społecznych nie przewiduje generalnego odesłania w sprawach nieuregulowanych do kodeksu cywilnego (w k.p. jest to art. 300). Z tych powodów stosowanie norm prawa prywatnego jest dopuszczalne wyłącznie wtedy, gdy expressis verbis przewiduje to przepis prawa ubezpieczeniowego (np. zwrot nienależnie pobranych świadczeń odbywa się na zasadach określonych przepisami prawa cywilnego – art. 84 ust. 1 ustawy z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych zwaną dalej ustawą systemową, t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1442 ze zm.). Jakiekolwiek domniemania i analogie w tym zakresie są niedopuszczalne.
W podobnych sprawach wielokrotnie wypowiadał się Sąd Najwyższy (SN). W uchwale siedmiu sędziów z 21 kwietnia 2010 r. (sygn. akt II UZP 1/10) potwierdził, że wykładnia przepisów prawa ubezpieczeń społecznych z uwzględnieniem reguł słuszności (zasad współżycia społecznego) jest wykluczona, a kwestionowanie podstawy wymiaru składek przedsiębiorców przy użyciu art. 58 k.c. lub art. 5 k.c. nie jest możliwe.

Wydać, nie wydać

Innym działaniem na granicy prawa jest brak decyzji administracyjnej w razie przyznania i wypłaty zasiłków chorobowych i macierzyńskich. Zakład twierdzi, że art. 61 ust. 1 ustawy z 25 czerwca 1999 r. o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa (dalej ustawa zasiłkowa, t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 159) jest przepisem szczególnym w stosunku do kodeksu postępowania administracyjnego i nie nakłada obowiązku wydawania decyzji w każdym przypadku. Zdaniem ZUS wypłata świadczenia jest równoznaczna z przyznaniem prawa do niego. Co ważne ubezpieczony może w każdej sytuacji wystąpić o ustalenie prawa do zasiłku, co zakład czyni każdorazowo w drodze decyzji.
Trudno jednak obie czynności utożsamiać ze sobą. Ustalenie prawa do zasiłku zawsze stanowi proces decyzyjny o mniej lub bardziej formalnym przebiegu. Kończy się wypłatą świadczenia, które ma wyłącznie charakter techniczny.
– Moim zdaniem zakład ma obowiązek wydawania decyzji w tego typu przypadkach. Nie robi tego zapewne z przyczyn praktycznych – mówi adwokat Marta Gołębiowska współpracująca z kancelarią Gujski Zdebiak.
Podkreśla, że zgodnie z ustawą zasiłkową ZUS ustala i wypłaca świadczenia chorobowe i macierzyńskie. Z kolei z tej systemowej wynika, że ustalenie uprawnień w indywidualnych sprawach następuje w drodze decyzji.
– Ocena jest jednoznaczna tym bardziej, iż żaden przepis nie zwalnia ZUS z tego obowiązku. Jednocześnie stosowanie analogii w tym zakresie jest niedopuszczalne, gdyż obracamy się w sformalizowanym systemie administracji państwowej – uzasadnia Marta Gołębiowska.